Rozdział 14 - Szykuj się do powrotu

944 48 0
                                    

Lucas zatrzymał się na przydrożnym parkingu, na szczęście miejsca było sporo, co trochę go zdziwiło. Rzadko się zdarzało, żeby jakieś miejsce na darmowym parkingu było wolne, ale mniejsza z tym. Na tamtą chwilę myślał tylko o tym, żeby odnaleźć Emily. W myślach przewijały mu się tylko epitety pod adresem Nate'a. Jak mógł być tak naiwny? Może i Emily naprawdę szło zaufać. Bo póki co nie zawiodła ich zaufania. Ale z jakiegoś powodu się u nich znalazła. Z jakiegoś powodu Lucas dał mu zadanie specjalne, pilnować jej, do jasnej cholery. A Emily grała z nim jak chciała.
Lucas w końcu nie wytrzymał i postanowił załatwić to z nią osobiście. Nate był widocznie dla niej za miękki. Co swoją drogą było niebywałe. Nate zwykle był bezwzględny i wyrachowany, co sprawiało, że świetnie odnalazł się w roli prawej ręki Lucasa. A przy niej... zbaraniał. Nagle wielcy przyjaciele, bo on jej ufa.
Snight zostawiwszy marynarkę na siedzeniu samochodu, podwinął rękawy koszuli i ruszył piaszczystą ścieżką przez niewielki las, dokładnie w miejsce, które pokazała mu nadesłana lokalizacja jej numeru.
Szedł zdecydowanie. Chciał się z nią rozmówić. Ile razy jej mówił, że ma nie oszukiwać? Że jak się gdzieś wybiera, ma brać ze sobą Nate'a? Na Boga, czy to jest takie trudne? To wręcz luksus! Powinno jej to odpowiadać.
Lucas zwolnił nagle, gdy usłyszał śmiech. Nie taki normalny, jak przy zasłyszeniu średniej jakości dowcipu, a taki szczery i głośny. Wytężył zmysły nadal idąc przed siebie.
Przeszedł przez las i doszedł na plażę. W tym miejscu nie była ona zbyt szeroka, jak na Nowojorskie plaże przystało. Zwolnił jeszcze bardziej gdy zobaczył jakąś parkę na brzegu, po kostki w wodzie. Zmarszczył czoło i hamował śmiech, bo z jego perspektywy wyglądali śmiesznie. Ona uciekała, on ją gonił. I to ona tak się śmiała.
Nagle zamarł, gdy zobaczył, że jakieś kilka metrów od nich, na brzuchu leżała Emily, podparta na łokciach trzymała aparat i robiła zdjęcia.
Zatrzymał się i oparł się o pobliskie drzewo, żeby nie zostać zauważonym.
Czyli nie kłamała, naprawdę pracowała. W sercu Lucasa pojawiło się coś na kształt żalu. Ale żalu do samego siebie. Jednak bardzo szybko go odpędził. To wszystko, co zrobił, nie było z braku zaufania a wręcz przeciwnie, z powodu ochrony. Tak sobie to wtedy tłumaczył.
Przyjrzał się dziewczynie i mimowolnie się uśmiechnął. Jeszcze nigdy nie widział jej takiej szczęśliwej.
Każdy ma jakąś pracę. Ale nigdy nie sądził, że można ją tak bardzo kochać. Tak się jej poświęcać. Boże, przecież ona leżała na brzuchu, w piachu i wodzie tylko po to, żeby zrobić zdjęcia z niższej perspektywy. Cała mokra, ale miała to gdzieś.
W pewnej chwili przyszła większa fala, która chlusnęła w Emily. Dziewczyna wybuchła śmiechem i uniosła wysoko aparat.
- Ratujcie sprzęt! - zawołała przez śmiech. Dziewczyna w białej sukience natychmiast do niej podbiegła i zabrała aparat z ręki. Emily wstała, wykręciła mokre włosy i wytarła ręce w ręcznik, który przyniósł jej chłopak. O czymś rozmawiali, Emily uśmiech nie schodził z twarzy, żywo gestykulowała. Pokazywała im coś na aparacie, oni się cieszyli. Potem się odwróciła i robiąc nieokreślone ruchy ręką, wskazywała piasek. Po chwili rozmów oddalili się od wody, więc Lucas jeszcze bardziej zlał się z drzewem. Emily zaczęła robić zdjęcia już na piasku. Chłopak wziął dziewczynę na ręce i zaczęli się kręcić. Śmiech był tak zaraźliwy, że śmiali się całą trójką. Emily zmieniała tylko perspektywy robienia zdjęć, raz na stojąco, raz na kolanach.
Lucas nie miał pojęcia jak długo ich obserwował. Ale nie potrafił się nadziwić podejścia Emily. Była w swoim żywiole, żyła tym, poświęcała się, emanowała radością i zaangażowaniem. Boże, ona to kochała.
Ostatnie dni chodziła smutna, zamyślona. A jak teraz na nią patrzył, miał wrażenie, że to zupełnie inna osoba.
W końcu zauważył, że zaczęli się zbierać więc sam odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę samochodu. Zatrzymał się przy nim i postanowił poczekać na Emily.
Po paru minutach we trójkę wyłonili się z lasu.
Emily była mocno zaskoczona, gdy spostrzegła Lucasa. Nawet się zatrzymała. Potrzebowała kilku sekund, by się otrząsnąć. Po tym czasie pożegnała się z parą, która ruszyła w kierunku swojego samochodu, a ona, po wzięciu głębokiego oddechu, ruszyła w stronę Snighta.
- Właśnie miałam dzwonić po Nate'a. Co tu robisz? - spytała, podchodząc. Lucas nie od razu odpowiedział. Zmierzył ją od stóp do głów. Była cała mokra, cała w piasku, a włosy? Jakaś tragedia. Za to oczy śmiały się jak nigdy.
- Przyjechałem po ciebie – odpowiedział. Nie chciał się przyznać, że się wkurwił, i przyjechał ją po prostu opieprzyć. Że po raz kolejny się wymyka, że kłamie a Nate jej we wszystko wierzy.
Emily uniosła zaskoczona brwi.
- Ty? Taki zapracowany gangster?
- Uznam to za komplement – burknął, otwierając drzwi od strony pasażera, po czym znów zmierzył wzrokiem Emily. - Otrzep się bo w takim stanie nie wsiądziesz do samochodu.
Emily nie oponowała, grzecznie zaczęła otrzepywać ubranie ale to było ciężkie. Mokre ciuchy i piasek to nie był doskonały duet. Emily nie szło za dobrze pozbywanie się mokrego piachu z ciuchów.
- Dobra, nieważne. Najwyżej Nate będzie odkurzał auto – machnął lekceważąco ręką i wsiadł za kółko. Emily usiadła obok niego, zapięła pas i z uśmiechem na ustach zaczęła przeglądać w aparacie zrobione zdjęcia. Lucas założył okulary przeciwsłoneczne i wyjechał na drogę. Chwilę milczał, nie wiedząc tak naprawdę jak rozpocząć rozmowę. Ale ciekawość go po prostu zżerała.
- Nie wiedziałem, że tak lubisz swoją pracę – powiedział. Emily nie spodziewała się rozmowy z jego strony. A na pewno nie takiej. Słysząc te słowa podniosła głowę i spojrzała na niego.
- Mało powiedziane. Kocham swoją pracę. Szczególnie taką w plenerze. Poza studiem kiedyś często robiłam sesje dopóki... - urwała, przypominając sobie moment, w którym zastawiła swoje rzeczy, by ratować brata. Spuściła głowę i policzyła do trzech. Lucas nie był głupi, wiedział, co zrobiła Emily. - Nie ważne w sumie. Kocham to, co robię i kropka.
- To widać.
Emily znów na niego spojrzała, tym razem zdziwiona.
- Podglądałeś?
- Owszem – przyznał bez protestów i rzucił jej krótkie spojrzenie i to wystarczyło, by Emily się zaczerwieniła.
- Sam zobacz – Emily wyciągnęła aparat w jego stronę, gdy zatrzymał się na światłach. Lucas uniósł okulary na czubek głowy i zerknął na zdjęcie, które pokazywała mu Emily. Musiał przyznać, naprawdę miała talent i była w tym cholernie dobra. Pokazała mu na szybko jeszcze kilka. Lucas zerknął na jej pełną radości twarz i uśmiechnął się.
- Są świetne.
- Dzięki – obdarowała go wdzięcznym uśmiechem i wyłączyła aparat.
- Jesteś od razu inna gdy poświęcasz się hobby.
- W sensie? - Emily zerknęła na niego z zainteresowaniem a on wzruszył ramionami swobodnie.
- Jesteś wesoła, uśmiechasz się. Co jest rzadkością, zważając na ostatnie kilkanaście dni – Lucas celowo poruszył zachowanie Emily, które niepokoiło Nate'a ostatnimi czasy. Jednak jemu nic nie udało się wyciągnąć, mimo poprawnych relacji z dziewczyną. Lucas nie wierzył w to, że akurat przed nim Emily się otworzy ale postanowił spróbować.
Na jego słowa beztroski uśmiech zniknął, pojawiła się powaga a wzrok znów był nieobecny.
- Źle sypiam – Emily posłużyła się półprawdą. Bo to, że noce ostatnio były kiepskie nie było kłamstwem. Lucas zerknął na nią jakby chcąc się upewnić, czy mówiła prawdę. Ale dziewczyna nie patrzyła na niego, wzrok wbiła w boczną szybę, by nie mógł nic z niej wyczytać.
Lucas nie chciał kontynuować tego tematu. Postanowił go zmienić, gdy cisza była już przytłaczająca.
- W weekend zabieram cię ze sobą do klubu w New Haven, otwieram tam nowe skrzydło – oznajmił ale Emily jedynie skinęła głową, zgadzając się. Lucas chciał dodać coś jeszcze ale Emily zadzwonił telefon. Wyciągnęła go niespiesznie i lekko uśmiechnęła się na widok dzwoniącej osoby. Odebrała.
- Cześć Jeff.
Lucas spostrzegł, jak głos Emily automatycznie się zmienił, gdy rozmawiała z braćmi. Nawet z tym kretynem, Davidem. Była jakby... spokojniejsza.
Jednak ten głos bardzo szybko się zmienił. Emily po kilku sekundach natychmiast się spięła, wręcz podskoczyła na siedzeniu, czego nie dało się nie zauważyć.
- Jak to w szpitalu?!
Lucas zwolnił i spojrzał na nią. Na jej twarzy było przerażenie tak ogromne, że strach, który zawładną nią, gdy tamtej nocy po nią przyszli, mógł się schować. Jeff coś jej powiedział i Emily przeniosła błagalny wzrok na Snighta.
- Lucas... - jęknęła. - Czy moglibyśmy...
- Do jakiego szpitala? - przerwał jej. Nie wiedział, skąd nagle w nim takie pokłady człowieczeństwa. Tym bardziej, że on przecież nic z tego nie miał. Co prawda plany na ten wieczór były zupełnie inne. Ale poszły w zapomnienie gdy Lucas zobaczył panikę w oczach dziewczyny.
Emily podała Lucasowi adres i przycisnął pedał gazu. Jechali w grobowej ciszy, którą przecinało tylko pociąganie nosa Emily i jej ciche pochlipywanie. Lucas nie pytał. To nie była jego sprawa, a skoro Emily nie czuła się w obowiązku, żeby się tym z nim podzielić, on nie miał zamiaru naciskać.
Gdy zatrzymali się na parkingu Emily wystrzeliła jak strzała w stronę szpitala. Lucas zaś niespiesznie wyszedł, zamknął samochód i ruszył za dziewczyną.
Znalazł ją w korytarzu, gdy rozmawiała z Jeffem, więc podszedł bliżej.
- Jak się czuje? - spytała Emily. Jej dłonie drżały, zresztą głos też.
- Nie wiem, nie chcą mnie do niego puścić – Jeff, mimo że swoje myślał o Davidzie, również był zmartwiony. Lucas od razu wpadł na to, że to pan hazardzista miał jakiś problem. Emily przeczesała palcami włosy i westchnęła głęboko.
- Co się stało?
- Cholera, sam nie wiem – Jeff bezradnie wzruszył ramionami. - Zadzwoniła do mnie pielęgniarka bo ją o to poprosił. Tak go pobili, że stracił przytomność. Jakiś przechodzień na niego trafił.
- Boże... Znowu? - Emily jęknęła, głosem pełnym strachu. Przytknęła dłonie do ust i rozpłakała się. Lucas podszedł jeszcze bliżej. Chwilę myślał o rozmowie, której był świadkiem. Jak widać David tylko nie z nim miał na pieńku, komuś ewidentnie zaszedł za skórę.
Jeff chciał coś powiedzieć, pocieszyć siostrę ale na widok Lucasa, spoważniał i wyprostował się.
- A ten, co tu robi? - chłodne pytanie padło z jego ust. Emily pytająco zwróciła wzrok na Lucasa, po czym znów spojrzała na brata.
- A myślisz, jak tu trafiłam? - spytała przez łzy.
- W sumie, nawet dobrze – Jeff ruszył w stronę Lucasa, który nawet nie drgnął. Zatrzymał się tuż przed nim, skrzyżowali spojrzenia. Lucas był niewzruszony, beznamiętnie przyglądał się Jeffowi, Jeff natomiast zabijał wzrokiem. - Ile chcesz za moją siostrę?
- Już to kiedyś mówiłem, Emily jest bezcenna – na jego twarzy pojawił się ledwo zauważalny uśmieszek. Emily zerknęła w ich kierunku, na chwilę powstrzymując płacz. Zastanawiała się, czy czasem za chwilę nie będzie musiała ich rozdzielać. Widziała jak Jeff zaciskał pięści. Postanowiła nie czekać, podeszła do nich.
- To teraz nie jest najważniejsze. Chcę zobaczyć Davida – oznajmiła zwracając wzrok ku bratu. Jeff spojrzał na nią, łagodniejąc.
- Nikogo do niego nie wpuszczają.
Emily spuściła głowę i znów załkała cicho. Jeff obserwował ją z bólem, jakby te spojrzenie mogło jej jakoś pomóc. Chwilę milczeli, podczas gdy Lucas przypomniał sobie, że przecież wszędzie miał znajomości i dojścia.
- Emily, spójrz na mnie – zażądał. Emily uniosła zdziwione spojrzenie, nawet Jeff popatrzył na niego zaskoczony. - Chcesz zobaczyć brata?
- Tak.
- Daj mi chwilę – mruknął i ruszył w stronę informacji, odprowadzany zdumionymi spojrzeniami rodzeństwa. Zatrzymał się przy okienku i zmierzył spojrzeniem starszą panią, która siedziała za szybą.
- Doktor Walter ma może teraz dyżur? - spytał. Kobiecina przyjrzała się Lucasowi sceptycznie, po czym zerknęła na jakąś rozpiskę.
- Tak, do północy.
- Świetnie, może mi pani powiedzieć, gdzie go zastanę?
- Nie ma takiej możliwości – pokręciła natychmiast głową. - Doktor dziś dyżuruje przy nagłych przypadkach. Wątpię, żeby miał czas na pogaduszki z nie wiadomo kim, i to jeszcze w trakcie pracy – obdarzyła go nieszczerym uśmiechem. Lucas powoli pochylił się do przodu, by móc lepiej ją widzieć.
- Proszę mu powiedzieć, że Lucas Snight ma do niego dwa słowa i niech sam zdecyduje, czy znajdzie czas czy nie – powiedział to powoli, zniżonym głosem, odwzajemniając nieszczery uśmiech. Kobieta zawahała się ale ostatecznie postanowiła nie kłócić się ze Snightem. Z jakiegoś powodu... wolała tego nie robić. Zadzwoniła na oddział, przekazała informację, i sama była w szoku, mówiąc Snightowi, że doktor za chwilę się pojawi.
Lucas wrócił do rodzeństwa, które patrzyło na niego wyczekująco ale on się nie odezwał.
- Lucas? - w końcu Emily jako pierwsza zwróciła swoją uwagę. - Co zamierzasz zrobić?
Lucas spojrzał na nią. Mimo ciągłego zdumienia, w jej oczach nadal czaił się strach. Wysychające łzy na rozgrzanych policzkach powodowały, że jemu samemu zrobiło się smutno. Już chciał odpowiedzieć, ale dobiegł go głos doktorka za plecami.
- Panie Snight, dzień dobry.
Lucas natychmiast się odwrócił i przywitał się z doktorem. Rozmawiali szeptem, doktor uważnie przyglądał się Lucasowi, co chwilę potakiwał, gdy ten mu coś tłumaczył. W końcu lekarz zatrzymał wzrok na Emily, na co dziewczyna przełknęła ślinę, czując się nieswojo. Trwało to kilka sekund, po tym czasie doktor znów spojrzał na Lucasa i skinął głową. Snight podszedł do Emily i położył jej dłoń na ramieniu.
- Idź z doktorkiem. Masz pięć minut.
Emily prawie się zapowietrzyła, słysząc tę wiadomość. Wzięła głęboki wdech, chcąc podziękować ale wdzięczność jaka wymalowała się na jej twarzy, póki co Lucasowi wystarczyła. Machnął ręką, nie pozwalając jej nic powiedzieć.
- Czas ci ucieka, leć – skinął głową za siebie. Emily obdarowała go uśmiechem i pobiegła do doktora, który poprowadził ją korytarzem.
Jeff odprowadził siostrę wzrokiem i spojrzał na Snighta dopiero wtedy, gdy ta zniknęła z pola widzenia. Jego wzrok znów pałał gniewem.
- Jak to zrobiłeś? - spytał chłodno, na co Lucas wzruszył ramionami, chowając dłonie do kieszeni spodni.
- Wszędzie mam dojścia.
- Przynajmniej raz zrobiłeś coś dobrego – prychnął obserwując Lucasa, który stał niewzruszony.
- Non stop robię coś dobrego – odpowiedział. Jeff prawie eksplodował na to stwierdzenie.
- Porwanie mojej siostry i zmuszanie jej do mieszkania z tobą uważasz za coś dobrego?
- Trochę to przesadzone ale niech ci będzie. Owszem, tak uważam – Lucas był spokojny. Obserwował jak Jeff ledwo nad sobą panuje.
- Nie pierdol – syknął Jeff. - Chcę, żeby Emily wróciła do domu. Co mam zrobić, żeby ją odzyskać?
- Podziwiam waleczność i uczucie, jakim darzysz siostrę – uśmiechnął się do niego sztucznie. - Dlatego nie będę oponował. Chcesz odzyskać siostrę? Wygraj ze mną w pokera.
Jeff zamarł.
I tylko tyle? Wygrać rundę w pokera?
To wydawało się dziecinnie proste, wręcz do zrobienia z marszu. I to właśnie zaniepokoiło Jeffa. Skoro David tyle razy dawał ciała, to musiał w tym być jakiś haczyk. Tym bardziej, że Jeff nie potrafił grać w pokera. Ale ta propozycja nie miała pozostać bez echa.
- Jeśli wygram to Emily do nas wróci? - spytał, jakby chcąc się upewnić. Lucas uśmiechnął się nieco szerzej.
- Dokładnie tak.
- Gdzie i kiedy.
- W przyszły weekend u mnie w kasynie, ósma wieczorem, pasuje ci? - z twarzy Lucasa nie schodził lekki, drwiący uśmiech. Był pewny swojej wygranej dlatego bez problemu mógł obiecać, że taka wymiana będzie miała miejsce, jeśli starszy Wilson go pokona.
Jeff skinął sztywno głową.
- Będę.
Lucas nie miał co do tego wątpliwości. Wiedział, że Jeff będzie walczył o siostrę. Gołym okiem było widać tę więź, która się między nimi utworzyła i tworzyła się dalej.
Stali w milczeniu jeszcze kilka minut, po tym czasie wróciła Emily. Oboje mieli wrażenie, że wygląda jeszcze gorzej, niż przed pójściem do brata.
Jeff rozpostarł ramiona, gdy podeszła. Emily wpadła na niego, wtulając się mocno. Jeff oparł podbródek o jej głowę i przytulił mocno do siebie, głaszcząc po włosach.
- Co z nim? - mruknął siostrze do ucha.
- Mówi, że dobrze ale... - urwała, bo płacz nie pozwolił na więcej.
- Cicho, nic nie mów – szepnął, tuląc ją mocniej. Emily po kilku chwilach była już zmęczona. Całym dniem, sesją, emocjami, płaczem. Adrenalina opadła a Emily poczuła, jak zmęczenie daje jej się we znaki.
Lucas, pożegnawszy się z Jeffem, ruszył już do wyjścia wolnym krokiem, Wilson zaczął żegnać się z siostrą. Umówili się, że brat będzie o wszystkim ją informował. Oczywiście jeśli czegoś się dowie.
- I szykuj się do powrotu do domu – powiedział jej do ucha, już na pożegnanie. Emily spojrzała na niego zdziwiona.
- Słucham?
- Snight powiedział, że jeśli wygram z nim w pokera to wrócisz do domu.
Emily, mając już jednego uzależnionego brata, pokręciła głową.
- Nie, Jeff. Nie rób tego, błagam.
Jeff chwycił jej dłonie i ścisnął mocno.
- Emily, niczym się nie przejmuj. To bardzo prosty sposób żeby cię odzyskać. Bo ucieczki i wykradanie cię, z tego co opowiadał David, nie wchodzą w grę z kimś... takim – z niesmakiem wypowiedział ostatnie słowo, mając na myśli określenie mafii.
- Jeff, nie wygrasz z nim – jęknęła niepewnie. Jeff ucałował jej dłonie i uśmiechnął się pocieszająco.
- Jeszcze zobaczymy. Kocham cię, Emily. No już, uciekaj. I uważaj na siebie.
Emily nie miała zbyt dużo czasu, żeby przemyśleć pomysł swojego powrotu do domu. Nie było nawet momentu, by pomówić o tym z Jeffem. Zaczął ją poganiać, kryjąc malującą się radość.
Idąc w stronę samochodu zadawała sobie tylko jedno pytanie: Naprawdę?
To naprawdę miałoby być takie proste?

Pokerowy BlefOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz