Grań
Istniał kiedyś człowiek, który miał na siebie plany.
Robił co mógł, aby nie zostać zapomnianym.
Wiele razy został skrzywdzony przez zwykłych drani.
Pewnego dnia jednak obudził się w dziwnej grani.
Pod nim znajdowała się piękna zieleń, przed nim zaś tylko skały.
Zaczął zachowywać się niepodobnie do siebie, jakby nawiedził go atawizm.
Piękno, nie wywoływało u niego już niczego poza wstrętem.
W każdym miejscu walczył o szczęście jakby współdzielił je z sępem.
Nie wiedział co począć, musiał jednak zejść z owej skarpy.
Mówiono mu, że jest wilkiem, więc postanowił walczyć.
Gdy zstąpił na miękką trawę, zdał sobie sprawę, że uroda tego miejsca jest naprawdę przednia.
Dużo zwierząt, zroszona deszczem trawa, duże rośliny, oraz małe drzewka.
Przypomniała mu się jego dawna sympatia, miłość, która umknęła za biegnącym nieopodal zającem.
Zając, spostrzegł królika, lecz ten był po drugiej stronie rzeki, zającowi jednak oczy błysnęły niczym świeżo zahartowane ostrze.
Nie zastanawiając się, z nadzieją w swoich małych oczkach skoczył do królika, opierając się na swej miłości do niego jakby była mostem.
Miłość, otulona, upatrująca wiarę,w swej zawsze odważnej i bezinteresownej siostrze.
Spacer szybko zakłócił mu ten sam sęp, który wcześniej siedział na skale.
Teraz lata żywo nad głową mężczyzny, mimo że wcześniej siedział otępiale.
Próbował go przepędzić unosząc rozpaczliwie w niebo swe dłonie.
Sęp nie odpuszczał i objawiał się to po lewej, to po prawej stronie.
Nagle napastnik wydał przerażony dźwięk i odleciał wysoko jakby chciał przybić piątkę chmurze.
Przed oczami mężczyzny stał wesoło duży słoń, unoszący swoją trąbę radośnie ku górze.
Patrzyli tak na siebie, ze skupieniem wbijając nawzajem wzrok.
Aż nagle słoń zniknął i nastała noc.
Temperatura 12 stopni, wilgotność na poziomie 20%, watahy wilków szykują się do polowania.
Roślinożercy wracają z pastwisk szykując się do snu i formując ponownie w zwarte stada.
Spojrzał w niebo, na księżyc, niebieski kolega ordynarnie obnażył przed nim swój każdy krater.
Wystawiony sam na polu spostrzegł jak jeleń odgania zające buszujące niedaleko w trawie.
Las wydawał mu się idealny, niczym książka przepełniona treścią.
Dwa kruki siedzące na gałęziach obdarzyły go przelotnie swą myślą i pamięcią.
Usiadł na kamieniu myśląc jaki jest w tym dalszy cel.
Czuł na sobie wzrok nocnego wędrowca siedzącego na jednym z drzew.
Nagle opanowała go odwaga do działania, gdy naprzeciwko stanął lew.
Poczuł jak w żyłach pulsuje mu adrenalina, a do głowy uderza krew.
Spojrzał jeszcze w nieboskłon, jakby znajdował się w potrzebie.
Nagle zobaczył potężnego ptaka krążącego po niebie.
Zwierzę gwałtownie zaczęło lecieć w jego stronę dodając mu otuchy jakby zobaczyło pokarm.
Jednak to nie był orzeł, tylko zwykła sroka.