-Jak ja nienawidzę deszczu. - myślę sobie stojąc na środku cmentarza. Pomyślicie pewnie Claire, dosłownie przed chwilą zasłonięto trumnę twojego męża kamienną płytą, a ciebie obchodzi deszcz? Odpowiedź brzmi: Tak. Nawet nie wiecie jakiego fikołka z radości zrobiłam, mój mąż nieświętej pamięci. BYŁ POTWOREM.
A co zabawne moja teściowa kazała wygłosić mi ostatnie pożegnanie, oczywiście że się nie zgodziłam, co miałam powiedzieć? - Hmm, żegnamy dziś bratobójce, damskiego boksera, oraz oczywiście werble tututu super synka!!!- na pewno wtedy ta stara jędza była by zadowolona. No ale trudno czas zrobić krok do przodu, bez patrzenia w tył, z tą myślą ruszyłam do wyjściowej furtki, wsiadłam do swojego małego samochodziku i ruszyłam prosto do naszego, nie poprawka nareszcie MOJEGO domu.
Z dudniącą muzyką jechałam przez miasto, do momentu gdy jakiś facet wybiegł mi pod koła. Miał takie szczęście że zwalniałam przez pobliskie pasy, gdyby nie to nie został by tylko trochę uderzony. Miałam wysiąść i zacząć na niego wrzeszczeć ale wstał sam i spojrzał mi głęboko w oczy płacząc, dorosły mężczyzna płakał, widok jego twarzy na zawsze pozostanie mi w pamięci.
- Jego dzień musiał być bardziej chujowy niż mój. - pomyślałam i gdy chodzący smutek zszedł z jezdni ruszyłam dalej.
W domu nie czekało na mnie nic przyjemnego, muszę spakować wszystkie szpargały i duperele Erica i podrzucić je do jego matki. Na szczęście w nieszczęściu wolał mieszkać w swoim biurze i w domu kochanki, więc u nas nie miał zbyt dużo rzeczy... W momencie gdy zaczęłam pakować jego ubrania z szafy wysunął się nasz album i chyba dopiero wtedy coś we mnie pękło.
Album rozpoczynało nasze zdjęcie w pierwszej klasie liceum, na jednej z domówek naszych znajomych, na zdjęciu siedzieliśmy wpatrzeni w siebie jak namalowany obrazek. - To akurat całkiem śmieszne- stwierdziłam. Pewnie nie powinnam oglądać tych stron ani nie wspominać tego człowieka, ale na samym początku właśnie na tym zdjęciu myślałam że uchyli mi nieba jeśli będę chciała. Im dalej w las tym więcej kłamstw, pamiętajcie.
Kilka stron dalej my na studniówce naszego rocznika, podobno już tam pojawiła się zdrada z Cindy, co zabawne laska stoi koło mnie na tym zdjęciu. Na kolejnych stronach są zdjęcia z całkiem szczęśliwych momentów, bynajmniej wtedy były szczęśliwe. Przez dziesięć lat związku, zapełniliśmy album tylko do połowy z czego większość tej połowy to szczeniackie lata. Co poradzić na to że na studiach się wszystko posypało.
Przewracając kartki wypadło mi jedno zdjęcie, to zdjęcie z naszego ślubu, najszczęśliwszego i najgorszego dnia mojego życia. Stoi tam „para młoda" oraz ich przyjaciele i najbliżsi na tle kościoła. Panna młoda ma na twarzy czarne okulary i to nie przez to że nie ma gustu, a dlatego że jej narzeczony dwie godziny przed ślubem ją uderzył #kochający mąż.
Powodem jego agresji było to że podobno zdradziłam go jak zakładałam suknie. JA JEGO, ROZUMIECIE ŻART PRAWDA? Cedric, czyli jego brat był dla mnie jak brat, oczywiście że bym tego nie zrobiła, ale co ja się tam znam. Oczywiście na naszym weselu również musiał mieć jakiś problem i tak o to pobił się z własnym bratem. O co? Bóg wie, podejrzewam że miał ten sam powód. Ostatnie zdjęcie to nasza czwórka, ja, Eric, nasza mała buba i Zgredek nasz pies. Już rozwiewam wasze wątpliwości nie mam dziecka, ale miałam mieć, do momentu parapetówki z okazji zakupu domu. Nie mieliśmy zbyt dużo znajomych, dlatego domówka nie była duża i nie była zakrapiana alkoholem.
Jak już wiemy mój mąż lubił robić z igły widły więc jego wytłumaczenia i tym razem były żenujące. Otóż Cedric gorzej się poczuł więc poszłam zrobić mu herbatę i coś porządnego do jedzenia, oczywiście Eric stwierdził że to zdrada, bo chciałam zrobić herbatę jego bratu. Z tego powodu zaczęli się przepychać w naszym ogrodzie i tak o to Cedric potknął się i uderzył w płytki, dla Erica nie był to problem i usiadł na nim i zaczął go dobijać. Gdy chciałam go odciągnąć uderzył mnie w brzuch, z taką siłą że aż odleciałam.
Dopiero gdy krzyknęłam, nasi przyjaciele zaczęli nam pomagać, odciągnęli tego potwora i wezwali dwie karetki, ale to podobno bo ja za zemdlałam. Cedrica nie uratowano a jego brat nie pojawił się na pogrzebie, a ja straciłam bobasa. Tym o to sposobem zaczęłam płakać, obejrzałam cały album i przypomniałam sobie dlaczego go tak nienawidzę.
Dopiero teraz zauważyłam w jakiej pozycji siedzę, więc wstałam z kolan i poszłam zrobić sobie coś do jedzenia. Zostały mi tylko jego półki w łazience, więc dodatkowa przerwa mi nie zaszkodzi. Po posiłku zaczęłam dokańczać ogarnianie, a około osiemnastej zadzwoniła do mnie Mary, mówiąc że „czeka już przed domem i mam się pośpieszyć". Wspominałam już że słodka z niej kobieta?
Moja kochana teściowa, wiedziała o wszystkich jego występkach co ciekawe wiedziała nawet więcej niż myślałam, bo jego kochanki wpadały do niej na obiadki. Kochana Mary Johnson teściowa roku, jeszcze ma czelność się rządzić. Ale dziś nie mam ochoty na awantury z nią, od śmierci Erica chodzi i udaje strutą, a ja dziwię się jak nie pomyliła naszych imion.
Nie pomyślcie sobie że mnie to nie ruszyło, jak wyszło na jaw całe to bagno byłam załamana. Bo to że mój mąż mnie bije, nie było dla mnie jakimś dużym problemem, tak wiem idiotka ze mnie. Ale gdy dowiedziałam się prawdy i miałam powiedzieć dość, mój mąż postanowił wjechać pod ciężarówkę. Niestety nie zdążyłam mu powiedzieć że już mnie nie obchodzi. Wszystkie worki które naszykowałam wręczam Mary i żegnam ją środkowym palcem.
- Bardzo to dorosłe.- śmieje się sama z siebie. Dochodzi do mnie że nadchodzi pora spaceru Zgredka. Nam obojgu dobrze on zrobi. Chodząc po pobliskim lesie, moje myśli samoistnie powędrowały do tego płaczącego blondyna z jezdni. Tak bardzo się zamyśliłam że nie zauważyłam jak Zgredek pędzi wprost na jakiegoś gigantycznego psa.
CZYTASZ
Always with You♡
Teen FictionCzy problemy dwóch ludzi, mogą zadziałać jak idealny klei do ich relacji?