Prolog. Faludża.

5 0 0
                                    

,,Deszcz. Deszcz zwiastuje nadejście nowego życia, odrodzenie.
Deszcz pocisków. Nie ma nic wspólnego z życiem. Przynosi tylko śmierć i zniszczenie…"

Starszy kapral Matthew ,,Alejandro" Jacobs zapisał te słowa w swoim notatniku. Był środek nocy, a on i reszta jego drużyna spali w namiocie w wysuniętej bazie operacyjnej niedaleko Faludży w Iraku. Był rok 2004, dokładniej początek listopada. Noc była spokojna, ale Matt i tak nie mógł spać. Obudził się w środku koszmaru, którego już nie pamiętał. Jak zwykle. Jednak… miał przeczucie. Coś złego nadchodziło. A jego przeczucia zawsze się sprawdzały. Nagle ciszę nocy przerwał dźwięk trzech samolotów szturmowych, które przeleciały nad namiotem i z charakterystycznym dźwiękiem dostarczyły kilkaset pocisków 30 mm w jakiś biednych Irakijczyków, którzy ujawnili swą obecność w mieście. Chwilę później do namiotu wpadł sierżant z zapaloną latarką.

-Drużyna, zbiórka na placu! Pełen ekwipunek! Mamy nowe rozkazy!

Wszyscy momentalnie zerwali się łóżek. Szybko założyli kamizelki i plecaki oraz sięgnęli po broń. Matt również chwycił swoje przydziałowe M4, a także plecak i przyczepioną do niego strzelbę, którą zazwyczaj wyważał drzwi. Po niecałych 3 minutach wszyscy stali na centralnym placu bazy, oświetleni przez reflektory. Powrócił też sierżant.

-Uwaga! Oto wasze zadanie. Za niecałe 7 godzin siły koalicji rozpoczną szturm na Faludżę. My mamy jednak inną misję. Oddziały Bravo i Delta- macie zabezpieczyć saperów oczyszczających drogę do miasta głównym siłom. Alfa i Charlie- wy za to zlikwidujecie kompleks jaskiń na północy od miasta, gdzie przypuszczalnie znajdują się stanowiska moździerzowe. Wymarsz za 10 minut, jazda!

10 minut minęło Mattowi i reszcie oddziału Alfa na wymianie docinek podczas wsiadania do aut. Już niedługo potem gnali przez nierówne irackie drogi w stronę wyznaczonego celu. Podróż zajęła im niecałe pół godziny. 500 metrów od wejścia do systemu jaskiń wysiedli z aut i podzielili się na dwie grupy. Charlie ruszyli na wschód, Alfa- na zachód. Alejandro jak zawsze szedł na szpicy oddziału, trzymając karabin w pogotowiu. Powoli świtało. Wreszcie dotarli do jaskini. Zapalili latarki przy karabinach i powoli posuwali się naprzód, pokrywając sektory. Nagle w oddali usłyszeli wystrzały; odezwało się też radio Matta

-Charlie 0-2 do Alfa 0-1, kontakt! Jesteśmy pod ciężkim ostrzałem KM-u, dowódca trafiony! Potrzebna pomoc!

Matt odpowiedział błyskawicznie:

-Tutaj Alfa 0-1, odbiór. Jesteśmy w drodze. Czas przybycia- 5 minut.

I nakazał swoim podkomendnym przyspieszyć tempa. Szli coraz szybciej w stronę wystrzałów, spowodowało to jednak coraz większą nieostrożność. Byli już bardzo blisko, kiedy w promieniu światła jednego z żołnierzy błysnęło coś srebrnego biegnące blisko ziemi i przecinającego korytarz wszerz. Potykacz. Alejandro zauważył go i zamarł momentalnie. 

-AJDIKI! Stó…

Było już jednak za późno. Operator KM oddziału Alfa uruchomił potykacz. Końcówka okrzyku Matta zniknęła w ogłuszającym wybuchu. Nastąpił momentalny błysk i fala gorąca odrzuciła Matta do tyłu, a w miejsce, gdzie przed chwilą stał osunęły się skały z sufitu, przygniatając przy okazji jego lewą nogę. Oszołomiony wybuchem mógł tylko patrzeć, jak nagle znikąd pojawili się iraccy bojownicy i wzięli jego oddział w krzyżowy ogień. Chciał krzyczeć, wydać im rozkazy, ale było to niemożliwe wśród kanonady. Jeden po drugim jego ludzie padali ranni i martwi. Nagle jednak z drugiego końca jaskini zaczęły padać kolejne strzały. To oddział Charlie, który uporał się ze stanowiskiem KM-u i przedzierał się coraz dalej, aż dotarł na miejsce zasadzki. Żołnierze przystąpili do rozprawiania się z wrogami, kiedy Mattowi nagle zamroczyło się przed oczami. ,,Chyba mam wstrząs mózgu" pomyślał, powoli odpływając w nieświadomość. Przez wyłom w suficie jaskini na jego twarz zaczęły spadać krople wody. Nadchodził deszcz… nowe życie… odrodzenie…

Atak BurzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz