Ten shot powstał na prośbę wspaniałej @RebelliousAngel666. Jest również jego pomysłodawczynią. Proszę o komentowanie i gwiazdkowanie :)
To trwało już kilka tygodni. Będący w ostatniej klasie liceum James uwziął się na swoją rówieśniczkę, Jade i uprzykrzał jej życie w szkole, jak tylko mógł. Początkowo to były niewinne słowa mające na celu obrażenie jej, które potrafiła zignorować. Później doszły do tego różne numery, takie jak podkładanie nogi, kiedy niosła w dłoni otwartą butelkę picia, czy wyrzucenie rzeczy z jej plecaka do śmietnika.
Coraz bardziej miała tego dość, ale będąc zbyt nieśmiałą i cichą osobą nic nie mówiła. O gnębieniu jej wiedziała tylko przyjaciółka szatynki i nie raz nie wytrzymywała i kłóciła się z chłopakiem na środku korytarza, nie zważając na protesty Jade, by dał jej spokój, ale nic to nie dawało. A Jadie coraz częściej płakała w ramionach blondynki, nie rozumiejąc jego nienawiści do swojej osoby. Przecież nic nikomu nie zrobiła, nigdy nie wychylała się przed tłum, chyba, że zmusiła ją do tego Perrie, ale i tak to nie krzywdziło nikogo. Od zawsze była osobą, która miała mnóstwo pomysłów na wszystko, jednak rzadko kiedy je realizowała w obawie przed innymi. Tym bardziej nie umiała znaleźć powodu, dlaczego szatyn ją zaczął gnębić i nie zapowiadało się, że szybko przestanie.
Szatynka przechodziła przez korytarz do swojej szafki w towarzystwie swojej przyjaciółki, która ją zagadywała, odciągając śmiesznymi wspomnieniami z dzieciństwa od rozmyślania nad przezwiskami i wszystkimi nieprzyjemnymi słowami, jakie słyszała przez całą poprzednią lekcje z ust Jamesa.
- A pamiętasz, jak Jonnie ukradł ci tort na dziesiąte urodziny i uciekał z nim po schodach, kiedy zaczęłyśmy go gonić i wywalił się, bo chwyciłaś go za nogawkę od spodni, chcąc zatrzymać? - przypomniała ze śmiechem, a Jade nie mogła się nie uśmiechnąć szeroko na wspomnienie wyglądu starszego brata Pezz zaraz po wylądowaniu twarzą w ciasto.
- Pamiętam jak wasza mama się na niego wkurzyła za to, a my płakałyśmy ze śmiechu i nabijałyśmy się z niego przez kilka dni - zachichotała, a uśmiech blondynki się poszerzył na ten dźwięk, bo już wiedziała, że jej przyjaciółka ma lepszy humor.
- Tak. Role się później odwróciły, gdy zniszczyłyśmy służbowy telefon twojego taty. Do tej pory nie rozumiem, co ci wpadło do głowy, żeby go wrzucić do akwarium. I mi, że to zrobiłam - dodała rozbawiona, gdy Jadie otwierała już usta, by to powiedzieć.
- Byłyśmy głupimi dziećmi, a ty byłaś wyższa ode mnie i dosięgałaś. Chociaż ty się nie zmieniłaś i wciąż jesteś idiotką, która dnia nie wytrzyma bez jakiegoś numeru. Tak jak wczoraj, gdy rzuciłaś piłką w sąsiadkę, zamiast w brata - wytknęła jej.
- Trudno się nie zgodzić, ale od czego mam ciebie, żebyś wszystko odkręcała? - objęła ją ramieniem i posłały sobie nawzajem uśmiechy, które momentalnie im zrzedły, gdy stanęły przed szafką szatynki i spojrzały na nią.
- Co to, do cholery jest? - spytała zszokowana Perrie, czując jak złość w niej wzbiera. Lustrowała chwilę z obrzydzeniem drzwiczki szafki brązowookiej, które były całe obślinione, a czyjaś ślina spływała wzdłuż, coraz bardziej zbliżając się do podłogi. - James, ty gnojku! - wydarła się, powodując wzdrygnięcie Jade i wściekła podeszła do oddalonego o parę kroków wysokiego, postawnego niebieskookiego szatyna, który patrzył na nią z rozbawieniem i kpiną. Wiedziała, że za tym on stoi. Plus jego koledzy.
- Perrie, nie - powiedziała za nią cicho szatynka, próbując zatrzymać, ale nie zdążyła jej chwycić za ramię.
- Czego znów, Edwards? - spytał, udając idiotę i rozzłaszczając Pezz jeszcze bardziej.
CZYTASZ
Kiss
FanfictionJade i Perrie to przyjaciółki od zawsze i na zawsze, mimo że są swoimi przeciwieństwami. Jadie to słodka, nieśmiała i cicha brązowooka szatynka, a z kolei Pezz to żywiołowa, wiecznie uśmiechnięta niebieskooka blondynka, której wszędzie pełno. Nie bo...