Gdzieś na Lubelszczyźnie, mniej więcej w środku trójkąta Lubelskiego, mieściła się melina. Mieściła się ona w jednym z lubelskich lasów, wyglądała jak szałas ulepiony z patyków, liści, błota i gówna. Jebało od tego miejsca wódą i nie mytym menelem na kilometry. Można było z niego usłyszeć zażartą rozmowę a nawet można by powiedzieć kłótnię dwóch osób. Jednej sposób mówienia można przyrównać do bełkotu zaś drugiego brzmiał jak płacz małego dziecka. Gdy się podeszło można było usłyszeć następującą rozmowę.
- Kurw-a ty przyjebie ne bendzisz mi mowiać czy mam pić... - Powiedział rozmówca z bełkoczącym głosem
- Mi-mistrzu ale ja nie chcę nic sugerowa- - W tym momencie można było usłyszeć brzęk bitego szkła
- Kurwaaaaa - Wydarł się bełkotliwie pierwszyKiedy się zajrzało do pomieszczenia oczom pojawiało się oświetlone jedną żarówką pomieszczenie. Było one nawet zadbane, znajdowała się tam lodówka, kuchenka gazowa, domek dla lalek, 4 łóżka, 2 gniazdka, agregad, panel słoneczny, jakiś laptop, skrzynka pełna wódki oraz stojak na którym była skórzana zbroja z laską maga oraz mieczem. Na środku stały dwie, wysokie chudej postury, postacie. Pierwszy ten co mówił bełkotliwie wyglądał starzej, miał brodę mniej więcej długią do klatki piersiowej, zielone oczy, okulary oraz dłuższe włosy zaczesane do tyłu. Odziany był w obsrany brązowy płaszcz a na głowie miał kaszkiet z 20 lecia miedzy wojennego. Posiadał szare dżensowe spodnie, które podtrzymywał pasek z skóry krokodyla na którym była zawieszona pusta kabura. W ręce, która była odziana w bez palcową rękawiczkę tak jak druga dłoń, trzymał pustą butelkę po wódce, zaś drugą ręką wskazywał na młodszego od siebie rozmówcę. Ten zaś z twarzy wyglądał młodziej. Był niechlujnie ogolony, miał długie kręcone włosy, zielone oczy, chudy średnich rozmiarów nos na którym też spoczywały okulary oraz chudą szpakowatą twarz. Był chudej postury zaś ubrany był nieco bardziej "młodzieńczo", miał na sobie zieloną bluzę z kapturem pod, którą miał białą koszulę oraz żonobijkę. Nikt nie wie czemu nosi tą koszulę lecz każdy ma w to wypierdolone.
Są to Bastardo, ten z butelką, oraz Draco, ten przerażony. Uczeń i mistrz zwalczający wielkie zagrożenia trójkąta lubelskiego. Magowie których sławne menelskie czyny w zwalczaniu meneli z klanów Świdnickiego, Chełmskiego oraz Kraśnickiego zasłynęły na całej Lubelszczyźnie i Podlasiu. Jak zwykle kłócili się o jakąś głupotę jak to mieli w zwyczaju. Stary, no nie taki stary, mistrz nie mógł pojąć jak jego młody uczeń Draco może nie pić alkoholu. Przecież każdy szanujący się wojownik na terenach wschodniej polski zna i korzysta z tych technik przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Co jeszcze bardziej jest frustrujące dla Bastardo to fakt tego, że Draco jest utalentowany ale głupi gdyż iż nie chce pić.
- Wiesz co mo-może masz rację... - Powiedział Bastardo - M-może powinienem odpocząć... - Powiedziawszy to usiadł na swojej pryczy i odrzucił butelkę.
- Dobrze to mistrzowi zrobi, znowu przesadziłeś z ilością alkoholu i ciebie nosi - Powiedział z ulgą Draco - Powinieneś nieco zbastować, ostatnio nie ma żadnych zleceń na terminację meneli
- Może masz rację młody, może i nie... Mojej miłości do alkoholu nie zniszczysz... Idę spać - Jak powiedział tak zrobił położył się na pryczy i zasnął.Młody Draco lekko westchną i wyją spod jednej z prycz kufer. Gdy go otworzył przeglądał go przez chwilę i znalazł to czego szukał. Jeden z artefaktów Lubelskich meneli, butelkę po 2 litrowym Belvederze. Legendarnego trunku niestety nie było w środku jednak podania mówią, że ma właściwości lecznicze, niestety nikogo kogo znał młody uczeń nie było stać nawet na 0,5 tego trunku. Butelkę tę porzucili burżuje z Mazowickiego kiedy to menele z Świdnika ich zaatakowali. Menele te wypiły zawartość flaszki nie wiedząc nawet o jej mocy jednakże Bastardo odnalazł samo szkło. Było to znalezisko wielkie i jest jednym z największych skarbów młodego menela. Musicie bowiem wiedzieć że butelki po drogich trunkach w świecie menelskich magów mają wiele zastosowań. Jednym z nich jest komunikacją na odległość. Draco przeszedł do sekcji ostatnie wiadomości w szkle i znalazł informację od menelskiego mędrca Loczusia. Brzmiała ona następująco:
"Ty stary kurwiu Bastardo będę u ciebie i twego ucznia w ciągu 2 księżyców, musimy coś obgadać."
Młody się podniecił tą wiadomością i już chciał budzić mistrza ale uznał to za zły pomysł. Uznał że schowa butelkę i rano dopiero przekaże wiadomość mistrzowi. Schował butelkę do skrzyni, skrzynię wsadził pod prycz, zgasił światło i poszedł spać.
Gdzieś w krzakach obok meliny można było usłyszeć ciche chichotanie przerywane raz po raz mlaskaniem. W krzakach siedział mały ulany leprikon o imieniu Amando, był on odziany w zielony płaszczyk oraz czarną koszulę jednak ta się nie dopinała na jego ulanym bebzolu. Całą mordę miał ujebaną sosem pomidorowym po klopsach, które wpiepszał z swojej ujebanej brody. Leprikony mają dziwne umiejętności, jedną z nich u Amanda były pojawiające się na jego brodzie klopsy z ikei. Siedział na rozjebanym stołku w krzakach trzymając lornetkę, którą podglądał mieszkańców meliny. Dlaczego tam siedział? Odpowiedź jest prosta, jego życie jest tak nudne i trywialne, że uważał za telenowelę cudze życie i oglądał je niczym telewizję.