rozdział 1

589 28 2
                                    

Ten dzień zapowiadał się identycznie, jak całe te pięć lat. Te monotonne i nudne lata w życiu Lupina. Każdy dzień opierał się tylko o przebywaniu w sądach, lub wykonywaniem zadań dla zakonu. Dzisiaj wilkołak nie miał sił kłócić się z recepcjonistkami i innymi osobami, ale obiecał sobie, obiecał Syriuszowi no i Harremu.

-Tak, jezu czy pani mówi prawdę? - Wilkołak był bliski płaczu.

- Oczywiście, mi też jest miło, Remusie. Przychodziłeś do mnie od pięciu lat i wreszcie udało się! - To była adwokatka która towarzyszyła Lupinowi, przez te 5 lat. Podczas tego czasu bardzo się zaprzyjaźnili.

-Kiedy go wypuszczą? - Wilkołak już nie powstrzymywał płaczu.

-Jutro rano, albo w ostateczności wieczorem. A teraz Lupin, idź odpocząć - powiedziała łagodnie odchodząc.

Tak, Lupin wrócił do domu, ale zamiast odpoczywać zaczął sprzątać, jakby w ogóle to miało obchodzić jego chłopaka. Lecz robił to bo nie miał się też czym innym zająć. Położył się wcześnie spać i fantazjował jak zaprojektują pokój chrześniaka, ponieważ jak tylko Syriusz wróci chciałby odebrać wujostwu Harrego, i był pewny że Łapie ten pomysł również będzie pasował.

Gdy już prawie spał, usłyszał natarczywy dzwonek do drzwi. Podszedł, otworzył drzwi i zamiast zwyczajnego listonosza czy kogokolwiek normalnego, zobaczył wielkiego czarnego psa. Oczy zamgliły się obojgu, wilkołakowi i psu.

-Miałeś być dopiero jutro - powiedział Lupin.

- A co przeszkadza ci to? - Powiedział pies już pod swoją normalną postacią czarnowłosego chłopaka.

- Nie, po prostu się nie spodziewałem, a teraz choć do spać.

============================================================

Następny dzień mężczyźni spędzili szukając mebli do pokoju Harrego. Wszystko było w czerwono-złotych kolorach, ponieważ Syriusz uparł się, że wychowają go na porządnego Gryfona. Chociaż Remus próbował go przekonać, że dom nie ma znaczenia, Syriusz jak zawsze miał swoje zdanie którego się trzymał. Gdy skończyli była 14. Pojechali przygotować pokój, żeby był gotowy na wieczór kiedy chcieli pojechać po chłopca.

============================================================

Tymczasem na Privet Drive (nie wiem czy dobrze napisałam jak coś to mnie poprawcie) 6 letni Harry siedział w swojej komórce pod schodami, ściskając antystresową piłeczkę, jego jedyną zabawkę którą wygrał w konkursie w przedszkolu. Gdy wrócił do mieszkania, ukrywał piłkę przed Dudley'em. Niestety nie udało mu się do chłopak najpierw mu ją zabrał, a potem stwierdził, że jest to zabawka dla dzieci i, że jej nie weźmie Harremu. Temu wszystkiemu przysłuchiwała się ciotka. Gdy tylko usłyszała jak jej synek jest ,,szczodry" zawołała Vernona i zaczęli się nad nim zachwycać. 6-latek nie wiedział co zrobić więc stał jak zamurowany i czekał, aż nadarzy się sytuacja, aby uciec do swojego pokoju. Nie zorientował się kiedy zachwycanie się nad Dudziaczkiem, przeszło w kłótnię po kim Duduś jest taki wspaniały . Tego małemu Harremu było za wiele. Prześlizgnął się pomiędzy wujostwem, które nie zwróciło na niego uwagi.

Harry siedział w pokoju od paru godzin, był głodny. Nie śmiał jednak wyjść, po pierwsze nie mógł nic jeść jeśli nie pozwolił mu na to wujek, a on był dzisiaj w złym nastroju. Był też dzisiaj piątek, więc do wujka przyjdą przyjaciele, którzy lubili się dziwnie bawić z Harrym. Nie podobało mu się ściąganie przy nich koszulki czy inne rzeczy, które wymyślali, ale za bardzo się ich bał żeby zaprotestować. I przy okazji wtedy dostawał najwięcej jedzenia. Normalnie jego największą kolacją była kromka z serem, lecz kiedy ,,pobawił" się z wujkami dostawał płatki z mlekiem, które bardzo lubił.

