Ekosystem numer 16

2 0 0
                                    

Piękny przedświąteczny wieczór, wracałem do domu był 23 grudnia. Standardowo w pociągu tłum, ledwo byłem w stanie się przecisnąć aby dostrzec do miejsca 14, na szczęście bilet kupiony 2 tygodnie wcześniej dał mi ten komfort. Chociaż wolałbym siedzieć przy oknie, jednak dla takich przywilejów bilet rezerwować trzeba miesiąc wcześniej, co najmniej.

Nigdy nie rozumiałem jak działa numerowanie tych miejsc, ja na miejscu 14, a obok mnie 16 przy oknie, póki co pusta, jednak nikt ze stojących pasażerów nie ma ochoty na niej siadać, prawdopodobnie dlatego, że musieliby się przecisnąć obok mnie, a bez gwarancji miejsca siedzącego pewnie i tak straciliby fotel dramatycznie szybko.
Mój wagon jest dość jasny, podoba mi się. W planuje czytać książkę dlatego jestem mocno usatysfakcjonowany tym udogodnieniem.

Na kolejnym przystanku poznałem właścicielkę siedzenia numer 16.
-Moge cię przeprosić ?- Zapytała blondynka zachrypniętym głosem. Od razu wstałem, aby umożliwić jej zajęcie miejsca. Wyglądała jakby wróciła z koncertu metalu na którym serwowali ciekawe proszki. Mocno porowata, ziemista cera i zmęczone oczy tylko utwierdzały mnie w przekonaniu, że dzisiejszy dzień może także noc były dla niej ciężkie. Ubrana w ciemny płaszcz, który natychmiast po zajęciu miejsca zdjęła. Wysłużony szary plecak położyła na podłodze między nogami na których mocno zawiązane były ciężkie wojskowe buty.

Miałem wrażenie, jakbym był w zamkniętej bańce naszych dwóch siedzeń, jakby nikogo innego w pociągu nie było. Było to podobne uczucie jak deja vu, wszyscy je mamy jednak ignorujemy, bo nie jest znaczące, przynajmniej tak się wydaje w takim momencie. Nie martwiłem się tym, tylko wróciłem do lektury. Nie była to jakaś wybitnie interesująca książka, jednak wolałem to niż oglądanie ludzi czy rozmawianie z losowymi pasażerami lub moją nową partnerką podróży na najbliższe 2 godziny.

Przysypiałem, jednak wciąż wzrokiem błądziłem po słowach książki. Jednak dużo bardziej interesująca od niej wydawała się dziewczyna obok. Gdy pociąg ruszył zaczęła się stresować, kręcić w siedzeniu i robić mnóstwo rzeczy, których raczej nie spodziewałem się po tej znużonej życiem osobie, która wcześniej się dosiadła. Zastanawiałem się czy może coś ciekawego przewozi jeszcze z imprezy albo jest wciąż pod wpływem. Dziewczyna plotła sobie warkocze, niszczyła je i powtarzała czynność. Nie potrafiła siedzieć spokojnie cały czas się kręciła w swoim miejscu, co jakiś czas szukała czegoś intensywnie w plecaku, jednak poddawała się zanim udało jej się to znaleźć.

W pewnym momencie ewidentnie nie wytrzymała i wstała aby się przeciągnac i trochę roztrzepać włosy.   Na jej siedzeniu dostrzegłem jakiegoś robaka, nie żeby zwykłą muchę. Był to potężny robal, taki którego oglądamy w filmach na zwłokach. Co więcej mam wrażenie, że jak poruszyła włosami na siedzenie spadł jeszcze jeden. Ten był większy. Jednak postanowiłem zignorować to i uznać,  iż jest to tylko jakieś przywidzenie.

Kiedy dziewczyna poszła do warsa zrozumiałem jak się myliłem. To nie była halucynacja, teraz na jej siedzeniu były dziesiątki robaków. Podobne ilości spacerowały po podłodze, do tego miałem wrażenie, że plecak owej podróżniczki się rusza. Starałem się ignorować tłuste larwy spacerujące tak blisko mnie, ale ona nie wracała. Minęła już ponad godzina z tymi robalami, a ona  nadal nie wróciła.

Być może miałem dość nowych kompanów, które zajęły jej miejsce, lub też poczułem napływ heroizmu aby upewnić się czy z dziewczyną wszytko w porządku. Niezależnie od przyczyny, zanim cokolwiek przemyślałem byłem w drodze do warsa. Po dwukrotnym obejściu wszystkich stolików w wagonie restauracyjnym, byłem absolutnie pewny, że blondynka albo poszła, albo zakładając, że zostawia wszędzie robaki nigdy nawet tu nie dotarła.
Wróciłem do zwiedzanie korytarza, a mijając nasze siedzenia upewniłem się, że laski nie ma, a owady są.

Zauważyłem w tym momencie dość nietypową rzecz, robaki jakby kierowały swój tor tak aby powoli ale dotrzeć do toalety. Tym razem pod wpływem ciekawości i prawdopodobnie wciąż delikatnego lęku przed robakami uznałem, że tam się przejdę. Opłukanie twarzy zimną wodą, szczególnie w takiej sytuacji na pewno dobrze mi zrobi.

Drzwi były otwarte, jednak kabina była zajęta. To co zobaczyłem sprawiło mi surrealistyczny dyskomfort i wyrysowało przerażenie na mojej twarzy. Leżała tam ona tam leżała. W jej klatce piersiowej tkwił nóż, może w normalnej sytuacji to przykuło by moja uwagę najbardziej, ale nie tutaj. Najgorsza była jej twarz, z szeroko otwartych ust wychodziły robaki, gałka oczna prawdopodobnie została wypchana od zewnątrz przez te paskudztwa, co więcej robaki wydostawały się także z porów na jej twarzy, rozciągając je to ogromnych rozmiarów. Na podłodze było ich pełno, w zlewie, w zasadzie te larwy były wszędzie. Nie pamiętam jak to się stało, ale biegłem przeciskając się przez zirytowanych studentów, którzy w zasadzie wydawali mi się nie istnieć przez cały ten czas. Byli dla mnie jak powietrze, jednak zrozumiałem dlaczego, skupiałem się na nich na owadach, już kompletnie nie miałem świadomości tych ludzi, bo wszędzie były one robaki. Były też we mnie, niezależnie jak szybko pokonywałem pociąg czułem jak jak wewnątrz mnie tworzy się nowy ekosystem.

Ich ekosystem.

Teraz to była dla mnie szansa, jechaliśmy przez most. Nad rzeką, mosty zawsze są na rzeką. Bez zastanowienia skoczyłem na okno, które pękło pod moim ciężarem wypuszczając mnie na zewnątrz. Czułem, że spadam moim marzeniem w tym momencie była woda. Chciałem spaść do wody, aby przeżyć oraz co w tym momencie ważniejsze pozbyć się tego co być może zaczyna we mnie żerować.
Wpadam do wody pierwsze co czuje to przeszywający chłód.

One też to czują.

Brutalnie uświadamiam sobie jak wielki błąd popełniłem, czuje ból wbijających się igieł lodowatej wody. Niestety to nie jedyne co czuję.

Robaki one powoli przegryzają moją skórę.

Chcą się dostać do ciepła, osiąść na mięśniach w których ono jeszcze zostało.

Chcą wejść i zająć podbrzusze aby skonsumować to co jest najbardziej odżywcze w człowieku.

Nie poddam się tak łatwo, prawdą jest mają przewagę ilościową, ale jestem człowiekiem.

Płynę, nie mam dużo czasu, lodowata woda i mordercze robaki uświadamiają mi to z każdą kolejną minutą spedzoną w wodzie. Męczę się, strasznie szybko się męczę. Już nie chce płynąć jednak ląd jest tak blisko, chce go dotknąć, chce się tam dostać chce przeżyć. Jestem też świadomy, że jak tam dotrę one też tam będą. Będą we mnie, bedą obok mnie będą wszędzie.

Nie czuję kończyn jednak udaje mi się  usiąść na suchym lądzie. Nie myliłem się, robale faktycznie zrobiły sobie nory w moim ciele. Mnóstwo dziur pokrywa moje ciało, nasz tok myślenia się zmienia. Czujemy, że to ciało jest wspólne, robaki i ja. Rozumiemy dlaczego to zrobiliśmy. Ona była strasznie słabym ogniwem naszego ekosystemu.

Była słaba oni potrzebują silnego ciała, dlatego wybrali mnie na nasz nowy ekosystem.

Dlatego podjęliśmy decyzję aby pozbyć się starego ekosystemu numer 16, na rzecz nowego numer 14.

Byliśmy świadomi, że niektórzy osobnicy w ekosystemie numer 16 nie będą chcieli zmienić ekosystemu. Dlatego musieliśmy się go pozbyć.

Razem jesteśmy silni, razem ją zabilismy, razem będziemy korzystać z nowego ekosystemu.


 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 09, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

nietypowe, dość niekomfortowe historię Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz