-Panienko, jest Pani gotowa?- pukanie do drzwi wyrywa mnie z transu. Wyprostowałam się na krześle.
-Tak, dziękuje Mary, możesz iść.- powiedziałam w stronę wejścia do mojego pokoju. Po chwili usłyszałam oddalające się kroki. Spojrzałam w lustro. Moje zielone oczy, kiedyś ciekawe i jasne, dzisiaj zmęczone i smutne. Kolejny dzień bycia perfekcyjną, nie muszę robić nic oprócz brnięcia przed siebie, podążając za idealnym planem moich rodziców.
-Dasz radę.- pocieszam sama siebie po czym wstaję i łapię torebkę spoczywającą na łóżku.
Wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni. Usiadłam przy stole, aby zjeść przygotowane śniadanie obok którego stał termos, z kawą na wynos.
Po chwili wyjęłam telefon z kieszeni marynarki. Wyłączyłam tryb "nie przeszkadzać", urządzenie zalało się powiadomieniami. Usłyszałam dzwonek głównych drzwi. Wstałam od stołu, chwytając swoje rzeczy. Kiedy otworzyłam drzwi, wpadła przez nie jedyna osoba która mogła bezkarnie przedostać się przez ochronę, moja najlepsza przyjaciółka- Cassie.
-Słyszałaś już co się stało?- powiedziała podekscytowana po czym dała mi buziaka w policzek na przywitanie.
-Nie, a powinnam?- odparłam spokojnym głosem. Zabrałam kluczyki od samochodu z szafki i pociągnęłam blondynkę za ramię.
-Sabina zerwała z Markiem!- pisnęła.
-I jest to niezbędna mi do życia informacja bo?- przewróciłam oczami otwierając drzwi od garażu. Były tam dziesiątki samochodów należących do moich rodziców, nie używałam żadnego z nich. Kiedy miałam 16 lat po raz pierwszy postawiłam się rodzicom. Poszłam do pracy na zmywak i powoli zbierałam każdy grosz aby uzbierać na coś co należało tylko do mnie. W wieku 18 lat dokonałam zakupu swojego pierwszego samochodu. Od tamtej pory pracowałam na wiele rzeczy sama, bo tylko to daje mi poczucie delikatnej kontroli nad moim życiem.-Po pierwsze, szykuje się dzisiaj EPICKA impreza, a po drugie obydwie na nią pójdziemy.- zagroziła mi palcem i wsiadła do samochodu, podążyłam za nią. Usiadłam za kierownicą i uruchomiłam silnik. Samochód automatycznie włączył cicho muzykę. Wyjechałam z posiadłości
i skupiłam się na drodze.
-Nie wiem czy będę mieć dzisiaj czas.- odparłam. Jedno zdanie wywarło na blondynce coś co nazywam "trybem papugi", będzie mi powtarzać to samo póki się nie zgodzę. Po chwili jej zaparcia rzuciłam niepewną obietnicą, że "może mi się uda", jakimś cudem dzisiaj zadziałało.
Po 15 minutach jazdy, dotarłyśmy na miejsce. Obydwie jesteśmy jeszcze studentkami, ale jesteśmy na etapie stażu. Więc trzy dni w tygodniu przebywałyśmy w jednej z firm mojego ojca.
Zaparkowałam samochód w podziemnym garażu. Złapałam termos z kawą, wysiadłam z auta i dołączyłam do blondynki, która już czekała przy wejściu.
Kiedy wiesz, że jesteś uprzywilejowana? Gdy jedziesz oszkloną windą na samą górę multi milionowej korporacji, mijając prawdziwych stażystów, którzy całe życie harowali na to żeby znaleźć się w tym miejscu, rządzonym przez mężczyzn w garniturach i romansem schowanym w kieszeniach, a ty dostałaś wszystko jak na tacy.
Cassie udało się znaleźć jakiegoś naiwniaka, który robił wszystko za nią, ja musiałam pokazać ojcu, że nawet jeżeli staż to jego robota, to mam umiejętności za które nie zapłacił.
Po kilku godzinach razem z przyjaciółką kończymy pracę i kierujemy się z powrotem do samochodu. Na ostatnim zakręcie do garażu natknęłyśmy się niestety na mojego ojca i jego flotę współpracowników.
-Dzień dobry panie Nox. Jak dziś idzie biznes?- spytałam.
-Witam, idzie dobrze, jedziesz do domu?- odparł ojciec.
-Tak.- odpowiedziałam z dalszą powagą na twarzy.
-Dobrze, czy masz na dzisiaj jakieś plany?- dopytywał dalej, gdy już miałam się oddalić. Spojrzałam się w stronę Cassie która wydęła usta błagalnie, jak małe dziecko. Chciałabym się sprzeciwić, ale nie mogę i choć wiedziałam że będzie zła, w starciu z moim ojcem zawsze wygrywa on.
-Jeżeli czegoś ode mnie potrzebujesz to naturalnie nie mam żadnych.- powiedziałam posłusznie i spojrzałam mu w szare, nigdy niewzruszone oczy.
-Dobrze. Masz być na kolacji, spodziewamy się dziś gości.- rzucił i odszedł a za nim jego parada.
-Tak jest.- szepnęłam sama do siebie.
Odwróciłam się w stronę Cassie, ale jej już nie było. Ruszyłam szybkim krokiem, z nadzieją że jeszcze ją złapie. Gdy dotarłam do garażu, blondynka wsiadała do czarnego samochodu, zapewne wysłanego przez jej ojca.
-Cassie!- krzyknęłam za nią, ale w odpowiedzi usłyszałam tylko pisk opon.
Wyjęłam telefon i wystukałam wiadomość.
"Przepraszam, wiesz że muszę robić co mi każe."
Po zaledwie kilku sekundach dostałam odpowiedź.
"Nie musisz, ja nie jestem posłusznym barankiem jak ty. Od jakiegoś czasu w ogóle nic nie robimy razem, tęsknie za czasami kiedy Ava nie była jednym z pionków swoich rodziców."
Ja też Cassie, ja też.
Zablokowałam telefon. Wiem, że dziewczyna ochłonie. Dla niej życie było kolorowe i proste, bo nie znała prawdy.

CZYTASZ
Where Does It End?
Romance--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- -Żałuję, że nie strzeliłam ci w łeb kiedy tylko miałam okazję.- syknęłam kładąc mój palec wskazujący na jego klat...