Rozdział 1

24 24 1
                                    

"Narodziny zła"

Toby zaczął naukę w jednym z lepszych liceum w mieście. Osiągał niesamowite wyniki w nauce oraz wykazywał się dużą inteligencją emocjonalną. Nie posiadał zbyt wielu znajomych, większość życia spędzał w domu na kształtowaniu się oraz grze na gitarze. Nie zamierzał łączyć przyszłości z muzyką, podchodził do tego hobbystycznie.

2 września 2013 roku rozpoczął się jego pierwszy oficjalny dzień w szkole średniej. Chłopiec nie odnalazł się w nowej klasie, ale za to zdobył zainteresowanie starszych uczniów dzięki swojemu nietypowemu wyglądowi. Nie był nękany, rówieśników przerażał wizerunek chłopca dlatego niechętnie z nim rozmawiali.

Tydzień minął w miarę spokojnie, nieraz chłopiec zauważał spory ruch wokół swojej osoby, zwłaszcza jednej 4-osobowej grupy. Śledzili go na każdym kroku, jednak Toby nic sobie z tego nie robił, wręcz było mu to na rękę. Pewnego dnia na długiej przerwie, został zaczepiony przez dwójkę z nich. Mikey'a i Leona, wyróżniali się swoim niespotykanym stylem. Nosili szerokie ubrania zdobione w przeróżne wzory. Mieli  na sobie długie srebrne łańcuchy sięgające im po samą pierś. Na ich rękach widniały kolczaste bransoletki. Wyraźnie przygladali się chłopcowi starając się nie pominąć ani jednego szczegółu. W pewnym momencie Tobiasz się odezwał.

- Mogę wiedzieć czego ode mnie chcecie? - Spytał zirytowany.

Obaj spojrzeli się na siebie po czym jeden z nich uniósł głos.

- Nie chcemy być wścibscy, ale powiedz nam czy widzisz cokolwiek przez tą opaskę? - Zapytał Mikey.

- Tak. - Odpowiedział. - To tyle?

- Kolega chciałby przymierzyć. - Powiedział.

- Wolę nie. - Rzekł. - Możecie już pójść.

- Nie zepsujemy ci jej przecież mały. - Oznajmił. - Bądź tak miły dla starszego kolegi, strasznie mu się spodobała.

Chłopak zaczął kierować się w stronę wyjścia. Wtedy jeden z nich, Leon złapał go za dłoń. Toby zaczął się szarpać lecz bezskutecznie. Chwilę później nieznana mu dziewczyna odepchnęła chłopca od niego. Po ich reakcji dało się poznać, że kobieta była im znajoma. Urodą przypominała mu pielęgniarkę, która opiekowała się w nim szpitalu osiem lat temu.

- Zostawcie kolejnego pierwszoklasistę. Chyba, że chcecie mieć znowu przejebane u dyrektora.- Powiedziała stanowczo.

- Ellie, daj spokój my tylko się wygłupiamy, prawda młody? - Spojrzał z pogardą na chłopca.

Toby milczał, a dziewczynie widocznie się to nie spodobało. Na oko była gdzieś w ich wieku. Spławiła chłopców i spojrzała na Tobiego.

- Wszystko w porządku? - Zapytała. - Nie przejmuj się tą bandą lamusów. Mocni są tylko w gębie.

- Tak, dziękuję. - Odpowiedział.

Dziewczyna starała się nie przyglądać twarzy chłopca, lecz było to silniejsze od niej. Na jej szczęście Toby wyraźnie zrozumiał jej intencje. Nikt nigdy nie wstawił się w jego obronie, poczuł dziwne uczucie. Miał ochotę się uśmiechnąć, ale jego twarz nie zdradzała żadnych emocji.

- Miałem wypadek. - oznajmił.

- Ah, przepraszam nie chciałam. - Zawstydziła się.

- W porządku, rozumiem. - Odparł po czym odszedł w swoją stronę. - Jeszcze raz dziękuję.

- Jestem Ellie. - Oznajmiła. - A ty?

- Toby. - Odpowiedział .

Chłopak skończył lekcje późnym wieczorem, zegar powoli zbliżał godzinę 17. Toby poruszał się nie uczęszczanymi alejkami. Było zdecydowanie szybciej niż miastem pełnym korków. Droga zajmowała mu nie więcej niż 30 minut, choć czasem zdarzały się komplikacje w postaci pijanych ludzi. Uliczki oświetlały dwie lampy, a tuż obok nich leżały sterty worków wypełnionych śmieciami. Rzadko tutaj witała śmieciarka.

- Hej młody. - Powiedział donośnie głos z oddali. - Masz może ognia?

- Nie palę. - Odparł.

- W takim razie ja też. -  Roześmiał się.

- Cieszę się. - Rzekł sarkastycznie.

- Fajna opaska. - Stwierdził. - Jesteś niewidomy?

- Widzę wszystko doskonale. - Uśmiechnął się. - Nie musisz się martwić.

- A to też widzisz? - Zza jego pleców wyłonił się drugi mężczyzna.

Chłopak się zdenerwował, ale nie dał tego po sobie poznać. Mężczyźni nie wyglądali na bandytów, ale na zwyczajnych przechodniów też nie. Być może obaj jeszcze nie ukończyli nauki. Dając im może z 20 lat pewnie by go wyśmiali.

- Nic ci nie zrobimy. Spokojnie. Jestem Issac. - Rzekł czarnowłosy chłopak gaszący papierosa. - Tamten drugi to James. Boi się nawet mrówkę skrzywdzić.

- Haha, zabawne - parsknął śmiechem mężczyzna.

- Toby. Miło poznać. - Odparł z ulgą.

- Wzajemnie. Więc Toby, powiedz mi czy życie ci nie miłe, że sam się przechadzasz tak niebezpiecznymi drogami? - Uśmiechnął się szeroko brunet.

- Szybsza droga, czas to pieniądz. - Rzekł chłopiec.

- Już mi się podobasz haha, interesujesz się czymś? - Spytał Issac.

- Gram na gitarze elektrycznej. - Odpowiedział.

- Oh, tak się składa że mamy własny zespół, dwuosobowy, ale zawsze coś. Szukalismy gitarzysty, wszędzie rozwieszaliśmy ogłoszenia, ale na marne. A tu takie coś. To nie przypadek. - Odparł. - Zdajesz sobie z tego sprawę?

- Też tak myślę. - Odpowiedział.

- Cóż, jeśli będzie nam dane się ponownie spotkać to coś z tym zrobimy. Teraz żegnaj, robota wzywa. - Zaśmiał się James. - Zobaczymy czy to sprawka losu, co młody?

- Tak, na mnie też już czas. - Powiedział. - W takim razie do zobaczenia.

Nim się obejrzał mężczyźn już pochłonęła ciemność. Przez całą drogę rozmyślał o tym dziwnym spotkaniu, te miasto coraz bardziej go zadziwiało. Jednak dla niego to nie było nic nieprzyjemnego, lubił rozrywkę. Po powrocie do domu ćwiczył grę na gitarze, napisał nawet wlasny utwór. Toby był pewien, że te spotkanie to tylko zwykły przypadek, a tą dwójkę mężczyzn już nigdy więcej nie zobaczy, a jeśli tak to śmiał wątpić, że go rozpoznają. Ale być może się mylił. Chciał się mylić.

SkazanyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz