Magia świąt

191 11 6
                                    

Święta w Stark Tower były niesamowitym wydarzeniem dla wszystkich członków avengers. To był czas na zawieszenie sporów, kłótni i wspólne świętowanie.

Po kolacji wigilijnej i prezentach przyszedł czas na długo upragniony relaks.

Tony Stark zasiadł w fotelu przed kominkiem, w którym tańczyły płomienie, ze szklanką whisky rozmyślając o tym jak pięknie udało się im stworzyć święta. Dalej nie dowierzał, że wszystko poszło tak gładko i pomyślnie. Po prostu magia świąt zadziałała na wszystko i wszystkich tworząc coś niesamowitego. Kochał święta, prezenty, atmosferę ale i fakt, że był blisko z ważnymi dla niego osobami. Choć czuł, że nie wszystko jest tak jak powinno być ale jednocześnie przeczuwał, że ułoży się w najbliższym czasie.

-Tony?-Mężczyzna uniósł wzrok by spojrzeć na Rogersa, na którego twarzy widniał uśmiech.-Dziękuję ci.

-Za co?-Zdziwił się miliarder.

-Za to, że zgodziłeś się by Bucky tu był razem z nami.-Stark wiedział jak wiele ten człowiek znaczy dla Kapitana i mimo, że miał mu coś do zarzucenie postanowił zakopać topór wojenny choćby na święta.-Jestem ci bardzo wdzięczny za to.

-Rozmawiałem z Barnes'em.-Odezwał się po czym upił łyk alkoholu, który to lekko podrażnił jego gardło.-Wyjaśniliśmy sobie kilka spraw. Przeprosił mnie, szczerze, za tamto.

-I co?-Blondyn zdawał się obawiać tego co zaraz powie wynalazca.

-Wybaczyłem mu.-Odnalazł wzrokiem Barnesa, który dał się zagadać Wandzie.

-Naprawdę?-Oczy mężczyzny zaszkliły się, nie chciał pokazać przy Tony'm, że to go wzruszyło.-Ja...

-Dosyć.-Przerwał mu.-Nie rozmawiajmy o tym. Sprawa została rozwiązana.-Zerknął na tamtą dwójkę.-Nie uważasz, że Wanda jest trochę za młoda dla niego?

-Tony...-Jęknął Steve domyślając się o czym on musiał myśleć.-Powstrzymam to zanim twoją głowę wypełnią o wiele bardziej niecenzuralne myśli.

-Już to zrobiły.-Zaśmiał się, uwielbia drażnić się z Rogers'em.

To nieodłączna część jego życia. Drażnienie Steve'a, który daje się w to wciągać. Mimo, że pewne sprawy i wojna  pomiędzy nimi trochę ich poróżniła to dalej są zgranym zespołem.

Po drugiej stronie salonu stał Stephen Strange ściskając w dłoni malutkie ciasteczko z przyprawą do piernika i lukrem, przysłuchując się rozmowie Natashy i Clinta. Co jakiś czas odzywał się w tej dyskusji choć nie był nią wielce zainteresowany. Miał ochotę opuścić już towarzystwo przyjaciół by zaszyć się w swoim pokoju i zająć się czytaniem książki, którą od kogoś otrzymał.
Było to coś z dziedziny nauki, coś czego nie można od tak kupić. W dodatku kosztuje naprawdę dużo i no nie był w stanie tego zrobić. Rozważał nawet powiedzmy pożyczenie jej i oddanie tak by nikt się nie zorientował z użyciem kamienia czasu. Uznał to jednak nieprofesjonalne i nie odpowiednie zachowanie jak na czarodzieja jego rangi. Tak więc osoba, która sprawiła mu ją na święta radowała jego serce ogromnie. Owszem, domyślał się kto mógł kupić mu taki prezent i skąd ten ktoś wie o niej. Jednak niczym Sherlock Holmes, na którego punkcie ma obsesję wyczuwał w tej sprawie drugie dno. Bardzo pragnął dowiedzieć się dlaczego ten ktoś mu ją podarował.

Tony nie mogąc już wytrzymać rosnącego napięcia wokół zdecydował się wyjść na balkon by zaczerpnąć świeżego powietrza. Potrzebował chwili wytchnienia od swoich gości. Miał świadomość, że temperatura jest ujemna i miasto okrywa śnieżna pokrywa. Mimo wszystko zaryzykował zapaleniem płuc i wyszedł na balkon. Nie przeszkadzał mu nawet mróz, który lekko szczypał go w policzki. Oparł się o barierkę patrząc z góry na Nowy Jork.

Magia świąt // IronstrangeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz