Dziewczyna biegła ile sił w nogach. Zmierzała w stronę gęstego i ciemnego lasu położonego za jej rodzinną wioską.
Była piękna i gwieździsta noc. Krwawy księżyc rzucał złowrogą poświatę miedzy drzewa. Krzaki i ciernie zahaczały o krawędzie białej sukni dziewczyny. Odstająca gałąź porwała wpleciony w jej włosy welon. Trzewiki prędko przemokły i obtarły jej stopy.
Biegła przez las mając jedną myśl w głowie: „Chcę to wszystko skończyć." Zmęczona długim biegiem potknęła się o wystającą gałąź i upadła. Biała suknia o kwiecistym wzorze, w której miała stanąć przed ołtarzem była ubrudzona błotem i potargana przez gałęzie. Była jej więzieniem. Ciasno owinięta wokół każdej części jej ciała pochłaniała ją.
– Błagam niech Śmierć wreszcie do mnie przybędzie! – błagała nie mając sił by wstać i biec dalej.
Jedyne czego pragnęła to wolności, której nigdy w swoim życiu nie zaznała. Od dziecka była uczona jak zostać dobrą i skromną żoną. Nikogo nie obchodziło, że pragnęła udzielać się w rodzinnym biznesie. Zakazywano jej także interesowania się polityką. Całymi dniami wpajano jej do głowy zasady zachowania w towarzystwie. Zasady, które sprawiały, że czuła się jak ozdobny ptaszek w klatce. Rodzina nie liczyła się z jej uczuciami. Ważne było to jak wyjdzie za mąż.
Nie miała wpływu na to komu zostanie poślubiona. Z wszystkich kandydatów rodzina wybrała najgorszego z możliwych. Porywczego i gwałtownego mężczyznę w średnim wieku. Nie znał żadnych granic. Od pierwszego spotkania dotykał jej ciała jakby było już jego. Wzrokiem bezcześcił czystość dziewczyny. A dotykiem palił niczym sam ogień piekielny.
Z całego serca nienawidziła go. Przerażała ją perspektywa spędzenia całego życia jako jego własność.
Nagle usłyszała kroki niedaleko siebie. Zamarła. Zaczął ją ogarniać lęk, że jej niedoszły małżonek znalazł ją. Zaczęła wstawać mając nadzieje zdołać uciec od zagrożenia. Jej próby spełzły na niczym, ponieważ przed nią pojawił się nieznany jej wcześniej mężczyzna. Był dosyć młody, ale jak na jego wiek niesamowicie szykowny. Szaty nieznajomego wyglądały niczym szaty jakiegoś wysoko postawionego szlachcica. I nie mogła ukryć, że był piękny. Miał ciemne włosy, które delikatnie opadały na jego czarne oczy. Oczy... Kiedy wzrok dziewczyny padł na jego oczy poczuła tak silny lęk, że praktycznie opanował całe jej ciało. Pustka jaka w nich się znajdowała hipnotyzowała dziewczynę nie pozwalając oddalić wzroku.
– Kim jesteś? – zapytała trzęsąc się ze strachu. – I... Dlaczego za mną szedłeś?
Mężczyzna zbliżył się do niej. Dziewczyna chciała natychmiast się cofnąć, jednak strach sparaliżował każdy mięsień w jej ciele.
– Wzywałaś mnie, dlatego tu jestem. – odpowiedział pięknym, melodyjnym głosem.
– Nie pojmuje... Kim jesteś? – ponowiła pytanie niesiona ogromną paniką.
Na twarzy mężczyzny pojawił się nieco kpiący uśmiech. Podszedł jeszcze bliżej do dziewczyny.
– Jam jest Śmierć. – odpowiedział z nieskrywaną wyższością i satysfakcją. – Z miłą chęcią pomogę Ci skrócić Twe cierpienia. Pragnę w zamian wziąć w posiadanie Twą duszę.
Dziewczyna czuła jak krew odpływa jej z twarzy. Przez własną głupotę wezwała do siebie piekielną istotę. Nie wiedziała co ma zrobić. Nie zdołałaby w żaden sposób uciec ode niego.
– Czyżbyś był samym Mefistofelesem? A może innym diabłem? – spytała niesiona nagłym przypływem pewności siebie.
Nie miała nic do stracenia. Wiedziała, że w tym miejscu jej historia się skończy, a jej dusza przepadnie w otchłani piekła.
CZYTASZ
Walc ze Śmiercią
Short StoryDziewczyna, która ucieka sprzed ołtarza wzywa Śmierć. Tańcząc z nim walca zaczyna żałować swojej decyzji. Jednak czy ma w sobie wystarczająco dużo siły by uciec od Śmierć?