Prolog

48 3 1
                                    

PRAWDA:
1. przedstawienie czegoś zgodne z realiami;
2. to, co faktycznie jest, istnieje, lub było;
3. zasada uważana powszechnie za niepodważalną

24.06.2022

-Vivianna Evans proszona jest do dyrektora. Powtarzam Viviana Evans proszona jest do dyrektora. - usłyszałam przez szkolny radiowęzeł i dopiero po chwili dotarło do mnie, że chodzi o mnie.
Bo po co pani Markle wzywałaby mnie ostatniego dnia szkoły do siebie na dywanik? Przecież byłam jedną z lepszych uczennic. Miałam wzorowe zachowanie.
Wstałam i zaczęłam się pakować, wiedząc, że to moja ostatnia lekcja i nie wrócę już do klasy. Na twarzach innych widziałam ogromny szok, który widniał także u mnie, oraz głupie uśmieszki. Wychodząc z klasy usłyszałam:

-Wreszcie i kujonka została wezwana na dywanik.

Idąc do sekretariatu wiedziałam, że musiało coś się stać. Nie wezwali mnie bez powodu. Tylko po co? Im bliżej celu byłam tym bardziej moje ręce stawały się wilgotne, a moje ciało bardziej dygotało.
Wreszcie stanęłam pod drzwiami, delikatnie zapukałam i pociągnęłam za klamkę.

-Dzień dobry Vivianno. Pani dyrektor jest u siebie. - posłała mi smutny uśmiech -Wejdź.- odchrząknęła przybijając jakieś pieczątki.

Kiwnęłam głową i weszłam do gabinetu dyrektora. Pani Markle siedziała za biurkiem. Pokazała mi ręką krzesło przed sobą, na które usiadłam, czując ogromną ulgę w trzeszczących się nogach.
Patrząc na nią było mi jej żal, bo nie znałam człowieka, który upadł by tak nisko jak ona. Dziwię się, że mimo przeszłości udało się jej zachować stanowisko. Bo kto, aby wzbudzić zainteresowanie w mężu zaczyna sypiać ze swoim uczniem?

Wtedy byłam głupia. Bardzo głupia.

Poprawiła swoją jasno różową marynarkę i odchrząkając dała mi znać, że dalej tu jest, a ja odpłynęłam w swoich myślach. Przynajmiej trochę się rozluźniłam.

-Pani Evans - poprawiła swoje skrzywione okulary - Jestem zawiedziona tym, że taką informację jak ta muszę przekazywać ja, a nie policja. No cóż, sprawiedliwość - pokiwała głową, a na jej twarzy zagościł uśmiech współczucia.

Zaczęłam wycierać mokre, drżące ręce w swoje czarne spodnie.
-Bardzo mi przykro. Otrzymałam wiadomość, że twoja mama miała wypadek. Niestety zmarła na miejsu. Moje wyrazy współczucia...

-Ale przecież to nie może być
prawdą! - krzyknęłam i poczułam jak po moim policzku spływają łzy, wiele łez.

-Naprawdę bardzo mi przykro. - poczułam, że mnie przytula, a później jak moja głowa ląduje na czymś twrdym i zimnym. Przeszedł mnie dreszcz.

MAMA. WYPADEK. ŚMIERĆ...

TrueOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz