maj
Iris
— Tak bardzo za tobą tęskniłam, tato.
Pierwsze łzy spłynęły po moich policzkach, gdy wpadłam w objęcia wysokiego mężczyzny. Zacisnęłam palce na jego wypłowiałej koszuli w czerwoną kratę i westchnęłam na tyle cicho, że mógł tego nie usłyszeć. Poczułam znajomy zapach wody kolońskiej i tytoniu, czyli charakterystyczną mieszankę, kojarzącą mi się tylko z Bruno Herrerą. Spod moich powiek wydostawało się coraz więcej łez, które niezdarnie ścierałam drżącą ręką. Wypełniało mnie kurewskie szczęście i ulga, przez co nie mogłam zapanować nad szlochem, wydostającym się raz po raz z mojego ściśniętego z emocji gardła.
Znowu byłam w Castelldefels, w moim drugim domu. Znowu miałam tatę na wyciągnięcie ręki, a przede mną były całe wakacje w małym domu zaraz przy plaży.
— Ja też za tobą tęskniłem, Rosalío.
Skrzywiłam się na dźwięk swojego drugiego imienia, które odziedziczyłam po ciotce Rosíe, czyli kobiecie, która zapoczątkowała ciąg rozwodów w naszej rodzinie. Zaraz po niej i wujku Estebanie rozwiedli się moi dziadkowe, a niedługo po nich moja najstarsza, wtedy prawie trzydziestoletnia kuzynka Jessica i jej mąż Rafael. Rok później ja sama stałam się dzieckiem z rozbitej rodziny, a także podrzutkiem, bo wychowywał mnie ten, kto akurat miał na to czas.
To nie było tak, że rodzice mnie nie chcieli, bo każde z nich marzyło, by mieć mnie i moją siostrę tylko dla siebie. Nie pamiętałam już, ile razy byłam świadkiem głośnych i ostrych kłótni mających miejsce najpierw w Castelldefels, a później w Vancouver, gdzie przeprowadziliśmy się po tym, jak urodziła się Gigi. Moje siedmioletnie serce było łamane na miliony kawałków za każdym razem, gdy tylko rodzice podnosili na siebie głos, obwiniając siebie nawzajem o rozpad małżeństwa.
Pewnego dnia mama odebrała mnie ze szkoły i w samochodzie oznajmiła, że tata wyprowadza się z naszego mieszkania i wraca prawdopodobnie na stałe do Hiszpanii.
Tata chce się z tobą pożegnać, Iris, powiedziała wtedy, a łzy spływały po jej twarzy, kiedy bacznie obserwowałam ją w lusterku wstecznym z tylnego siedzenia w swojej ulubionej czerwonej kurtce i różowych nausznikach.
Długo zastanawiałam się, dlaczego tak bardzo płakała, kiedy najważniejszy mężczyzna mojego życia zamykał drzwi wejściowe, zostawiając zdezorientowaną siedmioletnią wersję mnie na środku korytarza, ściskającą lewą rączką krzyżyk na złotym łańcuszku. Bruno podarował mi go, kiedy uklęknął przede mną, by pocałować mnie w czoło na do widzenia ze słowami Twój drugi dom to Castelldefels, Rosalío. Zawsze możesz do niego wrócić, będę na ciebie czekał.
I tak zaczęła się historia moich corocznych wakacji w pięknym Castelldefels, gdzie robiłam wszystko, na co miałam ochotę, bo jak mawiał tata — dobre Maroko zamyka oko. Może z tego powodu na moich żebrach znajdował się trochę koślawy tatuaż wykonany przez Rodrigo, kumpla jeszcze z dziecięcych lat. Zrobiłam go w wieku siedemnastu lat w podejrzanym studiu, gdzie Mora odbywał praktyki, a Bruno na jego widok pokiwał głową ze słowami ciekawy przekaz.
Gdyby moja mama się o nim dowiedziała, prawdopodobnie wyszłaby z siebie i stanęła obok, a później udusiłaby mnie i tatę gołymi rękami i rzuciła nasze zwłoki sępom na pożarcie. Zawsze była tym trzymającym mnie krótko rodzicem.
— Jestem wykończona — spojrzałam na mężczyznę, kiedy wyjeżdżaliśmy z parkingu lotniska. — Muszę odespać te piętnaście godzin jak najszybciej — wymruczałam i zaczęłam obserwować znajome widoki za oknem.
Barcelonę i Castelldefels dzieliło trochę ponad pół godziny jazdy, chociaż przez korki ta zawsze ciągnęła się w nieskończoność. Tego dnia mi to nie przeszkadzało, a moje przekrwione oczy niczym gąbka chłonęły każdy najmniejszy detal krajobrazu rozciągającego się przed nami.
CZYTASZ
we fell in love in july • pablo gavira
Fanfiction❝ - Zakochałem się w tobie już w lipcu, gdy miałaś piasek we włosach i tą różową sukienkę w białe kropki. Śpiewałaś na głos piosenki ABBY, a ja nie mogłem przestać na ciebie patrzeć. Dopiero teraz zrozumiałem, że to nie tylko wakacyjna miłość, Iris...