- Tama widziałaś gdzieś książkę o historii Inazumy? - zapytałem białą kotkę, która siedziała obok mnie, obserwując uważnie jak rozpakowywałem, dużą ilość kartonów oraz torb
- Miau - odpowiedziała, ocierając się pyszczkiem o jedno z pudełek
- No tak, dziękuje - rzekłem z głupim uśmiechem, otwierając to i wyjmując odpowiednią książkę - będę musiał ją poczytać - mruknąłem pod nosem, odkładając ją na stoliczek kawowy z cichym westchnięciem.
Przeprowadziłem się tu z Fountaine, ponieważ miałem słabe relacje z rodzicami. Częste kłótnie, poniżanie i czasem nawet fizyczny ból, sprawił że nie wytrzymałem, postanawiając wrócić do mojego rodzinnego miasta, Inazumy. Nie było mnie tu dobre 15 lat, ale mimo to te miejsca są dla mnie najbliższe. Przywołują najlepsze wspomnienia, które są mgliste, ale przyjemne.
Kiedy byłem jeszcze dzieckiem, każdy uważał mnie za dziwnego, zawsze gadałem jakieś rzeczy o historii Inazumy, których nawet nie miałam prawa znać, bałem się burzy oraz wysokich schodów. Co jest w tym strasznego? Nie wiem, jednak zawsze doprowadzały mnie do ataku paniki i dużej ilości mglistych, nie wyraźnych obrazów, na których jedynie znajdowało się wiele krwi oraz błyskawic. Moja głowa była zasypana koszmarami z tym związanym. Nie raz budziłem się w środku nocy, cały zalany łzami z powodu tego samego snu.
Też z opowieści mojej matki wynika to, że nigdy nie mogłem znaleźć znajomych. Chciałem rozmawiać jedynie z białowłosymi osobami, często chcąc je przytulać, nie ważne, czy byli obcy, czy nie. Ale jaki to miało sens? Przecież to niedorzeczne, ale jednak prawdziwe. Zawsze takie osoby w moich oczach wydawały się przemiłe, wspaniałe, kochane i urocze. Tylko czemu? Przecież już on oraz to wszystko nie ist-
Przerwałem moje rozmyślenia przez nagły trzask, na co od razu odwróciłem się w tamtą stronę
- Tama - zawołałem, widząc jak wyskakuje, przez okno na parapet - Wracaj tu - skarciłem ją, wstając z podłogi, na której siedziałem i podchodząc do okna, żeby ją stamtąd zabrać
- Miau! - odparła, zeskakując i zaczynając uciekać
- Hej! - krzyknąłem, ruszając szybko do wyjścia, zakładając jedynie kapcie w kotki i wybiegając za nią - Tama! Nie uciekaj! - zawołałem za nią, widząc ją na chodniku, przy tym chcąc ją złapać.
Po chwili biegania, zniknęła za murkiem, a gdy dogoniłem ją gwałtownie się zatrzymałem.
- Em Hej - przywitałem się z głupim uśmiechem, drapiąc się po karku, przez widok uroczego niższego chłopaka. Miał białe włosy z czerwonym pasemkiem, ubrany był w trochę za duży na niego bordowy sweter i ciemne spodnie.
- Cześć, to pewnie twój kot? - zapytał z lekkim uśmiechem, a Tama zaczęła się lekko do niego miziać - i wybacz twój kot na mnie wskoczył.
Ten chłopak wygląda tak znajomo, jakbym już go kiedyś widział... tak jak poznałbym go dobre tysiące lat temu. Czemu patrzenie na niego sprawia, że chciałbym się na niego rzucić i zacząć płakać w jego ramiona? Co w nim takiego jest? Przecież to tylko randomowa osoba, którą pierwszy raz widzę na oczy. Jednak on...
- A-a t-tak - odpowiedziałem dopiero po chwili, trochę zamieszany, czując dziwne uczucie w sobie - Uciekła przez otwarte okno i nie musisz przepraszać - oznajmiłem automatycznie miłym tonem, zerkając na kotkę, potem znów na jego twarz. Kiwnął głową, przyglądając się uważnie mojej twarzy, jakby czuł to samo co ja.
Tama przeskoczyła na moje ramie, zaczynając miauczeć podirytowanie
- co się dzieje Tama? - zapytałem zdziwiony jej zachowaniem, a ta jedynie dała mi z liścia w koci sposób, na co zamrugałem, a chłopak cicho się zaśmiał.
- miau - miauknęła, dopiero po chwili wskakując teraz na ramie białowłosego
- Tama nie skacz po ludziach - skomentowałem, krzyżując ręce, a ona się nie posłuchała, zaczynając miziać się do jego policzka, a co on lekko ją pogłaskał, uśmiechając się uroczo, co spowodowało, że moje serce szybciej zabiło
- Jeśli mogę spytać, jak się nazywasz? - zapytał nagle, przyglądając się mi
- A- nazywam się Tomo - odparłem, wyrwany z myśli, podając mu rękę z uśmiechem, którą on od razu złapał, a gdy miał już odpowiedzieć zadzwonił jego telefon
- Halo? - zapytał, odbierając - oh dobrze już idę Beidou - odpowiedział po chwili, a Tama przeskoczyła na moje ramię
- Muszę już iść - oznajmił, uśmiechając się przepraszająco - miło było cię poznać - rzekł jeszcze, puszczając moją rękę i zaczynając biec
- A mogę poznać twoje imię?! - zawołałem jeszcze, ale nie otrzymałem odpowiedzi, przez co wyschnąłem - no nic wracajmy łobuzie - mruknąłem, głaszcząc Tamę, która schowała się w mojej czerwonej bluzie, po tym ruszyłem w stronę domu.
Po jakimś czasie ogarnąłem już kuchnie oraz salon, które były jedynie przedzielone blatem. Pokoje udekorowane były dużą ilością figurek, zdjęć oraz tego typu rzeczami, na przykład na stoliku kawowym leżała sporych rozmiarach figurka kota szczęścia, Maneki-Neko. Na półkach znajdowała się figurka Buddy jak i pudełko z koralikowymi bransoletkami, którą jedną miałem na ręce.
- Dużo udało się zrobić - skomentowałem dumnie do siebie z uśmiechem, opierając dłonie o biodra
- miau - odparła Tama, wskakując na moje ramię, na co cicho się zaśmiałem, głaszcząc ją po głowie, przez co zaczęła się do mnie miziać oraz cicho mruczeć.
Znalazłem ją kilka lat temu na ulicy, bardzo przemarzniętą. Była wtedy dość sroga zima, a ona kuliła się gdzieś w koncie, próbując znaleźć chodź trochę ciepła. Kiedy ją zauważyłem od razu ostrożnie podszedłem, podając jej rękę do powąchania, żeby mi zaufała. Tama od razu zaczęła ocierać się o moją rękę, przez co delikatnie ją podniosłem, chowając do mojej kurki. Kotka od razu się wtuliła, a ja zabrałem ją do domu. Oczywiście nie obeszło się bez konfliktu od strony moich rodziców, jednak po jakimś czasie przestali i nawet ją polubili.
- No dobrze Tama, chyba czas na jedzonko - oznajmiłem, przerywając moje wspomnienia, przy tym uśmiechając się do niej
- Miau! - zawołała szczęśliwie, zeskakując i wręcz biegnąc do kuchni.
Poszedłem za nią, biorąc jej miskę, po tym od razu ją opukując oraz wsypując tam kocią karmę z najlepszym składem na rynku, zerkając co jakiś czas na nią, jak kręci się dookoła moich nóg i miauczy.
- Dla ciebie Tama - rzekłem, kładąc na podłodze, przez co od razu zaczęła wcinać ze smakiem, wtedy ktoś zadzwonił dzwonkiem
- hm? - mruknąłem trochę zdziwiony, idąc na korytarz i otwierając drzwi...
----------------------
Tak więc to był pierwszy rozdział :D miałam sporą wenę więc popisałam. Postaram się wstawiać rozdziały dosyć regularnie, ale raczej nic nie obiecuje, kto czytał mój wcześniejszy Fanfik wie jak to wyglądało, jednak mam nadzieje, że z tym będzie inaczej-
Dziękuję za przeczytanie, mam nadzieje, że się podobało :3
bonnus:
CZYTASZ
~ Zbyt znajomy... ~ TomoKazu ~
FanfictionObcy dla siebie, jednak nie do końca Dusza pamięta To wszystko Setki, tysiące lat samotności... radości oraz nie zapomnianej miłości...