Dzieciństwo/Teraz
Kiedyś miało to swój większy sens tak faktycznie, wszystko było łatwiejsze dla małego mnie do kiedy nie poczułem prawdziwgo samaku życia.
Zaczynając od snu, jako dziecko kochałem wręcz spać, spanie było (jak zresztą dla wszystkich) odpoczyniem od problemów, zaspokojenie wypoczęcia się i zaczęcia kolejnego dnia pięknym uśmiechem na swojej twarzy.
Teraz? Prawie 2/3 dni nie przespane pod rząd, noc pełna pytań "czemu jestem taki?" "czemu wszystko musi takie być" "co się ze mną dzieje", każe pytanie jest zagadką którą i tak praktycznie nie da się rozwiązać, jestem taki jaki jestem i nic tego nie zmieni.
W tamtych latach nie było takiego czegoś jak depresja, overthinking albo inne choroby psychiczne, a jak były to dorośli olewali to jak tylko się dało, w moim przypadku już w 10 roku życia, już widziałem że się coś dzieje nie ciekawego ale miałem to gdzieś, dopiero jak mam 17 lat to nie potrafię przestać o tym myśleć, chodzę do terapeuty do którego trafiłem po wielu napadach agresji. Do teraz pamiętam to zadowolenie z siebie i z drżącymi, zakrwawionymi rękami stojąc przed murem w warszawie że wyżyłem się na nim, krew spływająca po same łokcie jakbym się ochlapał zwykłą farbą, można moje zachowanie porównać do tego jak dzieci malują różne obrazki na plastyce w zerówce albo podstawówce i się śmieją że się niezdarnie ubrudziły zwykłą farbą, ale osób starszych nie trzeba tu porównywać, było dosłownie takie same jak z malowaniem, ludzie przechodzili nawet nie patrząc na płaczącego chłopca, skulonego pod murem z rękami jak z horroru.
Pisząc o dawnych czasach przypominają mi się piękne dni, słońce takie piękne że nie chciało się wyjść z dworu, te ciepło przyciągało jak świeży miód głodnego niedźwiedzia, dzisiaj wszystko mi przypomina o niektórych osobach, mijając różne miejsca powracają wspomnienia, obiecywałeś sobie że nigdy już nie będziesz o tym myśleć, przynajmniej się starałeś, ale są też takie dni że nie da się wyjść z domu, coś cię przykuwa do łożka, muzyka w uszach, kaptur na głowie i tak może minąć nawet cały dzień.
Jako dziecko, mega super zabawką było lego, można sobie było z tego ułożyć dosłownie wszystko, samolot, samochód, kwiatki a nawet skarbonkę, jedyne co teraz układam to moje życie rozsypane na kilka miliardów części, tylko niektóre wpadły pod łóżko albo dywan, strasznie długo i ciężko jest ułożyć sobie życie przez tyle osób w moim życiu, chociaż próbuje odbudować wszystko, to i tak wszystko się sypie, nawet jak już sobie praktycznie poukładałem wszystko i byłem na końcu wszystkiego, to oczywiste Bóg musiał mieć dla mnie trochę inny plan. Najpierw moja jedna przyjaciółka, straciłem ją przez to że sama miała problemy i zostawiła mi tylko list, a druga z niewiadomych przyczyn podcięła żyły, myślałem że już świat przestał mnie zwalać na kolana ale to nie był koniec, nie dawno odeszła masza, mój najukochańszy pies, od kąd pamiętam siedziała przy mnie, wychowywałem się przy niej, ale czar prysł, z młodego dzieciaka który cieszył się że bawi się z psem, został nastolatek siedzący przy rodzicach na fotelu trzymając obroże i płacząc jakby to był koniec świata
Jedyne czego żałuję tak na prawdę żałuję, to to że nie wiedziałem o wszystkim od razu, jakbym miał możliwość cofnąć się w czasie do samego siebie to bym mu powiedział wszystko, a konkretnie to, że dziewczyna w przedszkolu to flex, ale w przyszłości nie wiesz na kogo możesz trafić, dziewczyna kiedyś mogła Cię zdradzić bawiąc się klockami z innym chłopcem, a teraz dostając głosówkę najebanej dziewczyna mówiącej o wszystkim, kompletnie bez wstydu, bez żadnej skruchy. Nie mogłem powiedzieć sobie żebym żył pełnią szczęścia dziecka bo później zasady, zamartwiania się, obowiązki, nauka i wymagania rodziców, bo jak ich nie spełniasz to jesteś najgorszą kurwą
CZYTASZ
Młodość
Teen FictionPorównanie dzieciństwa do teraźniejszych czasach oczami 17latka + moje własne przemyślenia