Han Jisung's pov.
- co ty tu robisz? - spojrzałem zaskoczony na Minho, który stał przed drzwiami.
Starszy nie odpowiedział i tylko pokazał na swój samochód, który był zaparkowany przed moim domem. - gdy mi odpisałeś, to akurat byłem niedaleko twojego domu, bo załatwiałem coś na mieście — zaśmiał się — chodź, a nie stoisz, jakbyś zobaczył swoją rybkę — rozbawiony poszedł w stronę swojego samochodu.
- ej to nie śmieszne! - zakluczyłem drzwi i pobiegłem za chłopakiem, prawie się wywalając przez mały kamyczek. Wsiadłem wraz z nim do samochodu i ja zapiąłem pasy, na co Minho spojrzał na mnie jak na debila.
- po co zapinasz pasy? Jak mamy zginąć, to zginiemy — wzruszył ramionami i odpalił samochód, jadąc do swojego domu, który był nawet daleko.
- nie mów tak — powiedziałem smutnym głosem i spojrzałem przed szybę, patrząc na inne jadące samochody i je oceniałem w myślach.
Lee tylko westchnął i dalej jechał do domu. Nie jechał zbyt szybko ani zbyt wolno co Jisungowi bardzo pasowało. Po chwili Minho spojrzał chwilowo na młodszego, ale szybko odwrócił wzrok, ponieważ był kierowcą. Tak szczerze to nie znali się praktycznie w ogóle. Tylko raz mieli taką dłuższą rozmowę jakiś rok temu, ale żaden z nich do tamtej rozmowy.
Rok temu.
Lee Know's pov.
Było już ciemno, a ja stałem przy barierce na moście patrząc przez siebie pustym wzrokiem myśląc o wszystkim. Czułem jeszcze niezaschniętą krew na swoich udach i nadgarstkach. Nie miałem pojęcia, ile już tutaj byłem. Może godzinę, dwie, trzy? Nie wiem. Jednak gdy się ocknąłem, to westchnąłem i wyjąłem telefon — 03:56.. — powiedziałem pod nosem, i przy okazji zobaczyłem datę. Był dzisiaj 25 października, moje urodziny oraz data śmierci moich rodziców. Zaszkliły mi się oczy i się lekko uśmiechnąłem, chowając telefon. Cholernie za nimi tęskniłem. Byli niesamowitymi ludźmi. Zawsze się o mnie troszczyli, zajmowali, kochali oraz przeprowadzali naprawdę trudne dla mnie rozmowy, gdy tego potrzebowałem. Byli moimi bardzo bliskimi przyjaciółmi oraz rodziną.
Nie ma ich już ze mną 4 lata. Spojrzałem w dół czując łzy spływające po moich policzkach i się zaśmiałem następnie patrząc w niebo - mamo, tato.. Nie ma was już ze mną 4 lata. Tęsknie, wiecie? - zaśmiałem się ze swojej własnej głupoty, że gadam do nieba. Ciekawie by to wyglądało z boku - Trudno mi jest bez was.. Byliście moimi jedynymi przyjaciółmi oprócz Jeongina. Pamiętacie go? To taka słodka mała kluska, która co tydzień miała inny kolor włosów - zaśmiałem się lekko na myśl o swoim przyjacielu - U niego wszystko dobrze. Mam nadzieje, że u was też, bo u mnie nie. Odkąd was nie ma jest mi trudno.. Kurwa, już to mówiłem. Byłem nawet w jebanym psychiatryku - przełknąłem ślinę - nie chce żyć przez was, nie potrafię, nie umiem, nie daje już rady.. Jednak za chwile nie będzie to już problemem, bo zaraz u was będę - uśmiechnąłem się do księżyca, chociaż łzy mi spływały po policzkach. Po chwili zacząłem wchodzić na barierkę, żeby w końcu ze sobą skończyć. Gdy już miałem skakać to usłyszałem krzyk i nawet się nie zdążyłem odwrócić, gdy ten ktoś mnie odciągnął od barierki oddychając szybko i przytulając do siebie - kim ty do chuja jesteś - powiedziałem zdenerwowany.
- Minho czemu.. - usłyszałem przerażony głos 17-latka z mojej klasy. Han Jisunga.
- Jisung? - odsunąłem się patrząc mu w oczy - co tu robisz? jest jebana 4 nad ranem a ty zamiast spać jesteś tutaj. W tym momen- - nie dokończyłem, ponieważ ten się odezwał.
- Nie! Nie idę do żadnego domu widząc cię w takim stanie w takim miejscu. Aż tak mnie nie pojebało. Idziemy kurwa - powiedział zdenerwowany i wsadził mnie do taksówki, w której przed chwilą pewnie się znajdywał i sam wsiadł i podał swój adres.