❀Odrobina Wina❀

297 27 38
                                    

-Nie jestem co do tego pewna, Paprot. Jesteś pewien, że to dobry pomysł?

Książę przyglądał się jej chwilę myśląc nad odpowiedzią. Czemu miałby to być zły pomysł? W końcu trochę wina i zabawy jeszcze nikogo nie zabiło nieprawdaż? Z resztą jeżeli by się gorzej poczuła odprowadziłby ją do domu. Całą i bezpieczną.

-Nie musisz iść jeżeli nie chcesz, nie szkodzi.

-Chcę iść! Jestem po prostu trochę nerwowa. Powinnam się lepiej ubrać?

Paprot przyjrzał się jej fioletowemu swetrze i się delikatnie uśmiechnął. Uznał w duchu, że ten kolor nadzwyczajnie pasuje jej do twarzy. Podkreśla ją i uśmiech na rumianej twarzy. Zdał sobie sprawę z tego jak uwielbia patrzeć na jej uśmiech. Był bardzo komunikacyjny, przynajmniej w jego zdaniu, i sprawiał, że czuł przysłowiowe motyle w brzuchu ponieważ gdy patrzył na uśmiechniętą twarz Kendry wiedział, że wszystko jest w porządku, że nic im nie grozi i nie są w jednej z tych śmiertelnych sytuacji po której może jej już nigdy nie ujrzeć. Wiedział, że są szczęśliwi i bezpieczni. Ten uśmiech sprawiał, że jego obawy znikały i były zastępowane przez czułe i mile uczucia budzące ciepło w jego sercu.

-Paprot?

-Tak, znaczy się nie! Nie przebieraj się. Wyglądasz świetnie.

Kendra na te słowa obdarzyła go swoją radością rozpromieniającą jej twarz.

-W takim razie, idziemy?
Książę kiwnął w odpowiedzi głową i zaoferował jej swoje ramie. Dziewczyna przytrzymała śmiech i złapała go za dłoń.

-Twoja rodzina wie gdzie idziemy i co będziemy robić? - Zapytał po kilku minutach spacerowania w ciszy.

-Nie do końca. Gdybym im powiedziała to by mnie nawet nie wypuścili z domu.

-Kendro! Jeżeli się dowiedzą to nie będą zbytnio zadowoleni.

-Dlatego się nie dowiedzą.

-Co im w takim razie powiedziałaś? Powiedz mi przynajmniej, że jeżeli skłamałaś to zrobiłaś to dobrze.
Kendra odwróciła wzrok z lekkim uśmiechem malującym się na jej twarzy.

-Kendro... Proszę cię.

-Powiedziałam, że idziemy na spacer dookoła stawu.

Paprot westchnął ciężko i odchylił na chwilę głowę do tyłu zamykając oczy.

-Oby nie dowiedzieli się o tym, że to kłamstwo. -Powiedział spoglądając na nią ponownie.

-To przecież nie jest doszczętne kłamstwo, w końcu tam też będziemy.

Paprot się do niej uśmiechnął chcąc się pocieszyć. Przecież nie dowiedzą się... Kto by podejrzewał Kendro o kłamstwo?

Wiał delikatny odświeżający wiatr charakterystyczny wieczorom. W jego akompaniamencie spacer stawał się o wiele przyjemniejszy.
W końcu dotarli nad staw. Najady nie potrzebowały zbyt dużo czasu by się wynurzyć i by sprawdzić kto ważył się zakłócić ich spokój, jedynie, że ich poczucie humoru się znacznie poprawiło gdy ujrzały Paprota. Kendra zbliżyła się do środka pomostu by zmniejszyć ryzyko zostania wciągniętym pod wodę. Najady z natury nie były zbyt przyjazne, ale biorąc pod uwagę to w czyim towarzystwie się znajdowała na pewno nie życzyły jej zbyt dobrze, a na pewno gorzej niż zazwyczaj. Paprot przywitał się z nimi przelotnie i otworzył drzwi od budki na łodzie i po opuszczeniu jednej z nich wskoczył do niej sprawnie. Podał Kendrze dłoń by ta mogła wejść do łodzi nie ryzykując wywróceniem. Dziewczyna usiadła i podała Paprotowi leżące wiosło i wkrótce wypłynęli. Jezioro było tak ciemne, że w świetle księżyca działało niemal jak lustro. Towarzyszyła im cisza zakłócana chlupnięciami wody spowodowanymi wiosłami, ale również i dyskretnie przemieszczającymi się najadami. Kendra uśmiechnęła się obserwując Paprota skupionego na własnych myślach, lecz gdy jego oczy spotkały się z jej własnymi uśmiech lekko przygasł by nie wyglądało to dziwnie czy budziło podejrzliwych myśli z tyłu głowy.

✩Odrobina wina✩ Baśniobór - Smocza StrażOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz