Wyznanie sobie uczuć

323 24 9
                                    

Candyman

-Mówiłem, żebyś nie szła tam sama!- Nigdy nie bałaś się mężczyzny tak jak w tamtym momencie, kiedy wręcz emanował wściekłością, zdzierając sobie gardło już od dobrych pięciu minut. -A co gdybyś nie zdążyła uciec na czas?! Myślisz ty w ogóle? Używasz czasem tej bańki przyczepionej do twojej szyi?! Ona nie służy tylko, żebyś wyglądała normlanie! Czasami warto nią może ruszyć co?!

Litania czarnowłosego ciągnęła się w nieskończoność, powodując u ciebie coraz większe rumieńce, jak i poczcie winy.

-Wiem, że...

-Nie, nie wiesz- przerwał ci mężczyzna, posyłając ci spojrzenie, które skutecznie cię ucieszyło.

Nigdy wcześniej nie bałaś się Candiego, a szczególnie gdy został twoim przyjacielem. Wydawał się spokojnym i raczej zrównoważonym mężczyzną. Najwidoczniej jednak udało ci się doprowadzič go do granicy wytrzymałości, czego niebywale żałowaś. Fakt faktem jednak sama zdawałaś sobie sprawę, że pójście do starego, opuszczonego domu, w którym możliwe że urzędował morderca było kompletną głupotą.

-Nawet nie wiesz jak się bałem- powiedział mężczyzna, przytulając cię do siebie tak mocno, że miałaś wrażenie jakby chciał ciebie udusić.

Byłaś w takim szoku, że praktycznie natychmiast odsunęłaś się, spoglądając na niego oczami wielkości spodków od filiżanek.

-Co?

-Bałem się o ciebie, głupia, a myśla... Dobra przepraszam.-Candy westchnął ciężko, poprawiając włosy i patrząc na ciebie już zdecydowanie spokojniej.-Po prostu... Bałem się o ciebie, że już ciebie nigdy nie zobaczę. Nie powinienem tak na ciebie krzyczeć, ale... Zależy mi i coś do ciebie czuję- powiedział łagodnie czarnowłosy, dotykając twojego policzka dłonią i delikatnie przejeżdżając po nim kciukiem.-Nie wiem czy ciebie kocham, ale na pewno coś czuję i chciałbym z tobą być.

Miałaś wrażenie, że zaraz dostaniesz zawału serca z szoku, nie mogąc uwierzyć w to co mówi brunet i budząc się dopiero na jego ostatnich słowach.

-Ja też coś do ciebie czuję- powiedziałaś, delikatnie przybliżając usta do jego warg, aż nie pocałowaliście się delikatnie.

Pamela

-Nie puszczę cię w taką pogodę- zawyrokowała ostro kobieta, widząc że za oknem panuje prawdziwa wichura, uderzająca w okna w taką siłę, jakby chciała wybić szyby, nie wspominając już o siarczystym deszczu, który zasłaniał całkowicie widok.

-Ale...

-Zostajesz, bez dyskusji. Zresztą, mam twoją ulubioną zapiekankę- powiedziała z chytrym uśmiechem brunetka, a tobie zaburczało w brzuchu na samo wspomnienie tego smaku. -Czyli wygrałam, a teraz idź umyć ręce, zaraz kolacja.

-To nie fair.

-Fair, fair, a teraz idź bo dostaniesz klapsa za to marudzenie- zarządziła kobieta, wskazując na łazienkę.

-Nie odważysz się- powiedziałaś pewnie pokazując jej język i odwracając się, żeby iść umyć ręce, aż nie poczułaś uderzenia w pośladek.-Ej!

-Mówiłam coś- powiedziała ze złośliwym uśmiechem kobieta, a widząc twoje rumieńce parsknęła śmiechem.- A teraz szoruj umyć ręce, bo dostaniesz kolejnego.

-Nie za bardzo ci się to podoba?- spytałaś, już po chwili myśląc skąd wziąć szpadel, żeby zakopać się pod ziemią z zażenowania.

-A może tobie się podoba, że tak się mnie nie słuchasz?- spytała kobieta unosząc brew i patrząc na ciebie niebywale niezwykle intensywnie, doprowadzając do rumieńców.

Horrorki Prefki cz. 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz