Śnię. słyszę muzykę przypominająca dźwięk budzika. Zaraz się obudzę. Otwieram zaspane, zmęczone oczy. Budzik z pokoju obok. Rodzice wstają do pracy. Jest 5:45. leżę starając się oprzytomnieć. Miałam taki głęboki sen. Ciężko jest się obudzić, gdy jesteś w głębokim transie, żyjesz spokojnie we własnym świecie, którym się otaczasz i jedyne co istnieje to to co wyobraźnia podsunęła Ci pod nos. Przekręcam głowę w lewą stronę a za nią ciągnę za sobą resztę ciężaru własnego ciała. Jest jeszcze ciemno, ale wiem, że za niedługo nastanie dzień rozświetlony krwistą czerwienią światła słonecznego, które wtargnie się przez okna do mojego pokoju.
- Już nie zasnę, choćbym próbowała... - mówię jakbym liczyła na to, że ktoś mnie wysłucha zamknie moje powieki i delikatnym dotknięciem ręki mojej głowy sprawi, że zasnę ot tak. Sięgam ręką po telefon znajdujący się na nocnej szafce obok łóżka. odblokowuje ekran i sprawdzam powiadomienia, które dostałam na messengerze. To grupa z moimi dziewczynami, chłopak wysyłający linka do tik toka, grupy rodzinne i Ethan, który wyłożył mi całą książkę swoich przemyśleń. Odczytuje tylko od chłopaka i koleżanek. Odkładam telefon.
- To już 5:54... Jeszcze chwila i zostanę sama w domu, chwilę poleżę i zamknę oczy.
Okazało się, że zamknięcie oczu spowodowało, że moje ciało po chwili leżał bezwładne a ja odpłynęłam. Obudziłam się chwile po szóstej.
- Kurde, no cóż, ale szybko zleciało, hmm wstawać? - nie zastanawiając się długo po prostu przeniosłam nogi na podłogę, ubrałam urocze kapcie w króliczki. Mają nawet uszy.
- To zaczynamy Adrea, oczywiście muzyka do budowy nastawienia. - staram się zmotywować i z czystym umysłem zacząć nowy dzień. Widzę jak czerwone światło pochodzące od wschodzącego słońca pada na moje biurko, ścianę i zegar. Uśmiecham się, podchodzę do okna, żeby nacieszyć się widokiem. Widzę w oddali krwiste słońce, które emituje intensywnie swoje światło. Niebo zabarwione w pasmo granatu pod nim jaśniejszy odcień granatu następnie tam wzrok ku kuchni i szybko zapominam o nich. Czajnik zalewam wodą i wstawiam, by się zagotowała. biorę z półki witaminę D3 w kroplach i zaczynam kropić na język. Przygotowuje owsiankę. zalewam kawę, 3/4 kawa reszta mleko i dwie łyżeczki cukru. Przypominam sobie jak Claire z Leonem piją czarną kawę. Skręca mnie na sama myśl. Biorę owsiankę i kawę. Zostawiam na stole podchodzę do telewizora i wchodzę na youtube. Włączam piosenkę CARYS - Princesses don't cry. Na telefonie widnieje nowe powiadomienie ze Snapchata. To od Claire. otwieram zawartość wiadomości, którą jest filmik, na którym Claire chwali się swoimi nowymi paznokciami, które zrobiła jej młodsza siostra Maggie. Postanawiam odpisać:
- Prześliczne! Też w końcu muszę się umówić na nowe paznokcie, już za długo mam czarne, potrzebuje zmian. odkładałam telefon i siadam do stołu. Rozpoczynam posiłek. Telefon drży.
- Szybka odpowiedź... zaraz zobaczę. - kontynuuje i staram się nie rozpraszać.
Po śniadaniu wracam do konwersacji z Claire.
- Też tak myśle, spotkajmy się w tym tygodniu Ty ja i Rose. Zapytajcie się, czy możecie u mnie nocować. - propozycja jest jak najbardziej dla mnie kusząca.
- Dobra, to zgadamy się na grupie.
-Super, bo musimy coś omówić, mam nowe wieści dla naszej trójki kochana.
- Nie mogę się doczekać... teraz będę umierać z ciekawości a Rose tym bardziej, jest bardzo ciekawska osoba, jak to mówi, wiec gorzej zniesie to, że będzie musiała czekać z plotkami do spotkania.
- Haha, racja, ale musi. To nie jest rozmowa na telefon.
- Jasne. - uśmiecham się i zastanawiam o czym chce z nami pogadać. Może to coś o Sandy? Albo ktoś nagrabił sobie i teraz jest sławny na całą szkołę? Lepiej jak sama nie będę tworzyć scenariuszy, po prostu muszę poczekać.
Tymczasem wybieram numer do Viktora - mojego chłopaka. Sygnał ciągnie się w nieskończoność. - Pewnie śpi... - szepce do siebie. Rezygnuje. ponownej próby skontaktowania się. - Sam oddzwoni jak będzie mieć czas - biorę głęboki wdech zamykam oczy, kładę ręce na sercu i przez chwile wsłuchuję się w bicie swojego serca. Piosenka automatycznie zmieniła się. - Może być, niech gra. - załapałam się na jeden z utworów The Weeknd. Pod wpływem piosenki dostałam przypływu weny na stworzenie jakiegoś obrazka. Poszłam do swojego pokoju. Zebrałam ołówki, szkicownik, temperówkę, gumkę, laptopa i ładowarkę do niego. Wszystko udało mi się zabrać na raz. Ostrożnie wchodziłam ze schodów. Rozłożyłam wszystko na wielkim stole w salonie, podłączyłam laptopa, podniosłam trochę rolety, żeby stworzyć przyjemny klimat. Usiadłam, zaczęłam szukać inspiracji w Pinterescie na laptopie, gdy już znalazłam zabrałam się na rysowanie. Przy okazji kończyłam pic kawę, która miała mi starczyć na dłużej niż kilka krótkich chwil. Jeśli jest nawet trochę ostudzona mi to nie przeszkadza. Nie zabija to smaku jak dla mnie. Zanurzyłam się w moim hobby i większość moich ruchów dłonią, w której trzymałabym ołówek było tak niezwykle świadomych. Czułam tekstura kartki pod granitem. czułam siłę obecną, gdy zakreślałam luki, koła. Muzyka pomagała mi tworzyć kształty, prowadziła mnie. Trochę jak w tańcu tylko na papierze. Nagle cały rytuał przerywa mi dźwięk przychodzącego połączenia video. To Viktor. Odrywam się od czynności i odbieram.
- W końcu..., słuchaj Viktor...