Rozdział 19

80 7 15
                                    

Sarina powoli odłożyła na ziemię martwe ciało dziewczyny, na której się pożywiła. Kucnęła przed nią i pieszczotliwie przeciągnęła dłonią po jej włosach. Dawno już straciła wszelkie skrupuły, a ludzkie uczucie i emocje były jej kompletnie obce. Zapomniała już jak to było czuć wobec kogoś troskę, współczucie i żal. Teraz jednak coś nowego i równocześnie pierwotnie starego odezwało się w jej sercu. Dlatego, że rysy zmarłej przynosiły jej na myśl Astrę.

Potrząsnęła głową. Nie może pozwolić sobie na taką słabość. Istar, a po nim inni od razu by to wykorzystali. Musi pozostać twarda jak stal, nieugięta. Odrzucić na bok wszelkie ludzkie tęsknoty. Od dawna była dziką zwierzyną. Tylko dzięki temu przetrwała w tym podłym świecie. Żadna litość, którą czułaby w sercu nie uratowałaby jej życia. Niegdyś, wcześniej, na początku było inaczej. Tak, było inaczej, kiedy próbowała zachować w sobie przynajmniej wspomnienie dawnej Sariny, ale to jedynie za każdym razem doprowadzało ją do granicy śmierci. Zbyt często ryzykowała własnym istnieniem, by ponownie dać się zniewolić ludzkim emocjom.

Usiadła na fotelu zajmowanym uprzednio przez Istara i zajrzała do porzuconego przez niego kieliszka. Powąchała jego zawartość, odnajdując w nim znajomy zapach. Minęły dziesiątki lat, nim ostatni raz piła wino. Nagle zatęskniła za jego smakiem. Za smakiem mięsa i pszennych bułeczek. Teraz znała jedynie gęstą, gorącą krew.

Przytuliła policzek do zwiniętej pięści i wystawiła nogi w kierunku ognia z kominka. Ciepło delikatnie muskało podbicie stóp. Wkrótce jednak przywołało wspomnienie kąsającego gorąca, kiedy próbowano spalić ją na stosie. Westchnęła i wciągnęła nogi na fotel, podwijając je pod siebie. Po chwili w progu stanęli uczniowie Cytadeli. Dwóch krzepkich czarowników podniosło zwłoki i wyniosło na zewnątrz. Za nimi pojawił się Istar, zasłaniając ciałem wejście.

Kiedy przyprowadzono jej dziewczynę, od razu wyszedł, mamrocząc coś pod nosem, jakby nie mógł znieść jej widoku. Czmychnął jak tchórz i wrócił dopiero teraz, kiedy skończyła.

Obrzuciła go przeciągłym, znudzonym spojrzeniem, czując na własnej twarzy, że sam intensywnie się jej przygląda.

– Mam nadzieję, że ci smakowało. Niestety nie miałem pod ręką żadnego młodzieńca, na którego stratę mógłbym sobie pozwolić.

Uśmiechał się, podnosząc tylko jeden kącik ust w górę. Niedbale oparł się o komodę, krzyżując ramiona na piersi.

– Twój wierny piesek Balro ci nie towarzyszy? – zapytała. – Ach, wybacz. Zapomniałam, że rozerwałam mu gardło.

Uśmiech wciąż nie schodził z nadąsanych ust Istara, choć niepokojący, groźny błysk rozjarzył jego oczy, gdy raczyła go tą półprawdą.

– Zresztą – kontynuowała tym samym beztroskim tonem – jest coś żałosnego w fakcie, że znasz moje preferencje smakowe – wycedziła.

– To nietrudne, jeśli pozostawiasz po sobie sznur martwych pięknych chłopców.

– Owszem, tak było mój drogi, ale te czasy już dawno minęły.

– Doprawdy? – zdziwił się. – Sądziłem, że zaledwie w zeszłym tygodniu urządziłaś tę rzeź w Clovelly, kiedy pożywiłaś się na dwunastu mężczyznach, porzucając ich truchła, by gniły przy wiejskiej studni. Ale cóż, być może to dlatego, że dla mnie wieki mijają jak sekundy. Przypomnij mi tylko jak na ciebie wtedy wołano? Bestia z Clovelly?

Sarina wzruszyła ramionami.

– Dziwka z Clovelly – poprawiła go. – Zresztą od kiedy nauczyłam się przywiązywać do siebie ludzi, pożywiałam się głównie na tych, którzy sami tego chcieli. Zabijanie stało się zbędne.

Dziewczyna z trumny [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz