Prolog

13 2 0
                                    

Noelle nie potrafiła wierzyć w cuda.
Już nie.
Nie zrozumcie mnie jednak źle. 

Noelle miała wszystko. Od zawsze kochającą i wspierającą rodzinę. Od razu po ukończeniu studiów znalazła dobrą pracę, o której zawsze marzyła. Znalazła nie dawno wymarzone mieszkanie w centrum miasta.
Więc można powiedzieć, że na prawdę się jej w życiu ułożyło.

No prawie. 

Noelle czuła, że czegoś jej jednak zaczyna brakować. Nie zaczęło się to jednak wczoraj czy tydzień temu. Poczuła tą pustkę tuż po ukończeniu liceum, kiedy wszyscy "przyjaciele" ją opuścili.
Właśnie to wydarzenie ją zmieniło. Przez odejście jej rzekomych przyjaciół dziewczyna zamknęła się w sobie i straciła wiarę w jakąkolwiek magię.
To właśnie wtedy postanowiła, że nie pozwoli już nikomu się do siebie zbliżyć na tyle mocno, aby mógł ją zranić.

To wydarzenie miało nawet swoją rocznicę w umyśle Noelle. I co roku dawało o sobie znać. Więc dziewczyna zamiast odczuwać magię świąt oraz radość, odczuwała zupełnie przeciwne emocje. Smutek i wstręt do tych wszystkich tradycji, piosenek i ozdób powodowały, że Noelle nie czuła się najlepiej w tym okresie. Mimo wszystko musiała udawać, że wszystko jest okej. Musiała udawać, że i ją nawiedziła świąteczna atmosfera. 

Noelle czuła, że przez wydarzenia z licealnych lat utraciła całą "magię", którą niegdyś tak odczuwała. Wierzyła, że wszystko ma jakiś cel. Nie ważne co robisz - to do ciebie wraca.
Teraz zaczynała wierzyć, że była złym człowiekiem, chociaż na prawdę była zupełnym tego przeciwieństwem.
Czuła, że nie tylko brakło jej tej magicznej aury, ale i cząstki duszy, którą oddała swoim przyjaciołom niczym horkruksa. 

W okresie świątecznym czasami nazywała samą siebie Ebenezerem Scroogem lub Grinchem w zależności od humoru. Udzielał się jej nie tylko nastrój tych postaci, ale czasami i charakter. Jednak nie przeszkadzało jej to ani w życiu codziennym, ani w pracy.
Mieszkała sama i samotność często była jej na rękę. Natomiast w sytuacjach związanych z pracą Noelle siedziała zazwyczaj zamknięta w swoim gabinecie otoczona stosami powieści do sprawdzenia. 
I mimo że czytała powieści nasiąknięte świąteczną aurą to nadal uważała je za najgorsze wydarzenia w roku.

Mogłoby się wydawać, że pojawienie się tajemniczego mężczyzny, który jest zupełnym jej przeciwieństwem może coś zmienić. Tylko, że dziewczyna przeżyła już w taki sposób dziesięć okresów świątecznych i  nie zapowiadało się, że ktoś byłby w stanie to zmienić.
A tym bardziej w 12 dni.
Wtedy musiał by stać się świąteczny cud.




Świąteczny cudOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz