Szedłem korytarzem pełnym ludzi, nie czując nic.
Każdy kolejny krok i dźwięki dookoła znikały.
Widziałem jak przez mgłę dokładnie tak samo, kiedy patrzyłem na jej nagrobek.
Już nic nie miało sensu.
Za bardzo się wtedy bałem, aby jej wyznać swoje uczucia.Już zawsze żyłem w przekonaniu, że cię zawiodłem, a ty nie mogłaś mi powiedzieć, że jest inaczej.
Wraz z twoim zniknięciem, zniknęła cząstka mnie.
- Żyjesz ? Od kilku minut próbuję cię wybudzić z tego zamyślenia. - powiedział Eryk.
- Nie to po prostu... Nie da się o tym nie myśleć. Nie mogę przestać, zawiodłem wszystko i ją najbardziej. - odpowiedziałem.
- To nie twoja wina. Jeśli wciąż będziesz tak myślał to skończysz jak ona. Tego nie chcemy. - spoważniał mój przyjaciel.
- Za dwa tygodnie jest rocznica jej śmierci. Jej matka poprosiła żebym przyszedł na cmentarz. - odparłem.
- Stary to jest pojebane. Wszystko się zjebało odkąd ona nie żyje. - spojrzał się na ścianę.
Zapadła cisza.
Moje przekrwione, spuchnięte oczy w końcu mogły się swobodnie zamknąć.
Nie chciałem nic mówić....ani nic czuć.
- Przyjadę do ciebie później. Żebyś nie myślał, że zostawię cię samego w tej sytuacji. - uśmiechnął się lekko.
- Dzięki za wsparcie. Do później. - Wspierał mnie jak mógł.
Eryk zabrał swoją torbę i wyszedł.
Ja zostałem.
Sam i bezsilny.
Nie wiedziałem co robić, więc po prostu zagłębiłem się w czytaniu.
W tych czasach to idiotyczne, ale poezja bardzo mi pomagała.
Mogłem spędzać dni na czytaniu białych wierszy, tekstów piosenek ze starych lat i niespełnionych romansów z kilkoma stronami.
Sekundy, minuty, godziny mijały az w końcu spojrzałem na zegarek.
Zaraz miał wybić kwadrans po północy.
Kawiarnia, w której siedziałam zamykała się za niecałe 45 minut.
Postanowiłem wracać do domu.
Moja mama nie przejmowała się jakoś bardzo tym co się dzieje wokół mnie i ze mną.
Tylko patrzyła na oceny i postępy w nauce.
Chciała żebym został kimś wielkim... jak ojciec.
Na ogół byłem skomplikowanym nastolatkiem z problemami, z rozbitej rodziny.
Przestałem czuć szczerze kiedy zmarł mój ojciec, a teraz jeszcze ona.
Miałem pecha całe życie.
Nikt nie miał powodów żeby być ze mnie dumny. Matka nawet o tym nie myślała. Tylko ona potrafiła obudzić we mnie kogoś kto powoli umierał, czyli słodkiego, kochającego chłopaka, który po prostu chciał coś poczuć.
Przy niej coś w końcu poczułem.
Ona była wyjątkowa.
Jej każde słowa były piękne, dbała o mnie, nie chciała żebym cierpiał.Zawiodłem ją tylko i pozwoliłem jej umrzeć.
Już byłem gotowy wyjść z kawiarni aż podeszła do mnie dziewczyna.
- Zapomniał pan zapłacić. - uśmiechnęła się ironicznie.
Jej uśmiech kogoś mi przypominał.Ty się zawsze tak uśmiechnęłas, jakbyś nie chciała żyć, ale czułaś w danej chwili szczęście.
- Już płace, kartą będzie. - sięgnąłem do kieszeni spodni.
- Tylko przyniosę rachunek. - ta dziewczyna była mocno roztargniona.
Zauważyłem też, że musiała być mocno zmęczona.Już miałem podchodzić do lady, kiedy usłyszałem głośny trzask chyba na zapleczu. Trochę, jakby ktoś upadł.
Podbiegłem tam.
Widok jaki zastałem to nieprzytomna kelnerka, z którą przed chwilą rozmawiałem.
Byłem w lekkim szoku, nie wiedziałem co zrobić.
Sprawdziłem czy oddycha.
Oczywiście nigdy bym jej tam nie zostawił samej, ale zadzwoniłem po pogotowie.
Przyjechali dość szybko.
CZYTASZ
Dead Loved one..
PoetryBałem się kochać, ale dałem sobie szansę. Bałem się być kochanym, ale otworzyłem swoje serce. Nie pogodziłem się z losem jaki był tobie pisany, ale zmieniłem własny... // Krótka, smutna historia miłosna. Lubię takie pisać. „Dead loved one." Może...