07. i found a girl.

870 45 45
                                    

Nicola

Nigdy nie uważałem się za specjalnie głupiego człowieka. Może czasem nie wiedziałem, co jest pięć, szczególnie gdy chodziło o matematykę, czy literaturę włoską, ale generalnie nie było ze mną aż tak źle. Zdałem maturę, mówiłem biegle po angielsku i zdarzyło mi się czasem przeczytać jakiś idiotyczny romans dla nastolatków, który podprowadziłem Nicol. Wiedziałem, że kwas wlewa się do wody, nigdy odwrotnie i znałem datę bitwy pod Racławicami, jednak tego dnia uświadomiłem sobie, że mój mózg jakimś cudem przestał działać. Mózg Finley chyba też, bo niczym skończony dureń siedziałem w samochodzie zaparkowanym przy krawężniku pod białą kamienicą i z niewiadomego stresu skubałem skórki przy paznokciach.

Było za pięć pierwsza po południu, temperatura osiągnęła jakieś dwadzieścia dwa stopnie, na niebie nie było ani jednej chmurki i ogólnie byłby to bardzo miły dzień, gdyby pominąć fakt, że ja i Genevieve wybieraliśmy się na cholerną kawę, jak para starych i dobrych przyjaciół. Kurwa, ja nawet nie wiedziałem, dlaczego zaproponowałem wspólne wyjście i dlaczego ona się zgodziła. Zwaliłem to na jakieś chwilowe zaćmienie mózgu, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie chciałby dobrowolnie spędzać czasu z Finley. Miałem ochotę walić głową w kierownicę, a później odjechać stąd w pizdu, aż by się za mną kurzyło.

Ale Genevieve pokrzyżowała moje plany ucieczki, przechodząc przez drzwi budynku. Wypuściłem z ust ciche westchnienie i włączyłem silnik mercedesa.

— Cześć, piccolo — to były pierwsze słowa, jakie wypowiedziała po zajęciu miejsca na skórzanym fotelu. — Co słychać?

Spojrzałem na nią, jak na wariatkę, którą w gruncie rzeczy była. Ładna, utalentowana, ale wciąż wariatka.

— Cześć, w porządku... Dlaczego jesteś dla mnie taka miła?

Westchnęła rozdrażniona.

— Ja pierdolę, jestem niemiła - źle, jestem miła... — tu zrobiła krótką pauzę, grzebiąc w torebce. — Też, kurwa, źle. Pomyślałam, że fajnie by było zakopać topór wojenny chociaż na jeden dzień, ale wystarczyło, że cię zobaczyłam i już skoczyło mi ciśnienie.

Parsknąłem krótko, ignorując jej krzywe spojrzenie i wyjechałem z miejsca parkingowego na ulicę.

— Daj spokój, Kennedy — machnąłem lekceważąco ręką. — Och, muszę cię pochwalić, zapomniałbym... — chwyciłem telefon w dłoń i połączyłem go bezprzewodowo z samochodem. — Dawno żadna piosenka nie spodobała mi się aż tak.

Z głośników popłynęła wolna melodia, ale pogłośniłem ją do oporu, uchylając dodatkowo szybę.

— Co ty odwalasz, Zalewski?! — Finley próbowała przekrzyczeć głos Lauren.

And after six months you'll feel really stupid, I promise that it's not your fault you fell for it — wydarłem się, ile sił w płucach, zwracając na siebie uwagę kilku przechodniów, jednak miałem to głęboko w dupie. — Cause one little fight breaks into war, feels like your dying on the bathroom floor...

— Na pierdoloną litość Boską, zamknijże się!

— Nie wstydź się, Kennedy! To w końcu twoja piosenka! — zapiszczałem, jak chiński czajnik. — Won't leave, can't stay, how much are you gonna take?! Cause you'll always get the blame, it feels like shit but that's just how it is when you love a narcissist...

Chciałbym móc zobaczyć minę Finley, a także jej zapewne czerwone ze złości policzki, ale musiałem skupić się na drodze, chociaż Lauren nadal śpiewała o tym, jak beznadziejnie jest zakochać się w narcyzie.

song for you • nicola zalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz