Prolog

22 1 1
                                    


Odgłos kroków niusł się echem odbijając się od jednej do drugiej ściany pokrytej hieroglifami. Większość z nich była już ledwie widoczna przez upływ czasu jednak te które przetrwały, przedstawiały ludzi z zwierzęcymi głowami w szczególności człowieka z głową szakala. Korytarz oświetlały nieliczne pochodnie które przez długość jak i wysokość korytarza na nic się zdawały.

Kapłan z maską przypominającą głowę szakala szedł szybkim krokiem oświetlając sobie drogę pochodnią którą na szybko sam zrobił z znalezionego przed świątynią patyka i starej szmaty. Rozglądał się nerwowo jakby postacie wymalowane na ścianach miały zaraz ożyć i go zaatakować. Przyglądał się bacznie każdej z nich próbując rozpoznać w nich znanych mu bogów. Jeden z nich znajdujący się na końcu korytarza gdzie drogi rozchodziły się na lewo i prawo ,przykuł szczególnie jego uwagę. Stanął przed nim, oświetlił swoją pochodnią i spojrzał bóstwu prosto w oczy.

- Set... - Rzekł kapłan stanowczym głosem. To bóstwo zawsze wywoływało w nim niepokój lecz to malowidło miało w sobie coś szczególnego. Patrząc na nie czuł się jakby osobiście stał właśnie z samym bogiem twarzą w twarz. Mógłby przysiąść że na parę sekund w oczach bóstwa można było dostrzec błysk.

Po korytarzach nagle rozniósł się wrzask co sprowadziło kapłana od razu na ziemie. Kapłan od razu go rozpoznał, był to jeden z jego uczniów którzy w tym samym czasie mieli być w komnacie do której to początkowo kierował się kapłan. Krzyk jednak dochodził z przeciwnej strony gdzie natychmiast się skierował.

Po dotarciu na miejsce zamarł. Jego oczu ujrzały obraz jak z horroru. Pięciu z sześciu uczniów leżało bezwładnie koło sarkofagu znajdującego się na środku komnaty. Sarkofag jednak był wciąż zamknięty. Szóstego ucznia nie było nigdzie widać ,po prostu zniknął. Uczniowie wciąż mieli na sobie maski podobne do maski kapłana, jedyną różnicą był złoty anch na masce kapłana. Maski uczniów były całkowicie czarne.

Kierując się w stronę uczniów kapłan zachowywał spokój oraz bacznie obserwował otoczenie. Coś nie dawało mu spokoju ,całe to zajście wydawało mu się dziwne. Gdy kapłan się do nich zbliżał zauważył unoszące się klatki piersiowe u swoich uczniów co znaczyło że oddychają i nadal żyją. Odetchnął z ulgą. Postanowił się rozejrzeć i dojść do tego co się stało. Na podłodze był narysowany okrąg z hieroglifami na zewnątrz, sarkofag był w samym środku tego okręgu. Kątem oka zauważył przy jednym z uczniów mały woreczek szczelnie zawinięty sznurkiem, wziął go do ręki a zawartość wysypał na prawą rękę by ją zbadać. Ku jego zaskoczeniu były to kryształki o błękitnym kolorze które kapłan miał użyć tego samego dnia do rytuału. Wszystko wskazywało na to ,że uczniowie próbowali odtworzyć rytuał bez niego.

-W końcu się zjawiłeś - Głos który to wypowiedział rozniósł się echem po całej komnacie. Kapłan spojrzał za siebie i w przejściu z którego przyszedł stał szósty uczeń. Maskę miał założoną jednak różniła się od pozostałych. Na czubku między uszami miała ona wymalowany krwią anch. Wtedy kapłan zrozumiał. To była krew jego uczniów. Spojrzał się natychmiast za siebie i dostrzegł to czego nie dostrzegł wcześniej, jego uczniowie byli już martwi i leżeli w kałuży krwi i wcale nie oddychali ,coś chciało by tak myślał by wszedł do kręgu - Trochę ci to zajęło ,aż nie chce mi się wierzyć że wielki kapłan Mohammed dał się złapać na tak banalną sztuczkę.

- Co żeś najlepszego narobił?! Wiesz jakie będą konsekwencję jeśli coś pójdzie nie tak podczas tego rytuału? Zawsze tolerowałem twoje samowolki jednak dziś przerosłeś samego siebie- Gniew kapłana było wyraźnie słychać co nie obyło się uwadze ucznia. Ten jednak powoli zaczął iść w jego stronę ,a kroki jak i jego śmiech zaczął rozbrzmiewać w całej komnacie. Wzrok kapłana i jego ucznia spotkały się gdy ten doszedł to okręgu który również był wymalowany krwią. Przetarł krwią jeden z hieroglifów które odpowiadały za powodzenie się rytuału i w tym samym momencie kapłan dostrzegł w jego oczach blask, ten sam który wcześniej dostrzegł w oczach malowidła. - To nie możliwe przecie - Wypowiedź przerwał mu okropny ból który nagle zawitał w jego klatce piersiowej. Ból nie pozwolił mu ustać na prostych nogach przez co łapiąc się klatki piersiowej natychmiast kucnął zgięty w pół.


-Naprawdę myślałeś ,że się mnie pozbędziesz? Może i nosisz tytuł jednego z najwybitniejszych kapłanów w całym Egipcie jednak nikt nie przechytrzysz  samego boga - Słowa wypływały z ust ucznia jednak głos nie był jego. Był o wiele cięższy i mroczny. Kapłan uniósł wzrok by jeszcze raz spojrzeć na swojego ucznia. Ujrzał to co przedtem jednak jego uwagę przykuł cień ,zamiast głowy szakala którą powinien zobaczyć z racji noszonej maski ujrzał on głowę niezidentyfikowanego zwierzęcia o krzywym pysku.

New Gods of EgyptOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz