Była trzecia w nocy, kiedy wiadomość od niego rozświetliła mój telefon, ale również
i twarz. Podobał mi się tak bardzo, że nie potrafiłam znaleźć w nim ani jednej wady. Za każdym razem gdy go widziałam traciłam grunt pod nogami, a mój brzuch zmieniał się w motylarnię. Napisał do mnie z zapytaniem czy chciałabym z nim pójść na spacer, ucieszona bez wahania odpisałam, że z ogromną przyjemnością bym to zrobiła. Omówiliśmy szczegóły. Planowaliśmy się spotkać następnego dnia późnym popołudniem. Przed naszym spotkaniem nie potrafiłam ukryć uśmiechu, każdy mi powtarzał, że promienieje.
Zadzwonił dzwonek do drzwi, a ja wybiegłam z swojego pokoju, bo wiedziałam, że za drzwiami stoi właśnie on. Nie myliłam się, to był on. Stał w swoim kremowym swetrze i jasno brązowych spodniach, a w dłoni trzymał mały bukiecik zrobiony z różnokolorowych, jesiennych liści. Poczułam się wtedy jak księżniczka. Objął mnie na powitanie, uczucie bezpieczeństwa i komfortu przebiegło przez moje ciało. Pachniał jak piernik, idealny piernik. Szybko zarzuciłam swój płaszcz i wyszliśmy na dwór. Przez drogę rozmawialiśmy i śmialiśmy się, nawet nie zorientowałam się gdzie szliśmy. Szczerze, kiedy jestem z nim nie interesuje mnie gdzie jesteśmy, gdzie idziemy, dla mnie w tych momentach najważniejsze jest to co się dzieje między nami, ta magia. Nagle przestał, i moim oczom ukazał się namiot, w środku którego znajdowały się przekąski, koc, poduszki. Nie mogłam uwierzyć. Popatrzyłam na niego, uśmiechał się na mnie i podał mi dłoń, po czym wprowadził mnie do tej przytulnej norki. Obejrzeliśmy film, jeden z moich ulubionych, przez cały seans byliśmy blisko siebie, tak blisko że byłam w stanie czuć bicie jego serca. Było idealnie. Leżałam z nim w namiocie, w mało popularnej części parku, która była moją ulubioną. Cisza, w okolicy było słychać szum wiatru i nasz śmiech.
Gdy się ściemniło, wzięliśmy koc i rozłożyliśmy go na ziemi, aby móc pooglądać gwiazdy. Kiedy się położyliśmy zapadła cisza, nie była ona niezręczna, wręcz przeciwnie, była ona czymś przyjemnym. Wtedy po chwili usłyszałam: "kocham Cię". Złapał mój policzek, aby nasze spojrzenia się spotkały. Postanowiłam wykorzystać okazję i pocałowałam go. Dotyk jego ust na moich, był czymś czego nie da się opisać, czułam jakby nasze usta były stworzone dla siebie nawzajem. Nasz pocałunek był delikatny, ale długi i pełen uczucia. Po paru chwilach przerwaliśmy go i odszepnąłan mu: "też Ciebie kocham, bardziej niż cokolwiek".
Było to popołudnie idealne, nie wyobrażałam sobie niczego lepszego w życiu a to dopiero początek. Początek tej pięknej miłości, w którą wierzę i będę wierzyć do końca.