Prolog

26 2 0
                                    

Wdech, wydech- podpowiadały mi moje myśli. 

Te dwa słowa odbijały się w mojej głowie niczym echo, jak przez mgłę słyszę gwizdek sędziego. To już czas. Podrzucam piłkę wysoko, dwa skoczne kroki, wybicie, uderzenie piłki. Przeszła. Przeszła, ale odebrali ją. Gra jeszcze trwa, niestety.

Wszystko dzieje się jakby w zwolnionym tempie, zawodniczka z przeciwnej drużyny posiadająca numer 4 na koszulce atakuje. Moja reakcja jest natychmiastowa, piłka leci na moją prawą, więc rzucam się na tamtą stronę ratując ją od zderzenia z podłogą. I teraz sama na niej leżę mając nadzieję że to ostatnie chwile na boisku, wszyscy jesteśmy już wykończeni.

Piłka jest nadal w grze, aktualnie ma ją chyba Merry, choć nie jestem do końca pewna, ciężko jest przy takim poziomie adrenaliny kogokolwiek rozpoznać. Dziewczyna podaje piłkę do ataku. Olbrzymi uśmiech pojawił się na moich ustach gdy piłka odbiła się w polu przeciwnika. Oznaczało to koniec meczu z wynikiem 3:2 dla nas. Tłum na widowni wstał i klaskał oraz wiwatował. Dałyśmy radę. Wygrałyśmy.

Zaczynam się podnosić by przytulić całą drużynę i razem cieszyć się ważną dla nas wygraną, jednak coś jest nie tak. Coś jest bardzo nie tak. Czuję jak nie mogę się unieść na prawej ręce, więc wstaje za pomocą lewej. Podbiegam do dziewczyn z szerokim uśmiechem.

-Boże dziewczyny dałyśmy z siebie wszystko, nie tylko tu, ale też na treningach- mówię do nich szczęśliwa, czując że adrenalina ze mnie opada. Co dziwniejsze w jej miejscu pojawia się ból. Lokalizuje go w prawym łokciu i uśmiech schodzi mi z twarzy kiedy nie mogę zgiąć ręki, mam nadzieję że to chwilowy stan po upadku.

-Gdyby nie ty to byśmy straciły ten ostatni punkt, a potem nie wiadomo co by się działo. Chyba lepiej nie siać domysłów- szeroko uśmiechnięta Victoria odpowiada mi. To prawda, stracilibyśmy 3 punkty i do domów wracalibyśmy z przegraną.

Zmuszam się do odwzajemnienia uśmiechu, ale wyszedł z niego chyba grymas, już nawet nie wspominając że moje przygnębione oczy mówiły same za siebie. 

-Kapitanie coś się stało?-zapytała Merry, jedna z lepszych broniących.

-Lekkie stłuczenie przy moim poświęceniu, do wieczoru się wygoi- to ostatnie co powiedziałam. Potem się już nikt nie odzywał.

Pożegnałyśmy się z przeciwną drużyną. Potem dziewczyny poszły do szatni, oczywiście ja z nimi, ale w między czasie zaczepiłam ratownika medycznego który nadzorował mecz.

-Dzień dobry- przywitałam się z uśmiechem, czując że ból się nasila- mógłby pan obejrzeć mój łokieć i przedramię? Nie mogę nimi ruszać, do tego boli - wyjaśniam ratownikowi i z bólem wystawiam rękę.

Ratownik ją ogląda i omacuje, w niektórych sytuacjach wymuszając na mojej twarzy grymas. Nabiera więcej powietrza i zaczyna mówić coś co mnie strąci z nóg.

-Musi Pani natychmiast jechać na pogotowie- mówi patrząc mi w oczy.

-To coś poważnego?- pytam zmartwiona, zaczyna mi się głos obniżać.

-Szczerze, sytuacja wygląda źle, na pewno trzeba oglądnąć i zrobić prześwietlenie. Od tego zależy Pani kariera-mówi na jednym wdechu.

-Jedźmy- odpowiadam zszokowana nie mogąc więcej z siebie wydusić, czuje jak łzy napływają mi do oczu, jednak staram się na ten moment je powstrzymać. Wszystko będzie dobrze- mówię sobie w myślach - musi- dopowiadam.

Przechodząc przez szatnie, zaglądnęłam tam by zabrać swoją torbę i nawet nie tracąc czasu na przebranie się w normalne ciuchy, wyszłam. Szłam trochę za ratownikiem milcząc, z wypisanym strachem na twarzy. 

Wyszliśmy poza hale, gdzie dziennikarze zaczynali się zbierać i nagrywać - jeszcze tego mi brakowało- pomyślałam. Weszłam za ratownikiem do karetki mimo nawoływań do zrelacjonowania swojej perspektywy. Teraz na pewno będzie szum jak zobaczą że odjeżdżam w karetce.

***

Po prześwietleniu dużo rzeczy się rozjaśniło. Odłamał mi się kawałek kości z wyrostka łokciowego, kość stała się ostra i mocno podrażniła nerw łokciowy, do tego więzadło mi się zerwało. Blisko było i bym straciła kontrole nad ręką do końca życia.

Lekarz zaproponował operację, która musi się odbyć jak najszybciej. Nie zwlekając oznajmiłam moją gotowość prawie natychmiast. Napisałam na grupie drużyny co się ze mną stało, oraz żeby nie mówiły nikomu komu nie ufają. Do tego prywatnie napisałam do Viktorii z prośbą czy nie przywiozłaby mi parę ubrań na czas pobytu w szpitalu. Kiedy się zgodziła to dopisałam jej gdzie znajdzie klucz zapasowy do mojego mieszkania. Za to właśnie uwielbiam moją drużynę, są jak rodzina, zawsze można na nie liczyć, oczywiście z wzajemnością

Operacja się zaczęła, miejmy nadzieje że wszystko przebiegnie prawidłowo i się nie pogorszy.

***

-Cześć Hailie, jak samopoczucie?- Przyszedł też i On. Leżałam aktualnie na szpitalnym łóżku. Operacja została wykonana prawidłowo, teraz trzeba liczyć na szczęście bym mogła wrócić do sportu.

-Hej-przywitałam się smętnie, a po chwili milczenia dodałam-dobrze-czułam że łzy mi się zbierają w oczach i w gardle rośnie gula której nie da się przełknąć. Unikałam jego wzroku

-Na pewno? - zapytał troskliwie by się upewnić.

Tak na serio wiedział że jest źle, wiedział że wydarzył się jego i mój horror w prawdziwym życiu. 

Popatrzyłam mu w oczy, ale zaraz przeszłam na lustrowanie jego reszty ciała. Mężczyzna miał ponad 40 lat, krótkie ciemne włosy, oraz zarost tego samego koloru, jego oczy były brązowe. Ubrany w garnitur, i drogie buty.

Wróciłam wzrokiem do jego oczu, jednocześnie czując że moje wypełniają się przeźroczystą, słoną cieczą. Nie mogłam tego powstrzymać

-Nie- odpowiadam łamiącym się głosem. Biorę spory oddech i wstrzymuje go w płucach - nie wiadomo kiedy wrócę na boisko- parę łez mi wyleciało zza powiek. Oczywiście nie dopowiedziałam scenariusza że mogę też nie wrócić.

Mężczyzna ciężko westchną i popatrzył na mnie współczująco, za pewnie nie wiedząc co powiedzieć w tej sytuacji. Nic nie było pewne, o czym starałam się nie myśleć.

-Czeka mnie rehabilitacja, muszę się porządnie zregenerować- pierwszą część powiedziałam do tylko do niego, ale drugą też zapewniałam siebie o celu tego wszystkiego co się teraz dzieje.

-Seina przejmie na ten czas role kapitana - powiedział bez emocji. Tego tematu bałam się najbardziej.

-Yhym- odpowiedziałam w transie - jestem zmęczona - udałam że ziewam - nie że cię wyganiam, ale też muszę trochę pomyśleć i odpocząć

-Rozumiem, wróć do nas szybko - wychodząc posłał mi delikatny uśmiech, idealnie dobrany do obecnej sytuacji. Sztucznie go odwzajemniłam czekając aż w końcu wyjdzie i zostanę sama ze swoimi myślami

czułam że świat dla mnie się wali

***

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 25, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

REHABILITACJA || Neymar JrWhere stories live. Discover now