Robimy sobie prezety na wigilie klasowa. Jak zwykle, losujemy imiona. Kto wylosowal martyne? Odpowiedz to dzungla!
Dzien wigilii klasowej - godzina 8:10.
Dzungla wstaje - orientuje sie. Godzina 8:10. Juz do szkoly. Zajebana w akcji. Nie ma prezentu. Podnosi sie, szykuje do szkoly. Je sniadanie. Tu zaczyna sie historia.
Wychodzi z bloku, idzie pieszo do innego miasta. Wchodzi do randomowego bloku, przeszukuje piwnice. Znalazla. Prawdziwy skarb. Tytulowy aniolek.
Zabiera chuja pod pache, tak z nim biegnie ze go zgubila. Patrzy - rozjebany. Bez glowy i nogi. "Japierdole" - wykrzyczala dzungla. Podchodzi, otwiera inventory - ma 4 bloki drewna. Robi crafting table, i aniolek naprawiony. Zastanawia sie czy nie isc na stolarza.
Pod szkola patrzy ze nie ma torby. Biegnie do domu, pierwsze co widzi to torba w pomarancze. Podnosi, patrzy - pogryziona przez babcie. Ale chuj, lepsze to niz nic prawda? Pakuje aniolka i biegnie do szkoly ze sie dymi, strus kurwa pedziwiatr.
W koncu dotarla - daje aniolka martynie. Rozjebany. Glowa i noga odpadly. Matryna sie na nia patrzy. Ona na martyne. Dzungla byla tak wystraszona, ze nic nie jadla bo przelknac nie mogla, troche do niej nie podobne ze nic nie je.
Pomimo ze chujowy prezent, to zajebiste wspomnienia i inside joke.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
