Wyłudzenie podatkowe, włamanie, rozwód przeglądałem leżące na moim biurku akta dotyczące zbliżających się rozpraw. Nic ciekawego pomyślałem wzdychając cicho i przecierając zmęczone od sztucznego światła oczy. Zawsze marzyłem o pracy w kancelarii, z uporem przeszedłem studia prawnicze i ukończyłem aplikacje ale teraz kiedy już osiągnąłem to wszystko nie odczuwałem radości. Moi rodzice byli ze mnie tak dumni, znajomi z szkoły dzwonili do mnie z prośbami o porady prawne, klienci składali wyrazy wdzięczności po wygranych rozprawach przecież większość ludzi pragnie takiego sukcesu. Dlaczego więc ja nie umiem się nim cieszyć. Z rozmyślenia wyrwał mnie dopiero głos sekretarki, która musiała od dłuższej chwili pukać w drzwi do mojego biura.
- Dzień dobry, przepraszam za to najście ale nie odzywał się pan a chciałam tylko zostawić papiery. - powiedziała kobieta tłumacząc swoje nagłe wtargnięcie.
- Dzień dobry tak jasne jestem w trakcie analizy trudnego przypadku musiałem być zamyślony, nie słyszałem pani. - odparłem szybko i poprawiłem się dyskretnie na fotelu. Kobieta złożyła na moim biurku gruby plik pełen akt i dokumentacji sądowej.
- Mecenas Kim poprosił abym przyniosła panu tą dokumentacje dotyczy ona czwartkowej rozprawy. Powiedział, że napewno się panu przyda.- Objaśniła kobieta z lekkim uśmiechem.
Zerknąłem ukradkiem na cztery pełne segregatory i wciągnąłem powietrze. Ponownie mogłem się pożegnać z zdrowym bilansem snu i dziennym limitem kofeiny w tym tygodniu.
- Dziękuje - odpowiedziałem ukrywając zrezygnowany ton. Kobieta uśmiechnęła się i wyszła z pomieszczenia. Z westchnięciem opadłem na fotel i rozłożyłem pierwszy segregator na kolanach. Zagłębiałem się w zawiłe paragrafy kiedy do mojego biura z trzaskiem drzwi wszedł prokurator Christopher Bang.
- Gratulacje stary- powiedział z ogromnym entuzjazmem i bananem rozciągniętym na pół twarzy.
Uniosłem zdezorientowany brew a w mojej głowie dalej krążyły jedynie paragrafy i adnotacje.
- Wygrałeś tą sprawę - powiedział widząc moją dezorientacje - Całe szefostwo jest w szoku to był przecież fatalny przypadek. Alibi twojego klienta nie trzymało się całości a ty i tak dotarłeś do tego nagrania z monitoringu i powaliłeś całą linie oskarżyciela.
Uśmiechnąłem pod nosem fakt facet miał fatalne alibi ale już przy pierwszym przesłuchaniu wyczułem, że był niewinny. Nie znał ofiary, nie miał motywu jedynie znalazł się w niewłaściwym miejscu o złym czasie. Zdobycie tych nagrań nie było proste ale również nie należało do cudów wystarczyło otrzymać pare nakazów policyjnych popytać w sklepach i restauracjach czy mają monitoring a potem siedzieć godzinami i analizować nagrania minute po minucie. Całe dnie spędzone na analizowaniu, przewijaniu i zbliżaniu wideo opłaciły się znalazłem czterdziestosekundowy urywek na którym mój klient znajdował się kilka dobrych ulic od miejsca zbrodnii w chwili jej popełnienia.
- Ah tak - odparłem z uśmiechem - Przecież to nic takiego dostarczyłem jedynie niepodważalny dowód a reszta sama się potoczyła -
- Mógłbyś czasem nie być taki skromny i docenił byś efekt własnej pracy? - rzekł chłopak i siadł na jednym z foteli po drugiej stronie biurka zarezerwowanym dla klientów. Podniosłem na niego wzrok wiedząc, że chłopak nie skończył mówić i najprawdopodobniej zacznie teraz moralizatorskim tonem mówić o tym jak bardzo się nie doceniam.
- Jesteś ostatnim bastionem czystego kunsztu prawniczego Minho - powiedział a ja nie mogłem powstrzymać śmiechu słysząc jego dobór słów. Zasłoniłem usta dłonią udając zamyślenie nad jego wypowiedzią.
- Człowiek cię chwali a ty go jeszcze wyśmiewasz - powiedział Chan z zrezygnowaniem widząc moją reakcję.
- To nie tak - rzuciłem pośpiesznie - Tylko bardzo zaimponowało mi to określenie o ostatnim bastionie - roześmiałem się wypowiadając te słowa. Chłopak przewrócił oczami i rzucił na moje biurko białą kopertę.
- Co to jest? - zapytałem zbity z tropu.
- Bonus od tego klienta dla ciebie - wytłumaczył z poważną miną.
Zbladłem patrząc na kopertę. - Ale przecież ja nie przyjmuje łapówek, to wbrew polityce naszej kancelarii sam wiesz - odpowiedziałem ściszonym tonem zerkając niepewnie w stronę drzwi
- Zapewnili mnie, że to nie pieniądze a jedynie prezent dla ciebie za trud włożony w tą sprawę.- Powiedział patrząc na mnie. - Chyba nie mam go im zwrócić?-
Podniosłem niepewnie kopertę z blatu biurka i rozciąłem ją nożyczkami. Z środka wysunęła się kolorowa zawartość. Był to bilet wstępu na muzyczny festiwal w Berlinie. Podniosłem zaskoczony wzrok na Chana- Bilet na festiwal w Niemczech- uśmiechnąłem się mimowolnie przyglądając kolorowej broszurze. Zawsze chciałem wybrać się na tego typu wydarzenie ale nigdy nie miałem na to czasu lub pieniędzy. Najpierw były studia a teraz większość mojego życia pochłaniała praca i obowiązki rodzinne. Czy los właśnie dał mi właśnie szansę na wyjazd? Może to znak, że pora zrobić coś dla siebie a nie tylko dom, kancelaria, sąd.
- Jak ci się nie podoba to z chęcią go przyjmę - powiedział przeciągając się na fotelu chłopak.
- Nie ma mowy- powiedziałem odsuwając szybko bilet z pola zasięgu jego rąk - Polecę na ten festiwal-
Chłopak zaśmiał się cicho - Poważny pan adwokat na popowym koncercie w Berlinie ciężko mi uwierzyć-
Wiedziałem, że się ze mną drażni chciał zobaczyć jak wściekam się na niego i tłumaczę mu, że to nie byle jakie wydarzenie muzyczne ale nie dam mu tej satysfakcji i zachowam spokój. Festiwal w Berlinie to nie byle co odbywał się raz w roku i gromadził zawsze grono naprawdę głośnych wykonawców. Był też ogromną szansą dla młodych wokalistów, kilku z nich rok w rok dostawało szanse zagrać support i otworzyć sobie drzwi do muzycznego świata. Trwał on trzy dni a koncerty i happeningi odbywały się od rana do nocy.
- A właśnie, że tak poważny adwokat Lee Minho z ogromną chęcią wybierze się na popowy festiwal muzyczny, ponieważ nie zrobi przecież przykrości klientowi który wręczył mu taki podarek to był by grzech-
Uśmiechnąłem się zadowolony a moje serce zabiło szybciej na myśl o tym wydarzeniu. Kochałem muzykę, była ona moim najlepszym przyjacielem od dzieciństwa. Niegdyś uczyłem się grać na pianinie ale przez okres liceum, studiów a teraz pracy pianino stojące w moim mieszkaniu pokryło się kurzem. Jako dziecko liczyłem, że kiedyś będę utrzymywał się z muzyki ale teraz wiem, że było to jedynie głupie marzenie a to właśnie stabilna praca prawnika miała dać mi szczęście. Ale czy je dawała? To przecież nie ważne miałem z tego zawodu dobre pieniądze za które kupiłem własne mieszkanie w dobrej dzielnicy Seulu. Aspirujących muzyków są tysiące a tylko kilku spośród nich będzie miało okazje wypuścić singiel który przebije się do szerszej publiki. Jako prawnik miałem stabilne zatrudnienie a przecież to się liczy prawda?
- Ja idę już do siebie, mam dziś rozprawę o dwunastej - powiedział mecenas podnosząc się z fotela. - A ty jeśli chcesz lecieć lepiej rezerwuj już bilety na samolot- uśmiechnął się spoglądając na mnie - przyda ci się ten wyjazd, nie byłeś na urlopie od dwóch lat-
- Racja - odparłem zamyślony. Praca tak bardzo mnie pochłonęła, że myśl o czasie wolnym tylko dla siebie bez sterty wydruków leżących na kuchennym blacie i kodeksu prawa odpoczywającego na stoliku nocnym wydawała się surrealistyczna. - Powodzenia na rozprawie Chan-
- Nie dziękuje! - odpowiedział znikając w drzwiach.
A więc lecę na festiwal muzyczny do Berlina. Cieżko mi w to uwierzyć wpatrywałem się w kolorową wejściówkę jeszcze dobre kilka minut czekając aż informacja dotrze do mojej świadomości. Marzenia się spełniają.
CZYTASZ
Our sound | Minsung
FanfictionDwie osoby z dwóch zupełnie innych światów. Minho prawnik w dochodowej kancelarii i Jisung utalentowany wokalista debiutującego zespołu. Jedna pasja - Muzyka kiedy obaj wybierają się na popularny festiwal muzyczny mają w planach dobrze się bawić...