1.

215 12 11
                                    

Pov: Gereb

Przyszedłem do Ogrodu Botanicznego jako pierwszy. To mój pierwszy dzień tutaj i trochę się denerwuję jak wypadnę przed Czarwonymi Koszulami, a szczególnie przed Ferim Aczem, ich wodzem. Sam on jest waleczny, dzielny, wojowniczy. Po prostu ideał wodza. Usłyszałem jakiś szelest krzaków, to pewnie oni.

- Nie Szer! (imię starszego Pastora) - Nie będę tego znów robić. Ostatnim razem prawie sobie złamałem nogę i....

Mój Boże... ten Feri jest taki PRZYSTOJNY! Nie wytrzymam siedząc w nim w pobliżu. Aż mi gorąco...

- A więc to ty, Deżo Gereb. - powiedział głębokim i niskim głosem brunet. Myślałem, że się rzucę na niego i go będę obściskiwać i całować i w ogóle mówić, że go kocham itp. Ale wtedy by mnie wyrzucił, co jest zrozumiałe....

- T-Tak to ja. - powiedziawszy to wstałem i zdjąłem kapelusz. Feri gestem ręki pokazał mi, że mam usiąść co szybko zrobiłem żeby go nie denerwować.

- Okej. Zaczne od tego że widziałem jak ty Szer i ty Daken (imię młodszego i starszego Pastora) zabraliście temu, no jak mu tam było... - Feri złapał się za kark i się zastanawiał, ale ja szybko odpowiedziałem;

- Nemeczek.

- Taaak, Nemeczek i jego grupce. Chłopaki, chyba wam coś mówiłem na temat tego że nie zabieramy kulek słabszym? - powiedział wódz zakładając ręce na piersi. Ah, jak walecznie wtedy wyglądał. Przyglądałem mu się do chwili, w której krzynkął.

  - Coś do was mówię! Słuchacie mnie w ogóle?! Marsz do wody, po szyję! A kto będzie się śmiać, też pójdzie!

Szczerze przestraszyłem się samego początku jego wypowiedzi, ponieważ się wystraszyłem, ale żeby od razu do wody? On chce żeby Bracia Pastorowie zachorowali?

- Em Feri? - powiedziałem trochę zdenerwowany.

- Co?

- Moim zdaniem to przesada. A co jeśli zachorują? Co wtedy?

- Po pierwsze, nic im nie będzie, a po drugie, nie wtrącaj się, rozumiesz? - powiedział poddenerwowany. Zamilkłem natychmiast lekko przestraszony. W skrócie,  to było zwykłe spotkanie Czerwonych Koszul i nic się ciekawego nie działo oprócz tego, że pastorowie weszli do wody. Siedziałem zmęczony ze spuszcziną głową, gdy nagle ktoś złapał mnie za ramię, że aż wstałem.

- Gereb, ty to taki bohater czy co? - był to Feri. Zapytał się mnie z chichotem.

Spojżałem na niego. Poczułem jak krew mi napływa do policzków i otworzylem szerzej oczy.

- N-Nie, nie jestem. Po prostu wyraziłem swoją opinie.

- No okej. Dobranoc. Ja już idę do domu. Odporwadzić cię?

Kiedy powiedział ostatnie zdanie serce mi prawie stanęło. On? Mnie? To chyba jakiś sen. Nie wieżę w to co się dzieje.

- T-Tak, dzkękuję. - odpowiedziłem.

- Drobiazg. - powiedział to ze swoim przepięknym uśmiechem. Rzadko się uśmiecha, to widać, ale jak już ma wymalowany banan na twarzy to jest tak piękny, że aż się piszczeć chce. Czekaj... o czym ja mówię? Jestem jakiś chory... mam jakąś obsesję czy co?


SIEMA

Postanowiłam to stworzyć bo mi się nudzi 👊🐴⬛🟧
ogólnie mam nadzieje, że to się przyjmie

A co jeśli... Gereb x Feri AczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz