Rozdział 1

9 1 1
                                    

ROZDZIAŁ 1 ꧂- ALYNA

„Wojna się nie skończyła." Dokładnie te słowa usłyszałam po raz któryś przechodząc obok drzwi za którymi trwał sąd nade mną. W mojej głowie kręciło się jedno pytanie „Co teraz ze mną będzie?". Bałam się tego co czekało mnie w świecie zewnętrznym, miałam wielką nadzieję na lekki werdykt lub odpuszczenie. Zhańbiłam honor ojca który siedział na ławie przy drzwiach wyraźnie zawiedziony. Obok niego znajdowała się matka która miała kamienną twarz, nie potrafiłam odczytać odczuwanych przez nią emocji.

✧✧✧

Jak co dzień siedziałam przy swoim biurku pisząc powieść która powoli zbliżała się do końca gdy przez drzwi weszła jedna z pokojówek, Kazuko. Dziewczyna posiadała piękne, długie i brązowe jak kora Modrzewu włosy a jej ciemną skórę podkreślały naturalnie błękitne oczy. Przechyliłam głowę w jej stronę z spokojnym wyrazem twarzy na co kobieta zaczęła mówić.

-Panicz Morchel czeka na Panienkę w ogrodzie.- Powiedziała z głową pochyloną w dół i oczyma wpatrując się w ziemię.

-Dziękuję za informację, przekaż mu że nie zamierzam przyjść.- Powiedziałam zdecydowanym tonem. Morchel był moim przyszłym mężem z którym nie chciałam się żenić. Mężczyzna nie dość że był o wiele starszy ode mnie to jeszcze uważał mnie za głupią maszynę do dzieci. Każdy w tych czasach myślał o kobiecie jak o jakimś przedmiocie. Z tego też powodu nie zamierzałam się żenić tylko zostać nadwornym wynalazcą co oczywiście było zabronione bo przecież „Kobieta nie powinna", jak zresztą zawsze, nigdy nie mogłam zrobić tego co chciałam. Raz było to ubranie spodni, innym nauka samoobrony a teraz jeszcze zakaz spełniania swoich marzeń.

-Ale co jeśli zrobi ci to co ostatnio?- Zapytała Kazuko podnosząc swój wzrok na mnie.

-O to nie musisz się martwić.- Odpowiedziałam z uśmiechem.

-Mam nadzieję że wiesz co robisz.- Powiedziała po czym skierowała się do wyjścia.

-Przyjdź gdy skończysz pracę, powtórzymy naszą ostatnią rozmowę.-

-Oczywiście.- Kazuko wyszła z pokoju a ja wróciłam do pisania.

✧✧✧

Kilka godzin później wyszłam z swojego pokoju by udać się do biblioteki. Z tego co pamiętałam moja dobra przyjaciółka kończyła swoją pracę wieczorem a jak na razie było popołudnie. Korytarz miał wiele zakrętów przez co osoby nie zamieszkujące rezydencji mogły łatwo się zgubić. Skręciłam na rozwidleniu wchodząc w jeden z cichszych korytarzy i ujrzałam idącego nim Morchela. Pewna siebie nie zmieniłam kierunku i kontynuowałam drogę do biblioteki ignorując mężczyznę. Przechodząc obok mężczyzny wypuściłam wstrzymywane powietrze. Myśląc że mój przyszły mąż zostawił mnie w spokoju pomyliłam się niemiłosiernie. Morchel gwałtownie popchnął mnie na ścianę, uderzyłam o nią klatką piersiową po czym się odbiłam. Gdy zamierzałam się obróciłam chłopak złapał mnie za dłonie i przyszpilił do ściany. Zbliżył swoją twarz do mojej po czym z wściekłością w głosie zaczął mówić.

-Naprawdę myślałaś że cię nie znajdę?-

-Możliwe.- Powiedziałam patrząc się na niego ze zmrużonymi oczami. – Czego ode mnie chcesz?-

-Przecież wiesz.- Powiedział z rozmarzonymi oczami i pociągając dłonią po moich piersiach. -Chcę twojego ciała.-

-Nie zezwalam.- Odpowiedziałam próbując wyrwać swoje dłonie z jego uścisku co spowodowało tylko mocniejszy chwyt z jego strony. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam w jego oczy z wściekłością.

-Alyna nie zgrywaj niedostępnej, wiem że tego chcesz.-

-Nie prawda. Ty nic nie wiesz. Nie zamierzam się z tobą żenić.- To co powiedziałam jedynie wzmocniło jego furię.

-Albo zrobisz to po dobroci albo ja zrobię to za ciebie. Jak widać wybierasz to drugie.- Po swojej wypowiedzi uderzył mnie mocno w brzuch. Zacisnęłam zęby próbując powstrzymać się od wydania dźwięku. Morchel sprawnie przekręcił mnie twarzą do ściany i ułożył moje ręce za plecami w taki sposób by mógł z łatwością je chwycić. Zaczął ciągnąć mnie do pokoju gościnnego cały czas trzymając moje ręce swoimi umięśnionymi dłońmi. Próbowałam iść w drugą stronę ale nie potrafiłam uwolnić się z uścisku. Mężczyzna wrzucił mnie do pokoju po czym zatrzasnął za sobą drzwi.

-Nadal zamierzasz się upierać?- Zapytał z wściekłym uśmiechem.

-Nie jestem tego pewna wiesz.- Powiedziałam rozglądając się po pokoju. Nigdy nie wchodziłam do pokojów dla gości więc z nadzieją szukałam czegoś ostrego.

-No dalej, co ja takiego złego robię że mnie nie chcesz?- Zapytał zmieszany.

-Używasz zbyt dużo przemocy by pozyskać to czego chcesz, czyli twoją logiką myśląc. Maszynę do dzieci.- Odpowiedziałam to starając się wyglądać pewnie.

-Ah tak?- Zaczął iść w moją stronę na co ja zaczęłam się cofać. Gdy doszliśmy do biurka szybko zaczęłam dłonią szukać jakiegoś ostrego przedmiotu. Nie znajdując żadnego chwyciłam znajdujące się tam niewielkie pudełko po czym rzuciłam w mężczyznę. Przez przypadek trafiając w jego twarz odwróciłam jego uwagę. Morchel złapał się za nos po czym spojrzał na zawiniątko. Okazało się dość ciężkie ponieważ mężczyźnie leciała krew z nosa. Korzystając z chwili nieuwagi wybiegłam z pomieszczenia. Po chwili chłopak zauważając to podążył za mną. Wbiegłam do ogromnej biblioteki po schowałam się pomiędzy regałami. Zaczekałam tam chwilę czekając na rozwój sytuacji jednak to nie nastało, Morchel nie pobiegł za mną, naszczęście. Odetchnęłam z ulgą jednak po mojej twarzy zaczęły spływać łzy. Wytarłam je szybkim ruchem dłoni.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 23, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Dziewczyna z rezydencjiWhere stories live. Discover now