Ten dzień był dla Harry'ego dość spokojny. Osoby przychodzące do księgarni nie podnosiły mu ciśnienia, co oznaczało, że te cięższe dni prawdopodobnie już przeminęły. Co do reszty, przez cały czas jedynym o czym myślał nie był powrót do domu i wzięcie przyjemnej kąpieli pośród bąbelków, a kolejny liścik jaki dostanie i będzie mu dane przeczytać.
Te różowe karteczki ze słodkimi notkami wywoływały w nim radość, a komplementy w nich zawarte dodawały mu większej pewności siebie i samoakceptacji, za co naprawdę chciał podziękować nieznajomemu. Fakt, iż ktoś fatygował się specjalnie dla niego, aby stworzyć coś takiego było czymś, w co nie mógł uwierzyć.
W podskokach udał się na zaplecze. Otworzył szafkę i rozejrzał się po niej, marszcząc brwi, gdy nie zobaczył papieru o charakterystycznym kolorze. Podniósł swoje ubrania, szukając liściku, jednak nigdzie go nie znalazł.
Natychmiast posmutniał. Podczas pracy nie zdołał zauważyć żadnego przyczepionego tekstu, dlatego był pewny, że znajduję się w szatni.
Wyszło na to, że jego cichy wielbiciel zrezygnował z dawania mu prezentów.
Nieco przygnębiony zabrał kurtkę z wieszaka i po nałożeniu skierował się do wyjścia ze sklepu. Z daleka zobaczył, że Niall stoi za kasą i obsługuje ostatniego klienta z kolejki, dlatego postanowił jeszcze na chwilę do niego podejść, aby przy okazji zakupić kolejną książkę do jego domowej kolekcji.
- Żałosne zachowanie, Styles. - sarknął chłopak kasując lekturę.
- Nie wiem o czym mówisz - odpowiedział ze wzruszeniem ramionami - Właśnie, zastanawiałem się, czy robisz coś teraz? Może moglibyśmy...a nie, bo ty masz teraz zmianę, no tak, zapomniałem.
Roześmiał się głośno na oburzony wyraz twarzy Horana. Zabrał z lady kupioną powieść romantyczną i schował go do kieszeni płaszcza. Postał jeszcze kilka minut i porozmawiał z Niallem na luźne tematy do momentu, aż kolejny klient nie stanął w kolejce, przerywając im wolną chwilę.
Już miał wychodzić, kiedy przypomniał sobie o jednej rzeczy. Odwrócił się w stronę mężczyzny i krzyknął jego imię, by zwrócić na siebie uwagę.
- Co tam? - zapytał blondyn.
- Wiesz może, czemu nie było dzisiaj Louisa w pracy?
- Miał chyba jakieś sprawy rodzinne, jeśli dobrze pamiętam. - odpowiedział i wrócił do obsługiwania starszej pani.
Harry pokiwał tylko głową i przekroczył próg wyjścia z lokalu.
Przez chwilę chciał napisać do Louisa i zapytać, czy wszystko w porządku albo jak się czuje, jednak wtem przypomniał sobie jedną, zasadniczą rzecz, która uniemożliwiała mu wykonanie zadania. Albowiem nie miał do niego numeru.
Postanowił więc dowiedzieć się wszystkiego jak ten wróci do pracy, oczywiście, jeśli ten będzie skory do rozmowy. Dodatkowo, dzięki temu będzie mógł spędzić z nim więcej czasu na konwersacji z czego cieszył się chyba bardziej niż powinien.
Lubił z nim rozmawiać, przychodziło mu to wyjątkowo łatwo, nie musiał się stresować ani uważać na słowa. Chociaż czasem był nieco onieśmielony, starał się pozostać opanowanym. Ten nigdy nie dał mu powodów do wstydu, zawsze go uważnie słuchał i odpowiadał na zadane pytanie. Nie oceniał, jedynie zapewniał, że przy nim może być sobą.
Harry naprawdę żywił do niego sympatię i czasem zastanawiał się, czy szatyn zachowywałby się podobnie, gdyby byli w związku. Za każdym razem jednak niemal natychmiast beształ się za tak odważne myśli. Nie wiedział nawet czy ten interesuje się tą samą płcią, a jeśli by tak było to czy był z kimś w związku?
Mimo wszystko był typem marzyciela, a jego skrywana dusza romantyka mu tego nie ułatwiała.
CZYTASZ
Love hides in the corner || l.s
RandomHarry pracuje w księgarni, gdzie podczas jednej ze zmian, dokładniej pierwszego lutego, znajduję liścik miłosny. Tak dzieje się przez kolejne dni, a on coraz bardziej potrzebuje dowiedzieć się, kto jest jego tajemniczym wielbicielem. Nie wiedział...