Mały chłopiec siedział w oknie swojej sypialni. Zasłonki i firanka były odgarnięte na boki, okiennice otwarte szeroko, a cały pokój zalewało białe światło księżyca. Dziecko kochało pełnię w niewiarygodny dla otoczenia sposób.
Jasne, w nowoczesnym świecie wciąż kwitł kult księżyca jako pozostałość pierwotnych czasów. Jednak to był jedynie folklor dla współczesnych. Nawet sami kapłani oficjalnych religii czy szamani skryci w górskich jaskiniach i głębokich lasach nie do końca wierzyli w to, co głosili. Przecież mity były tylko zmyślonymi historiami. Choćby nawet kiedyś zawierały cząstkę prawdy w sobie, rozmyła się ona w przekazie odtwarzanym przez wieki i za każdym razem nieco zmienianym przez zawodną pamięć czy chęć zaintrygowania słuchaczy...
Tymczasem chłopiec uwielbiał patrzeć na wielki niczym buła księżyc, ponieważ w tym jasnym świetle czuł się jak w objęciach własnej mamy. Pozornie chłodny blask pozostawiał w jego małym serduszku ciepłe wrażenie bycia kochanym i akceptowanym. Inni woleli korzystać z dnia, kąpać się w słonecznych promieniach, ale on czekał tylko na noce rozświetlane srebrną tarczą.
Odkąd pamiętał, nie mógł zasnąć w noc jak ta. Księżycowe światło przenikające zasłony było niczym czar wyciągający go z łóżka, wołający, by znalazł się jak najbliżej... najbliżej jak się da. Nieraz wywołał tym w przenośni zawał u swoich rodziców, gdy zaczęli znajdować go śpiącego na parapecie, z którego cudem chyba tylko nie spadł. Kilka razy zawędrował też na dach i tam otulony ukochanym kocem wlepiał swoje oczy w jasne ciało niebieskie, samemu nie wiedząc, czym jest to dziwne uczucie. Z jednej strony światło księżyca zdawało go otulać miłością i akceptacją, a z drugiej wywoływało w nim tęsknotę za czymś niedookreślonym...
Rodzina początkowo próbowała walczyć z tym zjawiskiem, zauważając, że ich dziecko przesadnie otacza się rzeczami zawsze związanymi w jakiś sposób z luną: od pościeli i ubrań w jasne księżyce, przez biżuterię z kamieniami księżycowymi o charakterystycznym niebieskim poblasku po egzotyczne rośliny takie jak suszona miesiącznica czy żywe sukulenty przypominające barwą czy kształtem księżyc. Księżyc, księżyc, księżyc... Zaniepokojeni czymś, co przypominało trochę niezdrową obsesję, udali się po wsparcie dziecięcego psychologa i wspólnymi siłami próbowali przekierować zainteresowania chłopca w stronę sportu czy nauki.
Ale pomimo polubienia przez niego nowych zajęć oraz rozwinięcia innych zainteresowań, miłości do luny nie zdołali z niego wykorzenić. Ostatecznie postanowili dalej nie interweniować, póki nie szkodziło to ich maleństwu, by nie zaogniać sytuacji czynieniem z tematu księżyca zakazanego owocu. Uświadomili sobie, że póki faktycznie ta fascynacja nie stanowi dla niego zagrożenia, póki synek ich słucha oraz bierze sobie ich uwagi do małego serduszka, to naprawdę nic złego, że tak kocha księżyc. Pomyśleli, że przecież w końcu kiedyś z tego wyrośnie... A na razie mogą się cieszyć przeuroczym widokiem dziecka wpatrzonego w lunę z rozanieloną, niewinną buzią.
Nawet zaczęli delikatnie wspierać zainteresowanie astronomią, kupując mu mały teleskop. Na wszelki wypadek zainstalowali zabezpieczające przed wpadnięciem na zewnątrz poziome rurki. Pomogli mu również przesunąć łóżko bliżej okna, po części by skłonić go do zasypiania w nim, a nie na podłodze czy parapecie. Liczyli, iż wszystko powoli rozejdzie się po kościach, zaś z dziecięcych lat pozostanie tylko urocze przezwisko.
– Mój słodki księżycowy chłopcze, napatrzyłeś się już? – zapytała kobieta, obserwująca od dobrej chwili nieświadomą jej obecności pociechę.
– Mamo! – Chłopiec niemal podskoczył z zaskoczenia. – Jeszcze chwilkę, dobrze...? Ona jest taka piękna! Taka jasna!
Niewinny zachwyt dziecka rozbrajał ją za każdym razem. Mimo wszystko chciała dla niego jak najlepiej, więc postanowiła przekonać swoją latorośl do zaznania choćby odrobiny snu. Tym bardziej gdy widziała powoli coraz bardziej klejące się ze sobą powieki ukochanego urwiska.
– Wiem, skarbie, jest śliczna. Ale już dawno minęła północ. Pora spać, kochanie. – Nie umknęło jej tęskne spojrzenie synka w kierunku błyszczącego globu, gdy niechętnie opuszczał parapet. – Nie martw się, to nie ostatnia pełnia, którą widzisz. Będzie ich jeszcze wiele, mój ty księżycowy wielbicielu – próbowała ukoić smutek na drobnej buzi tymi paroma słowami i zagarnięciem go w swoje ramiona.
– Wiem, mamusiu. Ale ona musi być tam taka samotna... – powiedziało cicho dziecko i jakby nie całkiem przytomnie. – Chciałbym móc ją przytulić tak, jak ty mnie, żeby już nie tęskniła do nas, a ja do niej...
Kobieta ułożyła kruszynę w pościeli, całując słodko pachnące czoło i myśląc z niepokojem o dziwnych słowach przysypiającego syna. Pachnąca pościel wraz z jej dotykiem rozluźniły dziecinę – zdawało się, że niemal natychmiast zapadła w sen. Jednak kiedy podeszła do okna, by zamknąć je, niespodziewanie usłyszała prośbę:
– Nie zasłaniaj jej... proszę... Mama... Ona mnie widzi. Chce mnie widzieć. Niech mnie widzi... Mamusia...
Zamarła z palcami zaciśniętymi na firance. Jej niepokój wzrósł, ale pomyślała spełni tę prośbę, żeby zapobiec kolejnej pełni przespanej przez malucha przy otwartym oknie i na twardym parapecie. Wyszła z pomieszczenia, przymykając bezgłośnie drzwi. Jeszcze przez chwilę stała przy nich, przez szparę obserwując uśmiechającego się przez sen syna i mamroczącego coś do siebie.
Nigdy nie pomyślałaby, że rozwiązanie zagadki fascynacji chłopca jest takie proste. Przypomniała sobie powoli opowieści swojej babci, mówiące o powstaniu ludzi i jak sama wierzyła przez pewien czas, że mamą babci jest księżyc. Najwyraźniej ktoś ze starszego pokolenia zaszczepił w jej dziecku podobne przekonanie o prawdziwości starych podań, według których bogini Luna przygarnęła osierocony miot szczeniąt, a później uczyniła swoich wychowanków pierwszymi, magicznymi ludzkimi istotami. Według tych mitów tak bogini stała się matką im wszystkim, więc każde ludzkie dziecko jest także jej dzieckiem.
Uśmiechnęła się już całkiem uspokojona, wiedząc, że syn wyrośnie i zapomni o tych historiach. Mężczyźni zawsze zapominali, by przypomnieć sobie, kiedy sami zostaną dziadkami. Bo przecież to nie tak, że dziecinna wiara w bajki to coś niezwykłego...
CZYTASZ
Księżycowy chłopiec
FanfictionDorastanie jest samo w sobie wystarczająco trudnym okresem w życiu młodego człowieka. Pomiędzy szalejącymi hormonami oraz narastającymi nieustannie obowiązkami względem rodziny, klanu i społeczeństwa ostatnim, czego każdy nastolatek potrzebuje, są p...