Informacje

742 47 9
                                    


Cześć!

Pomyślałam, że skoro powoli zbliżam się do końca z pisaniem Znajdziesz mnie o północy, więc uznałam, że wrzucę Wam tradycyjnie pierwszy post i wyjaśnię kilka kwestii.

Niestety, nie podzielę się końcowymi statystykami, ale liczę, że niedługo zrobię update.

Tak, jak w przypadku Szczytu perfekcji, tak samo Znajdziesz mnie o północy, to ROMANS KOSTIUMOWY. Nie opierałam się na żadnej konkretnej dacie, ale historia kręci wokół Kompanii Wschodnioindyjskiej, więc niech to będzie punkt zaczepienia dla tych, którzy chcą czegoś więcej. I tak, sporo rzeczy może się nie zgadzać, wiem o tym, że może i tak nie było, ale nigdy nie opierałam swoich powieści o fakty historyczne. Ja się tym bawię, sama Północ przede wszystkim jest dla mnie odskocznią.

Jednakże sama historia w zamierzeniu ma być czymś lekkim, ale również i tutaj dotykam poważnych problemów. Motywem przewodnim są oczywiście blizny i to nie tylko na ciele. Piszę trochę o narkotyku, który jest wymyślony przeze mnie, nie ma nazwy, ale być może pojawi się, kiedy sprawa się zacznie wyjaśniać, będzie też nieco o Indiach i Kompanii, ale nie zagłębiałam się w to zbytnio, bo to temat, który pochłania. Kiedy zaczęłam szukać jednej rzeczy, to okazywało się, że są jeszcze inne, o których nie miałam pojęcia, a to prowadziło do powstawania kolejnych wątków, które według mnie są niepotrzebne. I tak tekst będzie objętościowo podobny do Szczytu, więc nie chcę tego przeciągać w nieskończoność.

Czy będą sceny erotyczne? Nie wiem, być może jedna owszem, bo sama relacja Whitney i Marcusa jest inna; energiczna, pełna sprzeczek poglądowych i tak różnych spojrzeń na daną sprawę, ale nie jest naznaczona takim pożądaniem jak to było księstwem Grafton. Panna Woodland w zamierzeniu ma być radosną, beztroską, ale czasami bezmyślną i ciekawską damą, która wpada w kłopoty. Markiz Anglesey z kolei to człowiek porządny, zasadniczy i hołubiący tradycji. Nie bez znaczenia też ma fakt, że mężczyzna swoje przeszedł, więc jego charakter został wyrzeźbiony w taki, a nie inny sposób. Nie jest to jednak poważna i trudna relacja, jak było to w przypadku Victorii i Ashera, więc mam cichą nadzieję, że zupełnie inaczej będziecie widzieć tę dwójkę.

Co jeszcze? Hmm.

Chcę też wyjaśnić, skąd się wzięła Victoria i Whitney – darzę ogromnym sentymentem książki Judith McNught, bo to była pierwsza autora romansów kostiumowych, po którą sięgnęłam. I po jej bohaterkach moje odziedziczyły imiona.  Victoria jest z książki Na zawsze, a Whitney jest z Whitney, moja miłość. To stare książki, dlatego, gdybym czytała je obecnie, zupełnie inaczej bym je odebrała, ale mam do nich ogromny sentyment i to taki mały hołd dla autorki i jej twórczości. Mam większość tytułów tej autorki, które niekiedy srogo mnie kosztowały, ale naprawdę lubię kolekcjonować ukochane autorki.

Na razie tyle informacji mam dla Was, więc proszę o trzymanie kciuków za wenę, bo ostatnio pisanie idzie mi tak źle, że już chyba może być tylko gorzej.

Do zobaczenia!

Znajdziesz mnie o północy✓ [Blizny#2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz