Noc była spokojna, a przynajmniej taką się wydawała. Minął zaledwie miesiąc od walki z Lady Bone Demon, i wszyscy w Megapolis wrócili już do swojego normalnego trybu życia. Lady stopniał, a niebo było przejrzyste. Zwierzęta żyjące w okolicznych lasach zdawały się już zapaść w spokojny sen, a miasto było już na tyle daleko by dobiegające z niego odgłosy dłużej nie przeszkadzały wędrującej małpie.
Macaque tego potrzebował. Krótkiego, spokojnego spaceru. Samotnie, z dala od wszystkich. Żeby pomyśleć o wszystkim co się ostatnio wydarzyło i dojść do tego co właściwie teraz zamierza robić. Pierwszym tematem, który zatruł jego umysł było odkupienie. To wydobyło z niego krótki chichot. To było tak... nierealne i naiwne. Pomysł brzmiał kusząco, ale doskonale wiedział, że rzeczywistość to kurwa. Jeśli zgodziłby się na ofertę MK, oznaczałoby to konfrontacje z pewną osobą, a raczej małpą, z którą po prostu nie potrafił sobie wyobrazić dogadywania się na nowo. Ani teraz, ani w żadnym innym czasie. Nienawidził go, zresztą z wzajemnością. Miał jedną, piękną pamiątkę, przecinającą jego twarz przypominającą by nawet odrobinę nie ufać drugiemu. Nawet odrobinę. Nie po raz drugi.
Jego ogon drgnął niespokojnie na tę myśl, a serce przyspieszyło na chwilę. Z drugiej strony, naprawdę polubił tego dzieciaka. Chciał jakoś zrekompensować wszystkie krzywdy jakie wyrządził MK'owi i jego przyjaciołom. Czuł jak poczucie winy zatapia go coraz głębiej i głębiej w tych wszystkich niechcianych myślach. Nawet jeśli nie było to nic osobistego, a jego czyny były wymierzone w Monkey King'a, był jeszcze na tyle przy zdrowych zmysłach, by dostrzegł jak skrzywdził osoby postronne w tym wszystkim i żałował postępowania pod wpływem emocji.
Wędrował przez las, coraz głębiej w leśną głuszę. Gwiazdy migotały na bezchmurnym niebie. Księżyc w pełnej swej chwale oświetlał jego drogę w zaprawdę magiczny sposób. Normalnie, w takich warunkach Macaque poczułby się zrelaksowany i spokojny, ale coś tej nocy było nie tak. Coś po prostu było w powietrzu. Ta myśl była już z tyłu jego głowy od dłuższej chwili, ale zajęło mu jeszcze trochę by się zatrzymać i pozwolić tej sensacji dość do słowa. Nie widział w okolicy żadnych konkretnych przeciwników, czy innych zagrożeń, mimo że jego walcz-lub-uciekaj instynkt wręcz krzyczał na niego.
Zmarszczył brwi i nastawił sześć uszu, ruszając nimi lekko w każdym możliwym kierunku, by lepiej wyłapać dźwięki i ich lokalizację.
Szybkie, urywane oddechy, bolesne pojękiwanie i, mimo że zdecydowanie przyspieszone, to zadziwiająco znajome, bicie serca. Czyżby ponownie jego uszy nasłuchiwały przeszłości? To musiało być to. Nazbyt zagłębił się we własne myśli i teraz słyszał jedynie stłumione wspomnienie. To zdecydowanie było to. Powinien to po prostu zignorować. Minie chwila i to wszystko ucichnie.
Oczywiście, że nie mógł tego zignorować. Przynajmniej nie na dłużej niż marne parę sekund. Cholernie chciałby się teraz oszukiwać i po prostu oddalić się od źródła tego dźwięku ile tylko jest w stanie, ale... Cholera. MK po prostu musiał obudzić w nim te część, nie? Ona nie mogła po prostu umrzeć z jego byłym życiem? Ach, pobożne życzenie. Powoli przeniósł się przez cieniste portale, bliżej i bliżej źródła tych dźwięków, już mniej więcej pewien co zobaczy na miejscu. Jedynie nie potrafił zrozumieć, dlaczego...
Zatrzymał się ledwie parę metrów dalej. Jak zamrożony, nie wiedząc, jak zareagować. W pierwszej chwili, instynktownie chciał podbiec, ochronić, pomóc. Jednak jego instynkty zostały zatrzymane przez nigdy nie przepracowany gniew i blizny, które przez setki lat nigdy nie przestały boleć. Pozostawione do gnicia i rozrywania coraz głębiej. Czarno futrzasta małpa zacisnęła pięści mocno, przez moment jedynie obserwując w ciszy.
CZYTASZ
Only Moon Can Torment the Sun /PL/
FanfictionNie jestem dobry w podsumowaniach; ShadowPeach (Wukong x Macaque) więc w zasadzie: Macaque przekonuje się, że pragnienie wojownika by chronić swojego króla, jest silniejsze niż śmierć. Tak więc, miłej zabawy =) /tłumaczenie z ang mojego ff/