𝐏𝐑𝐎𝐋𝐎𝐆

348 18 2
                                    

╔══《✧》══╗

W dniu szesnastego dnia imienia, księżniczka Rhaenyra Targaryen oficjalnie objęła w posiadanie Smoczą Skałę. Odtąd o względy jej zabiegał niemal każdy mąż w Siedmiu Królestwach. Przystojni i brzydcy, bogaci czy Ci biedniejsi, wysoko urodzeni, a także prostacy, którzy odwagę mieli stanąć przy tak wielkiej konkurencji, narażając się też na oskarżenie o zniewagę rodziny królewskiej. Lordowie oraz ich synowie pragnęli uwagi młodej królewny.

Nie godziła się królewna jednak na ślub. Lecz gdy ojciec jej zagroził odebrania jej dumnego tytułu spadkobierczyni Żelaznego Tronu na rzecz jej przyrodzonego brata, zmienić musiała swe oporne zdanie. Musiała więc ona pójść na ustępstwo. Rhaenyra poślubić miała innego człowieka o valyriańskim pochodzeniu, wybrankiem został dziewiętnastoletni Laenor Velaryon, syn Lorda Corlysa i księżniczki Rhaenys. "Moi przyrodni bracia byliby bardziej w jego guście" - rzekła wteń do ojca, lecz ślub odbył się i tak już w roku 114 od podboju Aegona I i jego sióstr. W Królewskiej Przystani przez siedem dni trwały huczne uczty i zawzięte turnieje, w których brał udział niejeden sławny rycerz. W krótce okazało się jednak, że młody mąż spadkobierczyni nie został z nią długo. Odbył do Driftmarku tuż po tragicznej śmierci domniemanego kochanka – Rycerza Pocałunków.

╚══《✧》══╝ 

Gdy Królewską Przystań pochłaniały gniewne pojedynki błyskawic i zachłannego deszczu, krzyki za czerwonymi murami twierdzy przenikały przez długie korytarze oraz liczne ściany zdobione kolorowymi freskami. Pod huczenie gromu na świat przyszło pierwsze dziecko siedemnastoletniej księżnej. Dziewczynka, która urodziła się z jednym okiem czystego fioletu Dawnej Valyrii i drugim niebieskim po jej prawdziwym ojcu. Nadano jej imię Vaerra, a stała się prawdziwym szczęściem swojej młodej matki, które oświetliło ciemność tamtej niełatwej i burzowej nocy. Była kochana, wielbiona przez Rhaenyrę, za co w przyszłości córka odpłaciła się tym samym.

Z biegiem czasu, gdy mijały pierwsze miesiące, niemowlaka zdążyło odwiedzić wielu maesterów Siedmiu Królestw, którzy chcieli zaradzić na jej udrękę, a przynajmniej tak to zostało nazwane przez nich i służbę dworu. Rosnące włosy małej księżniczki prócz tego, że miały krzepki brązowy kolor, miejsce miały dla srebrnych pasem o chłodnym odcieniu. Wśród prostaków plotki rozpłynęły się niczym otruta po żywym organizmie, a dziecko zaczęto wkrótce przezywać "Brzydotą Siedmiu", co było co najmniej niezgodne z prawdą. Rysy twarzy jej, bynajmniej jak na małe dziecko, nie wskazywały na nieurodziwość.

Nie żyła długo sama bez rodzeństwa. Już niedługo po narodzinach, księżniczka Rhaenyra ogłosiła, że znów spodziewa się dziecka, a tym razem porodziła syna. Imię objął Jacaerys, choć ojciec jego domagał się nazwania go na cześć zmarłego faworyta Joffreya. Chłopczyk miał bynajmniej trochę więcej szczęścia, jego uroda nie została naśmieszką dla natury, choć ten wcale nie wyglądał jak jego rodzice. Miał ciemne brązowe oczy, tak samo włosy oraz zadarty nos, w przeciwieństwie do tego orliego Laenora. Następni synowie, Lucerys oraz Joffrey również byli urody gminnej.

Nie przestano się jeszcze radować narodzinom dwóch pierwszych dzieci księżniczki, gdy jej macocha na świat przyniosła trzeciego syna – Daerona. Dwie matki paliły się nienawiścią do siebie nawzajem, lecz zaledwie pół cyklu księżyca po dniu pierwszego roku imienia Vaerry, pomimo wszelkich niezgód, księżniczka Rhaenyra na fali desperacji zaproponowała królowej Alicent swego rodzaju sprzymierzenia. Do pewnego dnia, księżna zamierzała ożenić swoich dzieci; Vaerrę oraz Jacaerysa by w przyszłości zasiadli wspólnie na Żelaznym Tronie i rządzili wspólnie jak niegdyś Jaehaerys z Alysanne. Plany jednak uległy wielkiej zmianie, a z jakiego powodu - prócz oczywistych, nadal nie wiemy. Vaerra Velaryon nie mogła poślubić najstarszego syna Alicent, gdyż dziesięcioletni Aegon już był zaręczony z jego trzy lata młodszą siostrą Helaeną. A więc w połowie roku 116 o.P. pierworodna córka Rhaenyry Targaryen została obiecana drugiemu synowi Viserysa I – cztery lata starszemu Aemondowi. 

I nastąpił dzień, gdy moja matka przybrała me ręce w te same kajdany, od których próbowała niegdyś biec. Ze strachem liczyłam lata, miesiące, tygodnie i dnie, aż nastanie ta chwila, że już nie będę należała tylko sobie. 

Gdy jeszcze jedynie potrafiłam leżeć w ciepłej kołysce, obok mnie wylegiwało się ciemne smocze jajo, które po czasie stało się mi najdroższą przyjaciółką. Firedancer była też w dalszej przyszłości niemalże siostrą dla smoka Lady Baeli Targaryen, zwanym Moondancer. Łuski młodej smoczycy przypominały barwą rozpalony węgiel, a oczy zdawały się pomarańczowymi dwoma topazami. W wieku lat siedmiu już była na tyle duża bym mogła z nią zwiedzać błękitne niebiosa i pobliskie wyspy od przystani, chowając się od nurzących ludzi w pałacu. Nawet gdy naszym nowym domem stała się Smocza Skała, nic się nie zmieniło.

Lord Corlys Velaryon znany jako Wąż Morski – głowa , lord Pływów i pan mój nieprawdziwy dziadek zdaje się, że kochał mnie najbardziej. Od najmniejszych lat znałam jego sławne statki o wysokich masztach lepiej niż litery na papierze i w wielkich księgach. Za sprawą jego pokochałam głębokie morze i jego ciemne fale.

Księżniczka Rhaenys Targaryen, Niedoszła Królowa, moja nieprawdziwa babcia nigdy nie widziała we mnie swojej krwi. Nie należałam do Velaryonów dla niej, choć nosiłam ten swego rodzaju "tytuł". Pomimo to, była i jest wciąż mi bliska. Odczuwała żal do małej dziewczynki, której wygląd był żywym grzechem jej rodziców. Ale wciąż czuję ciepłe uczucie na myśl o niej tam, gdzie winno być serce. Wiedziała, że póki sama nie zostanę dla siebie mieczem, mogę zostać rozerwana na kawałki i pożarta przez ludzi dookoła. Zapewne powiązało nas nieszczęście urodzenia się kobietą na tym świecie. Moja matka, czy też następnie ja, jesteśmy żywym wspomnieniem jej przeszłości i jej wrodzonego prawa. Nie wiem, czy kiedykolwiek sądziła, że moja droga matka może zasiadać na tronie Siedmiu Królestw. Nie wiem, czy wiedziała mnie jako przyszłą spadkobierczyni Żelaznego Tronu. A nią byłam. Choć codziennie widok w lustrze dawał mi do zrozumienia, że nie jestem tą kim się nazywam. Nie ma we mnie krwi Velaryonów. Nie jestem nawet w pełni Targaeryenem, których czerwień tak starannie przybierałam, odkąd mogę pamiętać. Brąz i granat mego ciała czynił mnie kimś zupełnie innym. Szczerze rzec, nie miałam nawet lat ośmiu, gdy wiedziałam już, że plotki zawsze mają ziarna prawdy. W wypadku mnie i mej trójki braci, wszystko aż zbyt dokładnie się zgadzało. Ser Harwin Strong, kapitan i najsilniejszy rycerz w Westeros był naszym ojcem.

Jeśli kiedyś śmiałam winić matkę i mych ojców w swoich nieszczęściach, wszystkie me zarzuty łagodziły się, gdy widziałam jak ukradkiem spogląda Ser Harwin na nią. Jego oczy były bezgraniczne czułe i wiedziałam doskonale na ile kochał ją. Czyż zapłatą za szczęście mej rodzicielki może być nasze życie? A mój drugi ojciec, a raczej ten "oficjalny", ten który powinien być pierwszy, co z zapałem zwał nas swymi dziećmi. Bez zaprzeczeń, kochał naszą czwórkę jakbyśmy naprawdę byli jego krwią oraz pamięcią.

Jest niesamowita. Rzekłam niegdyś pewnej osobie, że jeśli nie będę silna, będzie mi wstyd przed moją drogą matką. Wiem, że jestem w stanie umrzeć, aby otrzymała to co do niej należy. Odkąd mogłam tworzyć jakiekolwiek sensowne myśli i dumy, z zachwytem wyobrażałam jak będę stała u podnoża Żelaznego Tronu, gdzie zasiadać będzie królowa - Rhaenyra Targaryen, ta co dała mi życie. A jeśli Siedmioro nie są jednak w gniewie za moje istnienie, to miejsce niegdyś zajmę ja. Dumnie obejmę jej nazwisko, gdyż tylko to uznawałam za słuszne dla siebie. Żaden mężczyzna, grający rolę mego ojca nie przyczynił się na tyle bym z dumą mówiła o przynależności do jego krwi bardziej niż tej matczynej.

Z drugiej strony, kiedy jeszcze spędzałam swoje dziecięce dnie w Czerwonej Twierdzy, była też inna królowa. Jej długie, kręcone włosy zdawały się być kasztanowym jedwabiem, a spojrzenie surowe jak stal najostrzejszych mieczów wielkich dostojników. Ale nie przez to, że była złem. Nie, ona była nieszczęśliwa. Wiem, że widziała we mnie jedynie bastarda kobiety, która nigdy w jej oczach nie stanowiła sensownej wartości dla sprzymierzenia. Zapewne z czasem przywykła do mojej specyficznej egzystencji, która powiązana jest z jej dziećmi, których kochała ponad wszystko. Z jakiejś przyczyny, niemalże codziennie, wypraszając służek z pomieszczenia, królowa Alicent zaplatała me dziwne włosy w targarienowskie warkocze. Nie wiem co przyczyniło się do takich łaskawych uczuć w moją stronę i zapewne nigdy nie będę wiedziała. W koniec końców, ja miałam poślubić jednego z jej synów.

Jako kobieta muszę przetrwać w społeczeństwie. Jako człowiek powinnam grać w nieskończony labirynt, gdzie demonami są nikt inni niż inni ludzie. Każdy dla kogoś nim się okaże. Ale w tym świecie nie liczy się twoje dobre serce, nie liczy się promienna twarz, a jedynie krwawa i okrutna gra. W niej się wygrywa lub jest się martwym. 

MOTHER'S CROWN |ꕥ| VAERRA VELARYON(STRONG) • (Aemond Targaryen)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz