36

2.2K 56 2
                                    

Siedzi przede mną i sprawdza teczkę z informacjami o klubie. Widzę, jak trzęsą jej się ręce i zachodzę w głowę czy bardziej boi się mnie czy kutasa, który zaraz ma tu być.

Nie mam pojęcia, dlaczego wybrała miejsce wielu swoich krzywd. Liczę jednak, że szybko rozwieje moje wątpliwości i odpowie na szereg nurtujących mnie pytań.

Zrobię wiele, aby dała mi szansę, w końcu czekałem na nią kilka lat. Boję się jednak, że jej warunki przekroczą moje "wiele". Skoro zdecydowała się spotkać to znaczy, że tli się jeszcze nadzieja, z której albo powstanie pożar, albo zgaśnie na zawsze.

-- Cześć. -- powiedział wchodzący znienacka Leonard.

Chodził o kuli, co dawało mi nie lada satysfakcję. Uśmiech wdarł się na moją twarz, dopóki nie usiadł na fotelu obok Andreii, a ona nie odskoczyła, jak poparzona.

-- Wstawaj. -- warknąłem na brata wygodnie odchylając się na fotelu.

-- Kurwa, jestem ranny! -- wrzasnął, a ja wyjąwszy broń z szafki, położyłem na biurku.

-- Schowaj to. -- powiedziała Andrea wskazując palcem na biurko, w tym samym czasie, co Leonard wstał z miejsca i odsunął się kilka kroków wstecz.

-- Ta broń nie jest skierowana w twoją stronę, a ma na celu sprawić, że mój braciszek będzie grzeczny, więc siadaj. -- wycedziłem przez zęby.

-- Nie chcę rozlewu krwi, cokolwiek by się nie działo, jeśli chcesz się z nim rozprawić zrób to, gdy ja wyjdę. -- powiedziała nadal stojąc w miejscu i wbijając swoje zielone oczy prosto w moje.

Nie podobało mi się jej podejście, nie słucham też kobiet, gdy ich wymagania są zbyt abstrakcyjne. Teraz jednak musiałem schować dumę do kieszeni i odłożyć broń na miejsce.

-- Pamiętaj, bracie, jedno złe słowo, a po naszym kameralnym spędzie, zabiję  cię. -- powiedziałem wprost. -- Jak tam się żyje z zepsutym kutasem? -- prychnąłem, a wzrok dwójki padł prosto na mnie.

Leonard był wściekły, a Andrea przymrużała oczy, jakby chciała zbadać o czym mówię. Nie zamierzałem jej póki co tego tłumaczyć.

-- Mów, bo mam obowiązki. -- powiedział Leonard do Andreii.

Teraz to ja przymrużyłem oczy i wpatrywałem się w kobietę, która usiadła na miejscu. Dłonie jej się trzęsły, a wzrok błądził po całym pomieszczeniu. Nie dziwię się, że była zlękniona.

-- Kochanie, jesteś bezpieczna. -- powiedziałem, aby ją uspokoić.

Odrazu było widać efekt. Kocham to, jak działają na nią moje słowa. Bierze je do siebie i wciela w życie. Ufa mi i pokazała to już dzisiaj drugi raz.

-- Zgwałciłeś mnie. -- powiedziała wbijając wzrok w dłonie, ale oczywistym było do kogo kierowała wypowiedziane zdanie. -- Pobiłeś. -- dodała drżącym głosem.

Szlak mnie trafiał, gdy mówiła o tym na głos. Wkurwiało mnie to, że kieruje to do mojego pieprzonego brata, że mój brat okazał się katem mojej ukochanej.

-- Nie wiedziałem kurwa kim jesteś. -- wycedził przez zaciśnięte zęby mój brat.

-- Hamuj się. -- ostrzegałem.

-- W porządku, niech mówi, co chce. -- odparła Andrea podnosząc na mnie wzrok. -- Chcę, aby poniósł konsekwencje, a ty możesz sprawić, że tak się stanie.

SZEF [ +18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz