PROLOG

45 1 0
                                    


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Nie słyszałem nic prócz głośnego, bębniącego w uszach walenia dobiegającego z dołu od drzwi wejściowych. Dźwięk uderzanej pięści w stare, drewniane drzwi powodował drżenie w zawiasach. Stare, pożółkłe od dymu tytoniowego i Bóg wie czego jeszcze ściany długo tego nie wytrzymają, byłem pewien. Już tu byli a co gorsza ich posiłki zbliżały się wielkimi krokami. Pieśń policyjnych syren rozbrzmiewała a ja w pośpiechu przedzierałem się przez wszechobecny burdel i leżących wszędzie łącznie z podłogą pijanych, naćpanych ludzi. Wpadłem do pokoju w którym jeszcze przed kilkoma minutami spędziłem upojną noc z jedną z dziewczyn, która teraz na dobrą sprawę spała smacznie w pół nago. Zbierałem w pośpiechu swoje rzeczy przeskakując z nogi na nogę wsuwając trampki na stopy, zarzuciłem przez głowę nieco oversize'ową bluzkę z długim rękawem chwytając bluzę w dłoń i podbiegłem do okna stając przy ścianie. Ukradkiem zerknąłem przez firankę upewniając się, że na tyłach jeszcze ich nie ma. Pusto. Otworzyłem okno i po raz ostatni rzuciłem spojrzeniem na przetyrany imprezą pokój upewniając się, że zabrałem wszystko. Wzrok jasnoniebieskich tęczówek zatrzymał się na małej szafeczce nocnej przy łóżku, na której widniała ostatnia kreska białego proszku. Rozproszony ponownym waleniem pięścią we drzwi i krzykami z zewnątrz podbiegłem do szafki w mgnieniu oka wciągając do nosa ostatki, mimo, że w drewnianych zakamarkach było jeszcze mnóstwo zatopionego proszku. Mebel niemal wyglądał niczym naturalnie zblendowany ze swoim ciemnym, mahoniowym kolorem gdyby nie fakt, że ta jasna warstwa to jakieś dragi. W końcu, po co miałoby się zmarnować, nie? Zapiłem resztką piwa i odrzucając butelkę zakręciłem nosem by proch się dobrze rozprowadził po śluzówce, wyskoczyłem przez okno. Policyjne syreny były niemal na miejscu a rozmowy policjantów słychać było jeszcze głośniej. Kucnąłem rozglądając się i powoli zsuwając się z pobocznego daszku pod skosem na główny dach, przechodząc kilka kroków po nim aż do krawędzi i tuż przy rynnie bez zatrzymania od razu skoczyłem spadając lekko na ziemię z cichym przeklęciem pod nosem. Podniosłem się trochę zakładając równie oversize'ovą bluzę na siebie i lekko się wychylając zza próg dostrzegłem kątem oka kogoś na chodniku naprzeciwko mnie. Od razu spojrzałem w tę stronę myśląc, że już po mnie i ujrzałem ją. Zwykły przechodzień. Dziewczyna z psem na spacerze przyglądająca mi się. Pewnie stała tam dłuższy czas widząc jak jakiś typek wykrada się z domu, przed którym stała policja. Nie wiele się zastanawiając posłałem jej jeden ze swoich cwaniackich uśmieszków dodających mi urody; nie żebym ja tak uważał, ale zawsze tak słyszałem, po czym przyłożyłem palec wskazujący do ust na gest milczenia i w pośpiechu się oddaliłem zerkając jeszcze w stronę funkcjonariuszy. Ci właśnie szli w kierunku gdzie jeszcze przed sekundą stałem. Odwróciłem się na pięcie, czując jednocześnie kop adrenaliny. Gorzki smak w ustach, to nieziemskie uczucie wejścia metamfetaminy, wyostrzony wzrok i pulsujące żyły dodały mi energii jak na zawołanie. Rzuciłem się w bieg znikając gdzieś za drzewami, pozostawiając za sobą krzyki o otwartym oknie i dźwięk przypominający wyłamywanie drzwi. Dziewczynę o mocno ciemnych włosach również. Nawet się nie zastanawiałem czy postanowi mnie wskazać, choć domyślałem się, że skoro w moim życiu było więcej szczęścia niż rozumu to pewnie mnie nie wsypie. Tego, co miało nastąpić niedługo później już się kompletnie nie spodziewałem...

 Tego, co miało nastąpić niedługo później już się kompletnie nie spodziewałem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 10, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Chłopaki z dzielnicyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz