Rozdział 1 (poprawiony) Inaczej niż myślałem...

669 21 5
                                    

Stacja King Cross, od zawsze przeludniona i zatłoczona aż po same brzegi. Zwłaszcza że dokładnie dzisiaj zaczynał się rok szkolny dla wielu młodych mugoli, jak i czarodzieji. Szum i chaos nie był więc zaskoczeniem dla potomka Jamesa Pottera i Lily Evans. Masa przedzierających się osób przyprawiała go o zawrotu głowy i mroczki przed oczami, przez co, co chwilę nerwowo poprawiał okulary i przecierał zamglone oczy. Nienawidził tłumów i marzył tylko o tym, by usiąść znowu do swojego przedziału, który dzielił jak co roku z przyjaciółmi. Miał im tyle do opowiedzenia, stęsknił się za nimi ogromnie i żałował, że tych wakacji nie mógł spędzić w Norze, gdzie chociaż przez chwilę mógł zapomnieć o przytłaczającej rzeczywistości. Nie przeszkadzało mu brak prywatności, kochał tą wielką zwariowaną gromadę, traktował ich jako swoją prawdziwą rodzinę, nie pomijając oczywiście wielkoluda o niesamowitym sercu. Gdy dotrze do Hogwartu na pewno odwiedzi Hagrida i z przyjemnością wysłucha jego nowych historii o magicznych zwierzętach. Nawet zje ze smakiem jego twarde jak skała wypieki, będą na pewno o wiele lepsze niż resztki z obiadów , które były jego jedynym posiłkiem w domu wujostwa. Rozkojarzył się jeszcze bardziej, gdy niespodziewanie wpadła na niego młoda czarownica domu Salazara ze starszego roku. Znał ją aż za bardzo, dlatego zdziwiło go, że czarnowłosa bez słowa go wyminęła i pobiegła w stronę czekającej na nią krukonki o średnim wzroście i zabójczym spojrzeniu w jego stronę. Dwie przyjaciółki o niesamowicie paskudnym charakterze, uprzykszały mu życie na każdym możliwym kroku. Najwidoczniej same spędziły wakacje równie podle co on, mógł to zauważyć po bandażu jednej z nich na lewym nadgarstku i niesamowitym bólu w oczach. Zamrugał kilka razy ze zdziwienia, zobaczenie tej dwójki bez maski obojętności było czymś nowym. Wszystko jednak wróciło do normalności gdy Delia pokazała mu w bardzo ordynarny sposób środkowy palec i łapiąc swoją towarzyszkę, skierowały się w stronę peronu 9 i 3/4. Przewrócił tylko oczami, przestąpił z nogi na noge i zajął się szukaniem kogokolwiek znajomego, wszystko na marnę, tłum był za wielki by dostrzeć cokolwiek. Jego średni wzrost i wada wzroku również nie pomagały. Poprawił klatkę z Hedwigą, która była niezwykle zniecierpliwiona, co chwilę skrzeczała przeraźliwie i machała rozzłoszczona skrzydłami, dziobiąć pręty klatki domyślał się, że tak jak on nie chce spędzić ani minuty dłużej w towarzystwie przeklętego wuja i o zgrozo ciotki Petuni, która całty czas coś do niego mówiła, lecz jej głos rozmywał się wraz z stukotem butów i dzwiękiem głośnych rozmów. Zamiast na opiekunach wolał się skupić na krajobrazie peronu. Rozmowy, płakliwe pożegnania matek z dziećmi, uściski i pocałunki w zażenowane twarze pełne rumieńców. Rozczulił się na ten widok jednak żołądek skręcił mu się boleśnie, nie tylko z głodu jaki odczuwał, ile dałby by teraz stać z własnymi rodzicami. Możliwe, że również czułby zażenowanie i wypieki na policzkach, jak te wszystkie dzieciaki, ale w głębi duszy wyobrażał sobie, że to właśnie z nimi się żegna a nie z pyzowatym Dursleyem Juniorem, o buzi pełnej ropnych pryszczy od cukru, zrzędliwą ciotką, o szopie na głowie i oczywiście jakże ukochanym wujem, którego hobby było gnębienie młodego wybrańca. Do rzeczywistości został ściągniety tak nagle, że aż się zapowietrzył i zaczął kasłać. Oczywiście sprawcą sprowadzenia zielonookiego na ziemię był nie kto inny jak Wuj Veron, którego określał mianem starego zoboka, lub obrzydliwego parchatego chuja jak czasem mówił Ron. To było jedyne określenie za jakie Hermiona nie zdzielała go książką po głowie, a zdarzało się to bardzo często zwłaszcza przy co porannym wyśmiewaniu się rudzielca z Malfoya, mimo za gryfonka nigdy nie powiedziała tego głośno, w głębi duszy się z tym zgadzała.

– Grzecznie tam chłopcze – otyły mężcyzna o mysich oczach, złapał na kark Harrego i niebezpiecznie przyciągnał go do siebie.

Potter spojrzał zza okularów na jego obrzydliwą postać, wiedział że nie może mu nic zrobić gdy dookoła roi się od ludzi, więc od przypływu odwagi odepchnął jego rękę z niemałą siła. Usta mężczyzny wykrzywiły się w niebezpiecznym grymasie i już chciał się zamachnąć ręką, gdy niespodziewawnie zatrzymała go Petunia.

Inaczej niż miało być || Snarry || 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz