Emily po spotkaniach z braćmi była zagadkowo pozytywnie nastawiona. David i Jeff wlewali w nią dobrą energię, jak za dawnych czasów. Nie miała pojęcia co się zmieniło, czy o czymś rozmawiali, ale nie było tego napięcia, które towarzyszyło im odkąd David na poważnie zaczął grać. Znów się śmiali, znów żartowali, znów byli dla siebie serdeczni. Emily, gdyby nie fakt, że mieszkała z głową mafii, mogłaby rzecz, że wszystko wracało do normalności, że życie w końcu wyglądało wspaniale.
Bańka pękała, kiedy wracała do ogromnej rezydencji, w której przez pierwsze dwa tygodnie gubiła się, idąc do łazienki. Mijała obcych ludzi na korytarzu. Mijała Nate'a, który starał się być na każde jej zawołanie i mijała Lucasa, który raz był miły a raz zimny jak lód, w zależności od sytuacji w pracy. Choć dla Emily – wciąż owiany ogromną tajemnicą.
Emily zdążyła już pogodzić się z sytuacją, w jakiej się znalazła. Pokornie zaakceptowała ten stan rzeczy, a to pomogło jej myśleć trzeźwo.
Zaczęła się zastanawiać nad osobą, która ją „uwięziła". Lucas Snight stał się dla niej kimś, kogo chciała rozgryźć. Poznać jego sekrety, zrozumieć, dlaczego postąpił tak a nie inaczej. Dlaczego to właśnie ona stała się „nagrodą". Tak po prostu, dla zabawy? Czy był w tym głębszy sens? Bo jeśli był, to gdzie? Snight nic od niej nie chciał, wręcz przeciwnie, więc po co mu ona?
Nie wiedziała kogo pytać. Gdy kiedyś rozpoczęła tą rozmowę z Nate'em, chłopak szybko ją zgasił, niezbyt przyjemnym tonem, swoją drogą. Emily wiedziała, że Nate nie sypnie swojego szefa. Pozostali pracownicy, miała wrażenie, nie wiedzieli dlaczego się znalazła w mafijnym gronie. Przynajmniej tak wywnioskowała po rozmowach z Tomem czy Peterem.
Decyzja była jedna: oczy i uszy szeroko otwarte.
W wolnych chwilach Emily uczyła się zasad pokera. Namiętnie studiowała filmiki w Internecie, czytała o wszystkim, co mogłoby ją przybliżyć do zrozumienia. Skoro Jeff dostał szansę odebrania siostry, może ona kiedyś też sama o siebie zawalczy?
Siedziała w swoim pokoju, smsowała właśnie z Davidem, który pisał jej, że wypisują go ze szpitala. Cieszyła się, ale bała się powtórki. Wtedy jej rozmyślania przerwało pukanie. Odłożyła telefon i spojrzała na drzwi.
- Proszę.
Do środka wślizgnął się Lucas z dużym pudłem w ręce. Emily zmarszczyła brwi.
- Mogę zająć ci chwilę?
- Oczywiście. Co tam masz? - Emily z zainteresowaniem wyciągnęła szyję, by zajrzeć do pudła, te jednak było zamknięte. Snight usiadł obok Emily, dzieliło ich tylko to pudło, które położył na pościeli.
- To dla ciebie – oznajmił. Emily niepewnie spojrzała na duży karton, po czym przeniosła pytające spojrzenie na Lucasa.
- Co to jest?
- Sprawdź – ledwo zauważalnie skinął głową. Emily wyciągnęła ręce i przyciągnęła do siebie pudło. Nadal niepewnie otworzyła pudło i zamarła. Usta machinalnie otworzyły się ze zdziwienia, gdy w środku zobaczyła swój aparat, obiektywy, złożony statyw.
- Lucas... jak... jak ty..? - Emily nie potrafiła sklecić słowa. Drżący głos powodował, że jąkała się jak dziecko nie mogąc uwierzyć w to, co się działo. Wyciągnęła dłoń, by dotknąć swoich rzeczy. Czy to nie była iluzja, ale nie była. To były naprawdę jej rzeczy. Rzeczy, które zastawiła, by spłacić dług u człowieka, który siedział obok niej.
- To nie wszystko – oznajmił. Emily zdziwiona spojrzała na niego. Snight sięgnął do kieszeni z którego wyciągnął niewielkie, małe pudełeczko. Emily otworzyła szerzej oczy, gdy Lucas chwycił za pierścionek po jej mamie i bez żadnych słów wziął jej dłoń i nałożył pierścionek na palec, na którym nadal miała ślady po ów biżuterii. Lucas odezwał się, bo Emily nie potrafiła:
- To chyba należy do ciebie.
Emily uniosła dłoń przed twarz, by dokładniej przyjrzeć się pamiątce po mamie. To był ten sam pierścionek, można by powiedzieć, że nawet czystszy, bardziej zadbany, wypolerowany. Do oczu dziewczyny natychmiast wdarły się łzy, których nie potrafiła powstrzymać. W sercu poczuła obecność matki, poczuła to, co ją opuściło kilka tygodni temu.
- Dlaczego to zrobiłeś...? - szepnęła prawie niedosłyszalnie. Drugą dłonią pogładziła pierścionek, jakby upewniając się, że jest na pewno. Ale był. To najprawdziwsza prawda. Emily nie miała odwagi by podnieść wzroku. Nie chciała, by Lucas zobaczył jej łzy. Na to jednak było już za późno.
Lucas odłożył pudełko na ziemię i usiadł zaraz obok Emily.
- Ponieważ nie powinnaś płacić takiej ceny za błędy brata – oznajmił cicho.
- Zrobiłam to, żeby go ratować.
- I to jest w tobie cudowne.
Emily wstrzymała powietrze w płucach. Niechęć pokazania mu swoich słabości przegrała z ciekawością. Podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Spojrzenie miał miękkie, spokojne. Jego stalowe tęczówki były jaśniejsze niż zwykle, ale to może przez słońce, które wpadało do sypialni.
Lucas sięgnął po jej dłoń i spojrzał na pierścionek. Przyglądał mu się chwilę.
- Zrobisz wszystko dla ludzi, których kochasz. Nie poddajesz się. Nawet za cenę, która dla innych jest nieosiągalna.
Emily nie wiedziała jak skomentować te słowa. Były prawdą, oczywiście. Ale zaskoczyła ją interpretacja Lucasa, nigdy nie sądziła, że będzie zdolny do czegoś takiego. Nie myślała, że usłyszy to właśnie od niego.
Lucas mocniej ścisnął jej dłoń. Emily ciężko przełknęła ślinę czując, jak zaczyna drżeć. Jednak nie z zimna. Snight w końcu podniósł wzrok i spojrzał na nią.
- Mogę cię zapewnić, Emily, że każda cena jaką ponosisz, nie idzie na marne.
- Jak mam to rozumieć?
- Tak, że nic nie dzieje się przypadkiem - cień uśmiechu przeszedł przez jego twarz, Emily zauważyła to od razu, nauczyła się już go. Odwzajemniła jego uśmiech nieco szerzej, przecierając wierzchem dłoni mokry od łez policzek.
- To, co dla mnie zrobiłeś... - urwała, przejeżdżając wzrokiem po swoim sprzęcie. Chciała dokończyć, ale Lucas jej nie pozwolił.
- Rób to, co kochasz. Nikt nie powinien ci tego odbierać. Tym bardziej, że nigdy jeszcze nie wiedziałem, żeby kogoś praca tak bardzo cieszyła – uśmiechnął się, jakby do swoich wspomnień, w których widział Emily na plaży. Dziewczyna w tym czasie przyglądała mu się uważnie. Miała przed sobą zimnokrwistego gangstera, który rządził wszystkimi miastami w pobliżu. Chodził z bronią, może nawet zabijał, tego nie wiedziała, ale domyślała się. A teraz ten gangster robił coś, za co musiałaby dziękować mu do końca swoich dni. Ona chyba nigdy nie nazbierałaby wyznaczonej kwoty by odzyskać te rzeczy a on zrobił to ot tak, z marszu.
Jej serce zalała wdzięczność, którą nie wiedziała jak wyrazić.
Lucas po dłuższym milczeniu wstał i spojrzał na nią z góry.
- Z Bursonem twój brat też już nie będzie miał problemów. Załatwiłem to. Gdyby jednak sytuacja się zmieniła, masz mnie natychmiast poinformować.
Emily na dźwięk kolejnej niespodzianki natychmiast wstała, jakby kopnął ją prąd.
- Jak to zrobiłeś? - spytała zszokowana. Lucas uśmiechnął się do niej przebiegle. Zrobił krok do przodu i zatrzymał się tuż przed nią. Emily na dwie sekundy zamknęła oczy, gdy omiótł ją jego gorący oddech.
- A jak myślisz? - szepnął.
- Zabiłeś go? - ona również zniżyła się do szeptu, patrząc na niego z przerażeniem. Lucas spojrzał jej w oczy, po czym roześmiał się cicho.
- Nie, nie zabiłem. Choć mało brakowało.
- Boże... - Emily przyłożyła dłoń do ust a Lucas roześmiał się jeszcze bardziej, robiąc krok w tył i tworząc między nimi dystans.
- Jesteś przesłodka – rzucił przez śmiech. Emily opuściła dłoń i zacisnęła usta, by się nie roześmiać. Dopiero w tamtym momencie zrozumiała, że Lucas żartował. Choć jego ostatnich słów nie puściła mimo uszu. Przyjemnie trafiły w sam jej środek, powodując czerwone policzki.
- Ale dobra, koniec żartów – Lucas odchrząknął, przestając się śmiać. - Co masz zrobić, jak Burson się odezwie?
- Dać ci znać – odpowiedziała, nie potrafiąc ukryć uśmiechu.
- Dobra dziewczynka – on również się uśmiechnął. - Pamiętaj, że nie masz we mnie wroga. Pomogę ci we wszystkim, jeśli będę mógł.
- Wiem, doceniam, naprawdę – Emily potaknęła głową, uśmiechając się nieco szerzej. Wtedy naprawdę uwierzyła w te słowa. Naprawdę czuła, że jeśli będzie miała problem, będzie mogła z nim przyjść do Lucasa.
Lucas uważając rozmowę za zakończoną, odwrócił się i ruszył do drzwi.
- Lucas.
Głos Emily zatrzymał go w pół kroku. Wyprostował się i odwrócił, stając bokiem do dziewczyny. Gdy ich spojrzenia skrzyżowały się, Emily podeszła do niego. Wdzięczność w jej sercu rosła a ona, prosta dziewczyna, znała tylko jeden sposób, by dać jej ujście.
- Dziękuję ci za to, co dla mnie zrobiłeś. Jestem twoją dłużniczką – powiedziała z przejęciem, po czym wtuliła się w niego. Tym razem zrobiła to powoli, ostrożnie. Jakby bała się spłoszyć dzikie zwierzę. Nie spodziewała się wzajemności. Po prostu chciała, żeby wiedział, że to doceniała. Że tak naprawdę przecież nie musiał, a jednak sprawił jej radość. Boże... cholera z jej sprzętem. Ale odzyskała cenną i jedyną pamiątkę po mamie. Na samą myśl chciało jej się płakać na nowo.
Serce Emily niebezpiecznie zwolniło, gdy poczuła, jak Lucas ją obejmuje. Równie powoli ale pewnie zamknął ją w swoim uścisku. Emily uśmiechnęła się, jakby do siebie czując w tym geście coś osobliwego.
Emily poczuła na szyi jego oddech i zamknęła na chwilę oczy, gdy wziął głęboki wdech tuż przy jej włosach.
- Nic mi nie jesteś winna – powiedział jej wprost do ucha. Po plecach Emily przeszedł przyjemny dreszcz.
- Ja i tak ci dziękuję – odpowiedziała. Ostrożnie odwróciła głowę, by móc na niego spojrzeć. Wtedy ich twarze znalazły się kilka centymetrów od siebie. Emily zatonęła na chwilę w jego oczach. Nie widziała w nich tego, co codziennie. Nie było w nich obojętności, surowości i wyrachowania.
Nie wiedzieć czemu, uśmiechnęła się. Podobało jej się to, co widziała. Lucas natychmiast to zauważył i jego wzrok spoczął na jej ustach. Dziwne uczucie pchało ją do przodu, jakby badając teren, no ale po co...?
Nie myślała o tym. Wspięła się na palce i pocałowała go w policzek. Tym razem Lucas był zaskoczony, ale nie dał tego po sobie poznać.
- Pójdę już, jeśli pozwolisz – mruknął, czując się nagle nieswojo. Emily bez słowa odsunęła się od niego i splotła przed sobą dłonie, nadal się uśmiechając.
- Dziękuję – powiedziała.
- Do usług – skinął lekko głową i uśmiechnął się do niej. Emily, jak zwykle, szerzej odwzajemniła gest. Wtedy Lucas wyszedł. Gdy zamknął drzwi, wziął głęboki wdech. Zaskakiwało go podejście Emily do niego. Na początku gotowa utopić go w szklance wody, teraz oddawała się emocjom z wdzięczności.
A on przecież zrobił tylko to, co do niego należało. Oczywiście pomijając fakt, że chciał to dla niej zrobić. Chciał, żeby nie była smutna, żeby nie miała go za człowieka, którym był tylko w pracy.
Stojącego i rozmyślającego pod drzwiami Emily, zastał go Nate. Spojrzał na niego wysoko unosząc brwi.
- Co robisz?
Nate zauważył, że wyciągnął go z zamyślenia, bo Lucas wzdrygnął się nieznacznie. Spojrzał na swojego pracownika niewidzącym wzrokiem, by po sekundzie w końcu dojść do siebie.
- Byłeś u Emily? - spytał widząc, że na pierwsze pytanie nie uzyska odpowiedzi.
- Tak, tak. Oddałem jej rzeczy z lombardu – powiedział. Nate zmarszczył czoło. Głos Lucasa był daleki od normalnego, jakby ktoś wyciągnął go z głębokiego snu.
- I to jakoś cię martwi? Bo jakoś tak pobladłeś.
Lucas w końcu przybrał obojętną minę. Wyprostował się i wzruszył ramionami.
- Ta dziewczyna po prostu chyba nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać – skomentował i ruszył korytarzem do dziennego pokoju. Nate tuż za nim, potakując wesoło.
- A o bankiecie jej powiedziałeś? - Nate obserwował jego plecy, ale na to pytanie ewidentnie się spiął.
- Kurwa, jeszcze ten bankiet... - Lucas zrezygnowany pokręcił głową. Nie znosił klanowych spędów ale bankiety to było coś strasznego. Po co miał w czymś takim uczestniczyć? Dobra, niby za słowem „bankiet" kryły się interesy, ale Lucas niekiedy miał tego po dziurki w nosie. Tym bardziej, że większość tych osób miała na to naprawdę wyjebane. Dobrze, że do tego bankietu było jeszcze trochę czasu, bo Lucas jakoś nie bardzo był na to przygotowany psychicznie.
- Czyli nie powiedziałeś? - Nate przystanął, obserwując jak Lucas otwiera karafkę z alkoholem i wlewa sobie do szklanki.
- Mógłbyś zrobić to za mnie? - Lucas zerknął na niego kątem oka.
- No pewnie, zrobię to natychmiast. Trzeba ją zabrać na zakupy, myślę, że nie będzie miała kiecki na taką okoliczność – powiedział Nate ruszając z powrotem w stronę korytarza. Lucas zamyślił się na chwilę.
- Ja ją zabiorę.
Ta decyzja spotkała się ze zdziwieniem tak wielkim, że Nate zatrzymał się, by móc spojrzeć na szefa. Jego brwi wystrzeliły ku górze a na twarzy malowało się zdumienie.
- Ty?
- Tak, ja. Masz z tym jakiś problem? - Lucas, nie wiedzieć czemu, wyczuł w tym pytaniu nie tyle co niedowierzanie, co atak. Zirytował się. Nate uniósł dłonie w geście kapitulacji.
- Nie no, skąd. Nie śmiałbym. Po prostu nie sądziłem, że będziesz miał na to czas.
- Czas jest zawsze. Trzeba go tylko umieć dobrze zagospodarować – odpowiedział wypijając całą zawartość szklanki. Nate z uśmiechem jedynie skinął głową i ruszył do sypialni, w której urzędowała Emily.***
Emily na nowo wznowiła swoje ogłoszenie o sesjach. Była niesamowicie szczęśliwa, gdy zaczęli odzywać się zainteresowani. To była jej największa radość.
Parę dni po prezencie, jaki dostała od Lucasa, odwiedziła braci by ogłosić im wesołą nowinę. Patrzeli na nią dziwnie, gdy weszła uśmiechnięta od ucha do ucha, prawie latała nad ziemią.
Przywitała się z braćmi i usiadła. Dopiero w tamtym momencie zobaczyła, że na stole leżą karty. Jej uśmiech zniknął, pojawiło się zainteresowanie.
- Co robicie? - patrzyła to na jednego, to na drugiego. Jeff skinął ręką w stronę młodszego brata.
- David uczy mnie chwytów pokerowych.
- Swoją drogą jestem w szoku, że Snight poszedł na coś takiego – mruknął David, co spowodowało, że pozostałe rodzeństwo spojrzało na niego. Emily odezwała się pierwsza:
- Dlaczego niby?
- No bo to trochę za proste, nie uważasz tak? - David lekko się skrzywił. Emily nie przyznała się na głos, że myślała dokładnie o tym samym.
- Najważniejsze, że nic nie tracę, mogę jedynie zyskać – wtrącił pewnie Jeff, po czym objął siostrę. - Wrócisz do domu i wszystko będzie jak dawniej. A jak trzeba będzie, to temu idiocie wsadzimy w dupę nadajnik GPS – skinął głową w stronę Davida, który zmarszczył brwi, ewidentnie dotknięty uwagą. Emily zaś się roześmiała.
- Świetny pomysł, jestem za.
Nagle dotychczas radosna twarz Jeffa, nagle zniknęła. Z przestrachem spojrzał na dłoń siostry. Chwycił ją z niewielką brutalnością.
- Jak odzyskałaś pierścionek po matce? - spytał cicho. Uniósł wzrok, by spojrzeć na siostrę. Emily zerknęła na drugiego brata, który równie zdziwiony ją obserwował. W końcu westchnęła i, kryjąc uśmiech, spuściła wzrok.
- Lucas odzyskał.
- Ten gangster wykupił twój pierścionek? - Jeff na każde słowo położył niebywały nacisk.
- Pierścionek, obiektywy, mój aparat. Przyszłam wam powiedzieć, że wracam do robienia sesji plenerowych – rozpromieniła się w jednej sekundzie. Bracia może i podzieliliby jej zapał, gdyby nie prowodyr tego wszystkiego.
Jeff jeszcze raz spojrzał na pierścionek, chcąc się upewnić, czy to autentyk. Po czym znów utkwił uważne spojrzenie w siostrze.
- I tobie to pasuje? - warknął. Emily zdziwiona odsunęła się lekko do tyłu.
- O czym ty mówisz?
- Emi, ślepa kuro, ten koleś cię kupuje, nie widzisz tego?
Sposób, w jaki to mówił, w jaki z nią rozmawiał, sprawił, że Emily się zdenerwowała. Wyszarpnęła rękę z jego uścisku i jeszcze bardziej oddaliła się na kanapie.
- To moja własność. Co w tym dziwnego, że się cieszę?
- Mafioso poszedł do lombardu i wykupił wszystkie twoje rzeczy. Dlaczego ciebie to nie dziwi, dziewczyno?! - zawołał. Emily potrząsnęła głową, jakby nie wierzyła w to, co słyszała. Choć prawdą było, że wcale nie myślała tak jak Jeff. Nie widziała w tym żadnego podstępu.
- On mnie nie kupuje, Jeff – odezwała się Emily, siląc się na spokój. - Po prostu...
- Po prostu za chwilę ogłosi, że jesteś jego własnością i zamknie cię w jakiejś złotej klatce od sufitem – wtrącił rozjuszony Jeff.
- Jeff! - krzyknęła zdenerwowana.
- Co Jeff?!
- Nie masz pojęcia, jak my żyjemy. Lucas i Nate dbają o...
- Kurwa, trzymajcie mnie – Jeff znów się wtrącił, łapiąc się za głowę. - Nie mam pojęcia, jak WY żyjecie?! Co za pierdolona rodzinka! Emily, to my jesteśmy twoją rodziną!
- Wiem o tym, Jeff. Ale nie zapominaj się, nie dzieje mi się krzywda. I nie widzę nic złego w tym, że przyjęłam z powrotem swoje cholerne rzeczy!
Jeff zaciskając zęby odwrócił się do brata.
- A ty co, język połknąłeś?! Powiedz coś!
Jeff ewidentnie szukał poparcia u brata. Emily czuła się atakowana i nie podobało jej się to. Jeff nie miał pojęcia, o czym mówił. Nie miał prawa do takich zarzutów.
David, jakby grając na czas, przetarł dłońmi twarz, po czym westchnął głośno. W końcu spojrzał najpierw na siostrę, a potem na brata.
- Emily jest dorosła i najmądrzejsza z nas wszystkich. Uważam, że trzeba jej zaufać i wierzyć, że nie zrobi niczego głupiego.
Jeff nie spodziewał się słów Davida. Rozzłościł się jeszcze raz i gwałtownie wstając, wyrzucił ręce w powietrze.
- Odezwała się rodzinna zakała, wypowiadająca się o zaufaniu! Kurwa, nie poznaję was, ludzie. Do dupy z tym wszystkim – machnął rękami i gwałtownie opuścił pomieszczenie. Emily poczuła nieznośny uścisk w żołądku. Zacisnąwszy pięści, spuściła wzrok, czując łzy pod powiekami.
David wstał, usiadł obok siostry i przytulił ją do siebie. Emily pozwoliła łzom spłynąć, które wsiąkały nierównomiernie w koszulkę jej brata. David gładził ją po włosach czekając, aż się uspokoi.
- Nie przejmuj się nim – szepnął w jej włosy. - Znasz jego porywczy charakter.
- Tak, znam. Ale takie słowa bolą.
- Wiem, że bolą – przytulił ją mocniej. - Nie poradzimy na to. On w końcu to zrozumie i na pewno cię przeprosi. Ja jestem z tobą.
Emily odsunęła się od niego i odnalazła jego wzrok.
- Skąd ta nagła zmiana?
- Wszystko przychodzi z czasem, Emily – David głośno westchnął, jakby ta wypowiedź sprawiała mu trudność. - Prawda, zrozumienie.
- Nie poznaję cię – uśmiechnęła się lekko a David natychmiast odwzajemnił jej gest, po czym bez słowa znów ją przytulił. Musiał być jej wsparciem. I wiedział, że nie tylko on nim jest. I że Emily z czasem wszystko zrozumie.
I mu wybaczy.

CZYTASZ
Pokerowy Blef [BĘDZIE WYDANA]
RomanceŻycie Emily było względnie proste. Pomimo tego, że razem z dwójką braci ledwo wiązali koniec z końcem, było znośnie. Do momentu, w którym jeden z braci wciąga ją w swój hazardowy syf. Traci podczas gdy w pokera najcenniejszą dla niego rzecz. Czy Emi...