Przez długi czas miała wrażenie, że utknęła gdzieś między snem a rzeczywistością. Dryfowała w błogiej ciemności. Uczucie to mogła śmiało porównać do unoszenia się na niewzruszonej tafli jeziora. Spokój opanował jej ciało, a kojąca cisza sprawiała, że zmrużyła sennie powieki. Chciała tam zostać. Nie sprzeciwiała się dziwnemu nurtowi, nawet nie przyszło jej to do głowy. Zupełnie zapomniała o zobowiązaniach wobec królestwa. Zapomniała nawet o istnieniu rodziny, która ostrzegła ją przed niebezpieczeństwami kryjącymi się w lesie. Nie myślała o niczym.
Nagle do uszu Andrelli dotarł ryk, który zmroził krew w jej żyłach, zburzył cudowny spokój. Obudziła się sparaliżowana strachem. Momentalnie pożałowała tej decyzji. Rwący potok porwał ją w swoje odmęty, zatapiając pod powierzchnią. Wiry ciągnęły w dół. Przemoczona suknia przykleiła się do ciała i krępowała ruchy. Księżniczka przebierała rękami i nogami, łapała za wystające korzenie, byle tylko zaczerpnąć tchu. Płuca paliły, a do głowy wdarły się mroczki. Dusiła się, dławiła. Co chwilę uderzała o zatopione w strumieniu kamienie. Paraliżujący ból za każdym razem przeszywał kończyny. Woda była zimna, wręcz zaskakująco lodowata zważywszy na to, że w Lazarii panowało wieczne lato. Być może nie znajdowała się już w swojej ojczyźnie, ale nie miała sił, by się nad tym zastanowić. Walczyła zaciekle o wypłynięcie, ale panika powoli zaczęła przejmować nad nią kontrolę.
Z pewnością o wiele łatwiej było utonąć, niż żyć, i o wiele lepiej byłoby dla królestwa, gdyby krnąbrna księżniczka wtedy umarła. Nie stwarzałaby już zagrożenia dla własnego narodu, nikt nie oczekiwałby od niej odpowiedniego zachowania i przestałaby w końcu czuć, że nikt jej nie doceniał. Jednak z drugiej strony miała dopiero osiem lat... Życie bywało trudne, ale istniały też miłe momenty, których chciała jeszcze doświadczyć. Musiała wrócić cała i zdrowa, choćby tylko po to, aby znów przywalić Lou i pokazać, że to ona rządzi Lazarią. Nie była tchórzem.
Nie zginiesz dzisiaj! Rozkazała sobie w myślach.
Złapała za coś, co nagle uderzyło w jej rękę, po czym chwyciła się tego najmocniej, jak potrafiła. Rozmokła kora odrywała się za każdym razem, gdy próbowała się podciągnąć. Andrella zsuwała się coraz bardziej, pchana silnym prądem. W końcu natrafiła na metalową wypustkę. Nie był to gwóźdź, a porośnięta glonami blacha. Zrozpaczona walczyła z nurtem, by utrzymać metal w dłoni, ale na niewiele się to zdało. Zanim całkowicie się ześlizgnęła, przecięła skórę ostrą krawędzią i, nie zważając na resztę wstrzymywanego powietrza, krzyknęła. Woda wdarła się do ust dziewczyny, próbowała ją wypluć, lecz szybko zalała jej płuca. Chęć zaczerpnięcia tchu była tak silna, że aż bolesna. Miotała się między rezygnacją a przetrwaniem za wszelką cenę. Do tej pory próbowała jeszcze myśleć logicznie, tak jak uczył Gilras. Niestety logika na nic się zdała, a jedyne, co pozostało, to pierwotny instynkt.
Tracąc siły w nieubłaganym tempie, niemal czuła jak uchodzi z niej życie. Miała coraz mniej czasu na ratunek. Wbiła paznokcie w kamień, o który uderzyła. Nie zważała na szczypiący ból bijący z rozcięcia i skostniałe z zimna kończyny. Zdołała podciągnąć się zaledwie parę centymetrów, ale to wystarczyło, by na palcach poczuła przyjemny powiew wiatru. Nurt nie ustępował. Odnosiła nawet wrażenie, że z każdą mijaną sekundą się wzmacniał. Wystarczyłaby chwila nieuwagi, aby znów porwał ją w rwące odmęty. W końcu wynurzyła się z wody, opadając policzkiem na chropowatą powierzchnię głazu. Stopy ślizgały się na glonach, przez co mogła stracić oparcie, ale niezbyt się tym przejęła. Z trudem opanowawszy napad kaszlu, wciągnęła łapczywie powietrze, napawając się tym jakże cudownym uczuciem. Im głębsze wdechy robiła, tym bardziej zaczynała się uspokajać. Całą sobą starała się przywrzeć do kawałka skały, ale wiedziała, że nie mogła zostać tam zbyt długo.
CZYTASZ
Więcej niż przeznaczenie | Zakończone
Fantasy"Czasami najlepszą rzeczą, jaką człowiek może zrobić, jest niewtrącanie się w sprawy przeznaczenia. Na nasze modlitwy udzielona być może odpowiedź, której się nie spodziewaliśmy i wcale sobie nie życzyliśmy". ...