15 grudnia

63 4 1
                                    

Chłodny wiatr, dokuczał każdemu śpiącemu uczniowi Hogwartu. Nic dziwnego, wkońcu dziś już piętnasty grudnia. Śniegu przybywało od paru dni, przezco woźny nie miał łatwo. Na jego nieszczęście, dwie osoby nie znały słowa "litość". Natomiast na jego szczęście, istniała osoba która może ich powstrzymać. Tylko że zachorował i teraz siedzi w skrzydle szpitalnym. Woźnemu na razie się upiekło, bo jeden z nich przesiaduje tam większą część czasu. Teraz też tam siedział, pomimo wczesnej pory. Szczerze nie mógł spać, dopóki nie przyszedł do przyjaciela. Gdy dotarł na miejsce było strasznie późno. Odziwo jednak szatyn niespał, a cała noc zleciała im na rozmowach. Chociaż nie rozmawiali ciągle, czasami poprostu byli cicho. Nie przeszkadzało im to, a wręcz przeciwnie.

Pov:Remus

- Remiii~ wiesz że już szusta?- Wykrzyczał chłopak, a raczej próbował. Jego zmęczenie widać było na kilometr. Cera która zawsze była blada, przybrała kolor ściany. Jego Oczy zawsze błyszczały po otworzeniu, teraz powieki nie dawały mi ich ujrzeć. Nawet włosy miał w gorszej kondycji. Nie były tłuste czy brzydkie, nigdy nie mogły takie być. Poprostu wydawały się mniej zdrowe. Ale czy to dobre określenie? Dalej był idealny, więc nie ma to znaczenia.

- Powinieneś iść do dormitorium i się wyspać. Nawet odpuszczę ci dziś lekcje.- Niestety nawet wizja, spania mimo zajęć nie przekonała go. Chodź uważam za urocze, to jednak musi sypiać. Bez zbędnego owijania w bawełne, przesunąłem tułów. Nie musiałem nic mówić, ani gestykulować odrazu wskoczył do łóżka. Nie Będę kłamać, spanie z nim jest o wiele przyjemniejsze. Zawsze szybko zasypiał, dzięki czemu mogłem przyglądać się jego twarzy. Teraz też tak było. Najbardziej lubię przyglądać się jego ustom. Kojarzą mi się z malinami, przez swój kolor. A co za tym idzie, kojarzę je z czekoladą. Maliny w czekoladzie są moją ulubioną przekąską, po czekoladzie oczywiście.

Będąc szczerym, nie sypiam zbyt dobrze. Oczywiście kocham spanie! Jednak trochę boję się, że jak wstanę nie będę mieć chwili odpoczynku. Pobudka o 7, potem śniadanie, następnie zajęcia, nauka z Lili w bibliotece, obchód po Hogwarcie (Bo oczywiście jestem prefektem. Jeśli kogoś przyłapie na włóczeniu się po ciąży nocnej, będę zdenerwowany. Uwierzcie nie chcecie tego widzieć!). A na koniec sen, a raczej czytanie książki do momentu ekstremalnego zmęczenia.

Na szczęście, dzięki Łapie byłem wstanie zasnąć. Zapewne obudzimy się po zajęciach, ale kogo to obchodzi. Pani profesor McGonagal, gdy się dowie odrazu usprawiedliwi chłopaka. To zawsze tak działa, bo kobieta traktuje mnie jak syna. Nie przewidziała tylko, że jak bierze mnie to i resztę. Chociaż to ja jestem jej ulubieńcem!

*
Jak przypuszczałem, obudziliśmy się po 16. Znaczy ja się obudziłem, Syriusz spał w najlepsze. Szarpnąłem jego ramię by go obudzić. Taaaak podkreślmy, że to była Próba. Chyba nie myśleliście, iż obudzenie go będzie proste. Z nim trzeba na chama lub na sposób. Chyba nie muszę przedstawiać osoby, która zazwyczaj wybiera sposób pierwszy?

Ja wybieram to drugie. Zazwyczaj mówię coś, przezco wstanie. Dziś jednak miałem ochotę zrobić coś innego. Więc nie zastanawiając się długo, pocałowałem go. Chwilę później odskoczył, cały czerwony. A ja zadowolony z siebie, zacząłem się śmiać. Chociaż nie ukrywam, trochę mi się podobało. Ale oto martwić będę się później. Na razie, muszę nacieszyć się tym doświadczeniem.

Przeważnie wielki Syriusz Black, nie rumieni się. Nawet kiedy z James'em oglądają porno. Co zdarza się rzadko, bo czarnowłosy zazwyczaj odmawia.

- Luniu wiesz, że niemam nic przeciwko całowaniu mnie. Zwłaszcza jeśli chodzi o ciebie. Jednak może spróbuj kiedy będę przytomny?!- Ja parsknołem większym śmiechem, a on po chwili do mnie dołączył. Gdy do pomieszczenia wszedł, niski blondyn. Jak zwykle w takich chwilach, przynosił mi jedzenie. Tym razem niósł dwie porcje, bo oczywiście ktoś nie był na lekcjach.

Peter dziś wyjątkowo był cicho. Zawsze był cicho kiedy obok byli Syriusz i James. Tyle że kiedy mnie odwiedzał, tryskał energią. Szczeże trochę mi go żal. Tamta dwójka zawsze go wykorzystuje, co im oczywiście nie przeszkadza. Teraz zostawił posiłek i szybko się ewakuował. Co było naprawdę dziwne, bo nigdy tego nie robił. Nieważne co, był zawsze obok.

Zrobiło mi się smutno co najwyraźniej zauważył łapa. Niewiem czemu wydawał się zirytowany, więc spojrzałem na niego pytająco. Nic nie powiedział i odrazu zmienił temat.

Nienawidzę kiedy tak robi. Lubię jak ludzie mówią co im nie pasuje. Właściwie to raczej przyzwyczajenie. Na ulicy sąsiedzi często mówili co im się nie podoba, a ja nic nie mogłem powiedzieć.

- Wiesz że James ostatnio dostał trolla z eliksirów!- To był zadziwiające, ponieważ mimo swojego charakteru cała czwórka nigdy nie dostała takiej oceny. Oczywiście cała trójka nienawidziła tego przedmiotu, ale nie aż tak by nie zaliczyć.
- Ja też byłem zdziwiony! W tym szoku zdradziłem ci jego sekret.- Potem puścił mi oczko. Zazwyczaj dzieli się że mną takimi rzeczami, a okularnik o niczym oczywiście nie wie i lepiej by tak zostało.

- Siri?- Zapytałem a on popatrzył na mnie z iskierkami w oczach. Byćmoże to przez to, że rzadko go tak nazywam, a jak już to robię jest okropnie szczęśliwy. Zazwyczaj wykorzystuje to do zdobycia czekolady, bo wtedy zawsze się zgadza. Ale teraz poprostu chciałem go tak nazwać. Wsumie niewiem czemu. Byćmoże ma to związek z moim pytaniem.
- Co robisz w tym roku na święta?- Zapytałem, a on jeszcze bardziej szczęśliwy mi odpowiedział.

- W tym roku zostaje w szkole, bo niechce wracać do domu. Wiesz od incydentu z wujem.- No tak. Jego wujek który go bardzo lubił, przepisał mu ogromny spadek. Większy niż ten całej rodziny black. A nie był mały. Przez to jego matka prawie użyła na niego zaklęcia niewybaczalnego, śmiertelnego w skutkach. Powstrzymał ją jednak Regulus.

Na szczęście nie posmutniał, był aż zbyt szczęśliwy.

- W tym roku nie będziesz sam.- Na to lekko się zdziwił i chciał już pytać o co chodzi, ale go wyprzedziłem.- Moi rodzice chcieli odnowić piwnice, jednak nie wiedzieli, że rury które są głęboko w ścianach są trochę bliżej niz przypuszczali. Zalało caaaały dom!- Mimowolnie parsknołem śmiechem.

- Naprawdę!? Tak się cieszę!- Gdybym go nie znał, pomyślał bym że jest chamski. Na szczęście, raczej miał na myśli, iż nie zostanie sam niż z tego że zalało mi dom.- Już wymyśliłem plan, co zrobić w dormitorium puchonów!- Cały on. Jednak może wyjaśnie, o co chodzi z puchonami.

Taka jedna dziewczyna strasznie się mnie uczepił. To było naprawdę denerwujące. Kupowała mi prezenty i cały czas próbowała mnie gdzieś zaprosić. Od kiedy to się rozpoczeło, nie wychodziłem sam z dormitorium. Chyba nie muszę mówić, że jestem typem samotnika.

- Łapo to nie ich wina, że mają taką osobę w domu. Zresztą poprostu starała się być miłya i mnie gdzieś zaprosić.- Nie skłamie jeśli powiem, że to nie pierwszy raz gdy przychodzi z takim pomysłem.

Chwilę później przyszła pani Pomfrey i powiedziała, że musi wyjść. Trochę posmutniał, ale uszczęśliwiał go fakt, iż wyjdę tego wieczoru.

____________________________________

1092 słów

Luniek ma simpa hehe nic dziwnego bo jest hot

W Tą Wigilię// Wolfstar Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz