Siedzi przede mną i sprawdza teczkę z informacjami o klubie. Widzę, jak trzęsą jej się ręce i zachodzę w głowę czy bardziej boi się mnie czy kutasa, który zaraz ma tu być.
Nie mam pojęcia, dlaczego wybrała miejsce wielu swoich krzywd. Liczę jednak, że szybko rozwieje moje wątpliwości i odpowie na szereg nurtujących mnie pytań.
Zrobię wiele, aby dała mi szansę, w końcu czekałem na nią kilka lat. Boję się jednak, że jej warunki przekroczą moje "wiele". Skoro zdecydowała się spotkać to znaczy, że tli się jeszcze nadzieja, z której albo powstanie pożar, albo zgaśnie na zawsze.
-- Cześć. -- powiedział wchodzący znienacka Leonard.
Chodził o kuli, co dawało mi nie lada satysfakcję. Uśmiech wdarł się na moją twarz, dopóki nie usiadł na fotelu obok Andreii, a ona nie odskoczyła, jak poparzona.
-- Wstawaj. -- warknąłem na brata wygodnie odchylając się na fotelu.
-- Kurwa, jestem ranny! -- wrzasnął, a ja wyjąwszy broń z szafki, położyłem na biurku.
-- Schowaj to. -- powiedziała Andrea wskazując palcem na biurko, w tym samym czasie, co Leonard wstał z miejsca i odsunął się kilka kroków wstecz.
-- Ta broń nie jest skierowana w twoją stronę, a ma na celu sprawić, że mój braciszek będzie grzeczny, więc siadaj. -- wycedziłem przez zęby.
-- Nie chcę rozlewu krwi, cokolwiek by się nie działo, jeśli chcesz się z nim rozprawić zrób to, gdy ja wyjdę. -- powiedziała nadal stojąc w miejscu i wbijając swoje zielone oczy prosto w moje.
Nie podobało mi się jej podejście, nie słucham też kobiet, gdy ich wymagania są zbyt abstrakcyjne. Teraz jednak musiałem schować dumę do kieszeni i odłożyć broń na miejsce.
-- Pamiętaj, bracie, jedno złe słowo, a po naszym kameralnym spędzie, zabiję cię. -- powiedziałem wprost. -- Jak tam się żyje z zepsutym kutasem? -- prychnąłem, a wzrok dwójki padł prosto na mnie.
Leonard był wściekły, a Andrea przymrużała oczy, jakby chciała zbadać o czym mówię. Nie zamierzałem jej póki co tego tłumaczyć.
-- Mów, bo mam obowiązki. -- powiedział Leonard do Andreii.
Teraz to ja przymrużyłem oczy i wpatrywałem się w kobietę, która usiadła na miejscu. Dłonie jej się trzęsły, a wzrok błądził po całym pomieszczeniu. Nie dziwię się, że była zlękniona.
-- Kochanie, jesteś bezpieczna. -- powiedziałem, aby ją uspokoić.
Odrazu było widać efekt. Kocham to, jak działają na nią moje słowa. Bierze je do siebie i wciela w życie. Ufa mi i pokazała to już dzisiaj drugi raz.
-- Zgwałciłeś mnie. -- powiedziała wbijając wzrok w dłonie, ale oczywistym było do kogo kierowała wypowiedziane zdanie. -- Pobiłeś. -- dodała drżącym głosem.
Szlak mnie trafiał, gdy mówiła o tym na głos. Wkurwiało mnie to, że kieruje to do mojego pieprzonego brata, że mój brat okazał się katem mojej ukochanej.
-- Nie wiedziałem kurwa kim jesteś. -- wycedził przez zaciśnięte zęby mój brat.
-- Hamuj się. -- ostrzegałem.
-- W porządku, niech mówi, co chce. -- odparła Andrea podnosząc na mnie wzrok. -- Chcę, aby poniósł konsekwencje, a ty możesz sprawić, że tak się stanie.
CZYTASZ
SZEF [ +18]
Romance"Tańczyłam, kiedy mężczyzna impulsywnie pociągnął Julie, aby wstała. Podwinął jej sukienkę, którą na sobie miała. Szarpnął za rękę umieszczając ją sobie okrakiem na kolanach. Widziałam, jak dłonią nakierowuje penisa na wejście, aż w końcu się wbił...