Nie zdziwił się więc, kiedy koło 18 zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie wyszedł nie przywitał się, ale słuchał, żeby wiedzieć co się dzieje.

-Dobry wieczór, jestem Remus Lupin - powiedział jeden dwóch mężczyzn którzy znajdowali się na progu.

- A ja jestem Syriusz - lekko zdenerwowanym głosem powiedział drugi.

W tej chwili Harry stracił zainteresowanie, jeśli oni się przedstawiali to znaczy, że nie są przyjaciółmi wujka. Mały zwinął się w kulkę i usiłował zasnąć, bez powodzenia. Tymczasem na progu dalej toczyła się rozmowa.

- Nie znam państwa - powiedział wuj Vernon, krytycznym wzrokiem patrząc na blizny Lupina - w czym mógłbym pomóc?

- Jestem ojcem chrzestnym Harrego, chcielibyśmy go stąd zabrać - powiedział czarnowłosy.

Vernon już chciał odpowiedzieć, że nie zna żadnego Harrego lecz Petunia go powstrzymała sycząc mu do ucha, że to jedyna opcja, żeby się go pozbyć. Więc Vernon przepuścił nieznajomych przez drzwi.

-Chcielibyśmy go zabrać - wrócił do tematu Remus - czy Harry sprawia jakieś problemy?

Syriusz popatrzył się na niego takim wzrokiem jakby mówił ,, MÓJ CHRZEŚNIAK I PROBLEMY! NIEMOŻLIWE''

-Tak jest to bardzo problematyczne dziecko, cały czas są z nim jakieś problemy.

- No dobrze to wam ten problem zdejmiemy z głowy - wysyczał zdenerwowany Syriusz.

Remus położył mu dłoń na ramieniu, prosząc aby się uspokoił. - A więc chcielibyśmy go zobaczyć.

- HARRRYYY - wydarła się ciotka Petunia. Na co chłopczyk zeskoczył jak oparzony z łóżka i w niecałe pół minuty już stał lekko wystraszony przed wujostwem i dwojgiem nieznajomych... Ale czy do końca nieznajomych? Oczy jednego pamiętał bardzo dobrze, jakby był trochę straszy zastanawiałby się pewnie jak to możliwe, że z tak wczesnego dzieciństwa zachowały mu się jeszcze obrazy w głowie, ale tak było czarnowłosy a dokładniej jego twarz był jedynym przyjaznym wspomnieniem Harrego.

-Hej mały - pan o oczach koloru miodu przykucnął przy dziecku i wyciągnął do niego rękę, która znalazła się na wysokości policzka Harrego, co bardzo wystraszyło dziecko, które cofnęło się o krok.

-Przywitaj się z panem Lupinem, Harry - syknęła Petunia. Więc chłopiec podszedł kroczek do przodu i podał mu bez przekonania rączkę.

-Czy on jest poobijany?!- Prawie krzyknął czarnowłosy. - Czy wy go tu bijecie?!

-Nie. Mówiłem, że chłopak jest problematyczny. Cały czas się przewraca, a teraz bierzcie bahora i spadajcie! - odpowiedział takim samym tonem Vernon.

-Harry... My cię zabierzemy stąd, u nas będzie ci lepiej. A teraz idź się spakować - powiedział Lupin wyczuwając nadchodzącą bijatykę, na szczęście wuja Vernona Remus zabronił Syriuszowi brać różdżkę. Do bijatyki doszło i była bardzo krwawa, kiedy Harry wszedł do pokoju z torbą w której było wszytko co miał. Czyli dwie koszulki, jedna bielizna i jedne dziurawe skarpetki no i na samym dnie rysunek, oka. Było to oka należące do Syriusza, narysował je kiedy na święta dostał węgiel i połowę podartej kartki. Jak na dzieło 6-latka był bardzo podobne do oka z jego wspomnień.

- No ja już cię bardziej nie poturbuję- powiedział Syriusz który podczas starcia został celnie uderzony tylko raz i to w ramie, do Vernona ze złapanym nosem i podbitym okiem.

-Harry idziemy - powiedzieli równocześnie Remus i Syriusz.

============================================================

No to za nami pierwszy rozdział, miło będzie jeśli skomentujecie.

Rozdziały będę publikować jak sobie w ogóle przypomnę, że posiadam coś takiego jak własne opowiadania na wattpadzie, więc raczej rzadko. To do zobaczenia



Woflstar- opieka nad zranionym dzieckiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz