Siedziałam nerwowo na krześle w drugiej ławce. Uczniowie przede mną byli uprzywilejowanymi pupilkami i z łatwością mogli śledzić drogę palca poruszającego się po dzienniku. Dopóki się nie zatrzymał. Nabrałam nerwowo powietrza. Po głowie chodziła mi tylko jedna myśl, abym to nie była ja. Chociaż byłam przygotowana. Zaczęły pocić mi się ręce. Nerwowo zaczęłam szukać chusteczki. Gdy nagle usłyszałam:
– Piotr Zając.
– Nieobecny – odpowiedziała cichym głosem Agnieszka.
Oczywiście Agnieszka musiała się odezwać - pomyślałam sobie. Wiadomo, że była sprawdzana obecność na początku lekcji. Widziałam minę pani profesor. Nic nie powiedziała. Dalej była poważna. A Agnieszce cóż nie wyszło zwrócenie na siebie uwagi. Na szczęście pani profesor ignorowała pupilków, do których należała Agnieszka.
Palec znowu ruszył, sunąc w dół dziennika. Nagle się zatrzymał na dłuższy czas. Myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi. Musiał być już stopień, bo palec wznowił wędrówkę po liście.
– Jacek Gęgała – usłyszeliśmy.
Wstał. Wziął zeszyt ćwiczeń i stanął na baczność przy biurku nauczycielki.
– Pani Profesor, nie traćmy może czasu. Cenny on dla mnie jak i dla pani. Wpisze mi pani profesor jedynkę. Gdy to usłyszałam, pomyślałam - nieuk nobla tak szybko nie zgarnie. Chociaż to bywa i mylące, bo walczyć też umieć trzeba, a nie wywieszać białą flagę. Kolega Gęgała szybko znalazł miejsce w swojej ławce.
– No dobra młodzieży, jak to ma dziś tak wyglądać, to zróbmy może inaczej. Ktoś może jednak na ochotnika? Albo inaczej ... Pani profesor zamknęła energicznie dziennik i rozejrzała się po klasie. Nie unikałam z nią kontaktu wzrokowego i tutaj był mój błąd. Jej oczy zatrzymały się na mojej osobie.
– No to może ty – powiedziała.
– Ty się nazywasz? - kontynuowała.
– Weronika Gęś.
– Tu Gęś, tam Gęgała... Czy wyście się umówili?! No dobrze, zapraszam.
Weronika szła na ten środek jakby szła po ruchomych piaskach niby równo, ale iść się nie da.
– Ktoś jeszcze chce dołączyć? – dodała pani profesor.
W sali nastąpiła głucha cisza.
– Wymień wszystkich bogów greckich, których poznaliśmy na ostatniej lekcji.
Weronika powoli zaczęła wymieniać.
- Omawialiśmy Dzeusa - zaczęła. W między czasie w klasie można było usłyszeć cichy śmiech. Wszystkim się wydawało, że popełniła błąd i był to Zeus. Pani profesor to zignorowała. Powiedziała dobrze. Pozostałych wymieniła już bez reakcji klasy.
– Dalej czyim synem był Dzeus ? – zapytała pani profesor, jakby specjalnie ucierając uczniom nosa.
Padła znowu prawidłowa odpowiedź. Następnie pytała o atrybuty poszczególnych bogów. Weronika z nich niektóre znała, inne nie. Pani profesor wzięła do ręki dzienniczek Weroniki, mrucząc coś niezrozumiałego przy tym kilkukrotnie. Wpisała stopień bez słowa. Dziewczyna spojrzała na ocenę, ale nie dała po sobie poznać emocji, zachowując kamienną twarz.
Profesor Gawecka przeszła do lekcji. Posłuchaliśmy o cywilizacjach starożytnego wschodu. Temat dotyczył Mezopotamii i Egiptu. Wiadomo, każdy różnie zapamiętuje. Dobrze robić notatki. Podręcznik zawierał informacje, ale bez wątpienia pani profesor była najlepszym źródłem informacji na kartkówkę. Głośny dźwięk dzwonka rozległ się nieoczekiwanie.
CZYTASZ
Prywatne Zapiski Weroniki
AdventureHistoria opowiada życie szkolne Weroniki, która prowadzi pamiętnik. Jej przekleństwem są listy, które dostarczają jej różnych wrażeń i emocji.