Kilka ważnych słów ode mnie...

547 39 2
                                    

Długo się zastanawiałam co powinnam tutaj napisać. Czy przyjść po prostu do was z informacją, że możecie już zakupić książkę w przedsprzedaży, czy może powinnam jakoś odnieść się do tego, co zrobiłam z tą książką, aż w końcu do mnie dotarło, że to co było moim bardziej żartem, niż czymkolwiek na serio, stało się właśnie... książką. Dlatego się trochę publicznie rozleję, ponieważ uważam, że mogę, a jeśli wy chcecie to przeczytać, będzie mi bardzo miło.

Jestem osobą, która uwielbia analizować cudze charaktery, tworzyć wyimaginowane sytuacje problemowe i wręcz głaskać emocjonalność swoich bohaterów. W życiu podchodzę do własnych spraw, stety-niestety, bardziej zerojedynkowo i słysząc o jakichkolwiek trudnościach, najpierw proponuję rozwiązanie, a później, po jego wdrożeniu, jestem zbyt zmęczona, by zastanawiać się nad tym, jaki to miało na mnie wpływ. Ekscytuję się tym co robię, ale niewiele myślę o sentymentach, natomiast przy okazji tej książki, sentymenty same o mi sobie przypomniały.

Pamiętam jak zaczęłam pisać tę książkę, nie jestem w stanie powiedzieć wam ile dokładnie miałam lat, znacznie mniej niż teraz, nie mogło to być więcej, niż 16. Aktualnie bliżej mi do 30 niż do 16, co brzmi przerażająco, ale na ten moment jestem nieustannie w pierwszej połowie swoich lat dwudziestych. Realnie zaczęłam się teraz głupio śmiać do komputera...

Mniejsza.

Chodzi mi o to, że rozstrzał czasowy, od momentu kiedy to opowiadanie się rozpoczęło, do teraz, jest całkiem spory. I właściwie stanowi całkiem duży okres mojego życia. Nie planowałam nigdy w życiu tego wydawać. Napisałam pierwszy rozdział na telefonie, który ledwie zipał, później tego samego dnia napisałam 5 następnych, bo miały po może w polocie pół strony w wordzie, no i nikt tego nie czytał.

Z jakiegoś powodu się tu pojawiliście - może dlatego, że wattpad nie miał jeszcze reklam, był to czas świetności SMS-owych fafików i 5sos, a HKH dało się pochłonąć w jeden wieczór, poza tym przesuwało maksymalnie granicę absurdu.

Wiem co tu lubiliście i dlaczego akurat ta książka przykuła waszą uwagę - wiem, bo pytałam was kilkukrotnie, a poprawiając to, przeczytałam te prehistoryczne komentarze. Lubiliście mój sposób prowadzenia analizy bohatera, fakt że te wiadomości naprawdę przypominały konwersacje na Messengerze o drugiej nad ranem z przyjaciółką, albo z chłopakiem, przy których ma się zatkany nos i czerwone policzki; Osobiście uwielbiam piękne chwile w książkach, takie nocne rozmowy, gdy otwierają się rany, a główne postaci włóczą się gdzieś w pięknej scenerii. W He's Kinda Hot tego nie było. Mieliśmy za to właśnie takie rozmowy prowadzone przez wiadomości, bo umówmy się - czasy są jakie są i często łatwiej jest coś napisać, niż powiedzieć, a ta forma była bardzo aktualna te ponad osiem lat temu, myślę że dalej jest i obserwując kierunek w jakim idzie komunikacja - już zawsze będzie w naszym społeczeństwie.

Mimo mojego zwinięcia się ze wstydu, za każdym razem, gdy ktoś tylko wspominał o tym ficzku, po przyjęciu do siebie, że lustruję właśnie swoją młodszą wersję, kiedy to czytam, dojrzałam do czegoś. Mianowicie - będąc dorosłą osobą, nie muszę żenować się głupotkami nastolatki, bo ta nastolatka została w tym swoim 2014/15 roku i dalej ma określony mindset, ale bez niej nie byłabym tą osobą z 2022 roku, która podejmuje jakieś decyzje i robi to za pomocą określonych coping mechanismów. Do czego piję? Do tego, że nie miałabym... odwaga to złe słowo, nie miałabym jaj (zmiękczę trochę ten komunikat), żeby ponownie napisać tę samą historię od deski do deski, z dokładnie takimi samymi bohaterami, ponieważ oni nie należą już do mnie. Należą do tamtej osoby. Mogłam jednak nauczyć się czegoś od tej książki, jak i od swojej totalnie cringowej wersji, a później... w jakimś sensie się do tego odnieść i to skomentować.

WYDANE: He's kinda hotWhere stories live. Discover now