6.

558 67 34
                                    

Ciekawa jestem co myślicie o naszym dzisiejszym gościu haha






Harry poleciał do Berlina jeszcze tego samego wieczoru, a że i kolejny miał wolny, to po prostu odpoczywał. Koncert dopiero jutro, więc relaksował się na kanapie, przerzucając programy i natrafiając na lecący akurat mecz. Oczywiście wywiązał się ze swojej części, dając serduszko przy zdjęciu opublikowanym na Instagramie przez drużynę Louisa, czym już pewnie wywołał niezłą burzę, ale na razie nie miał ochoty tego sprawdzać. Wolał skupić się na jutrzejszym koncercie i odpoczynku, należało mu się. Zresztą jak do tej pory nie ukazało się więcej zdjęć, więc nie miał się czym przejmować. Miał dobre przeczucie, że były na później. Wpatrzył się w telewizor, obserwując biegających po boisku facetów. Ilu tam ich było? Dwudziestu czterech? Gdyby nie to, że to był mecz Louisa, a on musiał chociaż trochę wiedzieć o jego życiu, nigdy by się nim nie zainteresował. Nigdy nie rozumiał tej całej fascynacji piłką nożną. Nie widział nic w podziwianiu czterdziestu spoconych facetów biegających za nadmuchaną kulką po trawie. Na świecie było o wiele więcej ciekawszych i bardziej eleganckich sportów, prawda? Chociaż on ogólnie za sportami nie przepadał. Owszem, trochę biegał i chodził na siłownię, ale tylko dlatego, żeby mieć dobrą kondycję, bo występy na scenie potrafiły być naprawdę męczące, a przecież on był profesjonalistą i nie mógł zawieść swoich fanów. Nie mógł przestać śpiewać, bo nagle brakło mu tchu, a playback? W życiu! To nie było dla niego.

Podskoczył ze strachu, kiedy usłyszał pukanie do drzwi, ale to pewnie jak zwykle Mike czegoś od niego chciał. Niechętnie zwlókł się z kanapy, gdzie już umościł sobie wygodne miejsce i poszedł otworzyć.

– Nick? – zapytał zaskoczony, zupełnie nie spodziewając się przyjaciela. – Co ty tutaj robisz?

– Niespodzianka – zaśmiał się tamten i wszedł do środka, mijając Harry'ego. – Przyjechałem na twój koncert.

– Ale tutaj? – dopytał Harry, zamykając drzwi i obserwując, jak tamten siada na kanapie. – Przecież grałem w Londynie.

– Tutaj jest równie dobrze, poza tym przyjechałem wcześniej, żeby wreszcie móc z tobą trochę porozmawiać. Wieki cię nie widziałem.

Styles zaśmiał się i usiadł obok niego. Co racja to racja, nie widzieli się dobre pół roku, ale przy tym natłoku obowiązków trudno się dziwić.

– Więc co tam... – zaczął Nick, jednak jego wzrok przykuł lecący właśnie w telewizji mecz. – Czekaj, czekaj... Od kiedy jesteś fanem sportu?

Harry wzruszył ramionami.

– Tak akurat leciał – odpowiedział, starając się brzmieć jak najmniej podejrzanie, jednak Nick przyjrzał mu się uważnie i szybko pokojarzył fakty. Czytał ostatni artykuł o Tomlinsonie, a dzisiaj widział kawałek tej burzy o nazwie „Harry Styles polubił post Manchesteru!!!". Był dziennikarzem, więc wymagano od niego bycia na bieżąco z informacjami i chociaż wcześniej nie zwrócił na nie większej uwagi, teraz był już święcie przekonany, że to miało jakiś związek. Znał Harry'ego od lat i dobrze wiedział, że ten w życiu nie obejrzałby meczu z własnej woli. Nie lubił ich.

– I nie ma to absolutnie żadnego związku z tym, że ostatnio widziano Tomlinsona na twoim koncercie w Londynie, a dzisiaj internet oszalał przez głupie serduszko, które postawiłeś przy zdjęciu Manchestru? – zapytał i Harry już wiedział, że nie ma co szukać wymówek.

Westchnął ciężko, zastanawiając się, jak powiedzieć Nickowi, że on i Louis mają coś do siebie. Znali się z Nickiem wystarczająco długo, żeby był boleśnie świadomy, że ten nie uwierzy w romans jego i jakiegoś tam piłkarza. Znał jego opinię na ten temat, a Harry nigdy nie wypowiadał się inaczej, jak tylko oświadczając wszem i wobec, że ta gra totalnie nie ma sensu.

'Cause you know I love the players and you love the gameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz