Dzień, zwykły dzień. Padał deszcz, a ja leżałam owinięta toną ciepłych koców, czekając na wiadomość od chłopaka. David wybiegł przedwczoraj ode mnie jak struty po dostaniu jakiegoś smsa. Od tamtej pory się do mnie nie odezwał. Może mu się coś stało? Miejmy nadzieję, że nie.
Na dole mama gotowała obiad, a tato... A tato zginął pół roku temu. Znaleziono jego ciało w lesie z dziwnymi ranami na szyi, jakby ugryzieniami. Policja ustaliła wersję,że po kłótni z mamą poszedł się upić i wracając w nocy do domu przewrócił się. Wąż go ugryzł zaraz po tym. Najgorsze jest to, że właśnie ja go znalazłam, gdy szłam do szkoły. Gdyby tego było mało zobaczyłam jakby jakąś postać, ale uznałam, iż to pewnie kolejna moja paranoja. Często widzę i słyszę różne rzeczy w tym lesie. Mam tego serdecznie dość. Jest straszny, wszędzie połamane drzewa, normalnie jak z horroru, ale jestem na niego skazana, gdyż nie mam innej drogi, żeby gdziekolwiek się dostać. Moim zdaniem musiało stać się tam coś innego. Tata nigdy nie pił alkoholu. No i jeszcze niby wąż go ugryzł? No proszę... Można tu najwyżej znaleźć padalca. To wszystko mi się nie podoba.
-Obiad!- zawołała mama.
-Już schodzę!
Zwlokłam się z łóżka i doczołgałam się do stołu. Mama się nie odzywała. Było trochę krępująco, więc zaczęłam rozmowę.
-Jutro pierwszy dzień szkoły. Pożyczysz mi samochód czy mam iść przez ten okropny las?
-Przepraszam skarbie, ale muszę jutro jechać nim do pracy.
-Trudno. Zadzwonię do Carola i spytam się czy mnie podrzuci.
-On w tamtym tygodniu wyjechał do Holandii. Gdzie ty masz głowę dziecko?
-Na karku, ale chyba nie na długo. David się do mnie nie odzywa, nie wiem co się dzieje.
-Pewnie musi znów coś załatwić z rodziną. Pamiętasz jak to było pół roku temu. Musiał zaopiekować się kuzynem.
-Akurat w ten czas, co tata zginął.
-Nie miej mu tego za złe. Jak mus to mus. A ty, lepiej posprzątaj ten bałagan w pokoju.
-No dobra.
Mama miała rację. Pokój wyglądał jak pobojowisko. Po skończonej pracy położyłam się i zasnęłam. Rano obudziłam się o 7.
-Zaspałam!
Jak poparzona pobiegłam do łazienki, ogarnęłam się i założyłam czarną sukienkę. Wybiegając z domu schowałam jabłko do torebki. Autobus odjechał mi 5 minut temu a rozpoczęcie jest za 10 minut. W ten czas nawet nie przejdę przez las. Postanowiłam więc odpuścić mszę, na którą i tak nie zdążę.
Weszłam do lasu i ujrzałam oddalającego się Davida. Co on tutaj robi? Cichuteńko podążałam za nim, aż dotarliśmy do dziwnej, starej trzypiętrowej willi ze schodzącą już farbą, dziurami gdzie nie gdzie i ułamanymi kolumnami, jak po śladach walki. Skąd ona się tu wzięła? Mieszkałam tu od 20 lat i pierwszy raz widziałam ten budynek na oczy. Nagle David jednym zwinnym ruchem wskoczył na balkon drugiego piętra. O co chodzi? Co tu jest grane? Przestraszyłam się i zaczęłam uciekać. Jak nigdy dotąd przebiegłam las w 4 minuty.
Przerażona pojechałam do szkoły. I kogo tam zobaczyłam, jak nie mojego kochanego chłopaka. Co jak co, ale był przystojny. Ciemne włosy, oczy i kaloryfer jak trzeba, no po prostu ideał! Podszedł do mnie, jak gdyby nigdy nic i zapytał:
-Co tam, kotku?
-Ty lepiej mi powiedz, gdzie ty ostatnio uciekłeś i dlaczego nie odpowiadałeś na moje wiadomości?
-Musiałem znów zająć się kuzynem. Telefon gdzieś zgubiłem. Przepraszam.
-Nic się nie stało- ale coś ty człowieku robił koło tej willi?
Chciałabym to wiedzieć, oj chciała. Dowiem się tego. Pójdę tam wieczorem. Ale to nie wyjaśni jak on skoczył tak wysoko. Może mi się przywidziało? To niemożliwe dla człowieka. Mogłam go po prostu o to zapytać, ale pytałby się czemu go śledziłam, wyszłabym na idiotkę. Muszę dowiedzieć się tego sama.
Gdy doczekałam się wieczoru zabrałam z domu latarkę i udałam się do tajemniczego budynku. Droga była prosta więc szybko go znalazłam. Było jeszcze widno, ale i tak się trochę bałam. Żeby wejść do środka użyłam drzwi jak cywilizowany człowiek. Wnętrze było pięknie,pomimo wszechobecnego kurzu. Ogromny kryształowy żyrandol, marmurowa posadzka, skórzane meble, to miało chyba z III wieki. Usłyszałam dziwne jęki. Jakby komuś wypalano skórę. Dochodziły z piwnicy. Zeszłam do niej. Ujrzałam tam chłopaka w podobnym wieku co ja, ale nie widziałam go dokładnie, bo było ciemno. Wydawał się być ładny. Przywiązany był do krzesła łańcuchem. Miał pełno srebrnej biżuterii przez co jego skóra w tych miejscach robiła się przeraźliwe czerwona. Chciałam mu pomóc, zaczęłam zdejmować z niego to okropieństwo. Gdy prawie skończyłam zaśmiał się szyderczo.
-Co cię tak bawi? Przecież to cie zabijało.
-Ty mnie śmieszysz. Tak mało wiesz o życiu. Tak jak twój ojciec. Biedny pomiot ludzki- jednym zwinnym ruchem rozerwał łańcuch jak kawałek papieru. Co jest grane?
-Co masz na myśli?
-To nie ważne. Przekonasz się na własnej skórze- jego oczy zrobiły się czerwone, zaczął iść w moim kierunku.
Przestraszona zaczęłam piszczeć. Poczułam jak dotyka mojej ręki. Byłam gotowa na śmierć. Lecz w jednej chwili puścił mnie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Davida bijącego się z nim. To było straszne. Obydwoje mieli czerwone oczy i kły jak wampiry. Wampiry! To są wampiry! O boże już po mnie. Jak nie zabije mnie pierwszy to zrobi to mój chłopak. Cudownie. Moje obawy przerwał widok łamania karku przez Davida.
-Zabiłeś go!
-Nie miałem wyboru.
-Świetnie. I co teraz z nim zrobisz?
-Kuzyn tu zostanie. Jak się tu znalazłaś?
-Kuzyn?! A więc to wtedy opiekowałeś się tym świętym kuzynkiem. Trochę go nie dopilnowałeś, skoro zabił mi tatę! A znalazłam to miejsce idąc dziś za tobą.
-Przepraszam. To nie miało się nigdy stać. To był wypadek. Związał mnie i nałożył srebrną biżuterię więc nie mogłem nic zrobić. Wybaczysz mi?
-Wybaczę, ale czemu teraz więziłeś go w tej piwnicy? Znów chciał kogoś zabić?
-Niestety tak. Następnym celem byłaś ty.
-Jak widać ostatnim.