Rozdział 6

79 5 0
                                    


Dni mijały , a ja coraz bardziej rozmyślałam nad zbliżającą się imprezą . Zagadką nie pozostawała tylko sukienka ale prezent , nie pójdę przecież z pustymi rękami na urodziny szefa. Starałam się od współpracowników dowiedzieć jak najwięcej informacji o blondynie . Okazało się że gra w tenisa i lubi gotować . dlatego od razu po skończeniu żmudnej pracy przy miejscu włamania pojechałam do sklepu sportowego gdzie kupiłam piłki do tenisa , opaskę na włosy . Stwierdziłam że to nadal za mało dlatego zamówiłam  piórnik z grawerowanymi inicjałami , w końcu jest prezesem . W domu byłam około 19 i padłam na łóżko jak długa . Skryłam się pod kocem , położyłam laptopa na kolana i odpaliłam stronę z sukienkami na różne okazje , nie znalazłam nic wartego uwagi . Zrezygnowana zadzwoniłam do Luka na face time. 

-Dobry wieczór Lusiu . - przywitałam się zaspana 

-Coś się stało że dzwonisz moja tajna agentko? -  zapytał 

-Nie mogę znaleźć żadnej sukienki na urodziny szefa . Z prezentami poszło gładko ale jeśli chodzi o ubranie to jest istny koszmar . 

-Przystojny jest?- zapytał unosząc jednoznacznie brwi.

-Co? - zapytałam zdezorientowana 

-No czy jest przystojny? - powtórzył 

-Jezus Luke , to mój szef . Po za tym ma narzeczoną . - odpowiedziałam udając oburzenie 

-Meeehhh - w tle usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi. - Oh poczekaj to chyba pizza . - odpowiedział i rzucił telefon gdzieś na łóżko. W tle było słychać męski głos , ewidentnie jakiś nieszczęśnik do niego przyszedł . Po chwili Luke wrócił .

-Muszę kończyć Pandoro, chcę zjeść w spokoju pizzę - chrząknął 

-Gdzie zamawiasz taką pizze? - zapytała unosząc brwi 

-Jaką ? - zapytał z widocznym zaniepokojeniem na twarzy.

-Gadającą - zachichotałam .

On jedynie przewrócił oczami i się rozłączył , nie mogłam zmrużyć oka dlatego z nadzieją że Hoshi nadal nie śpi wybrałam jej numer . Ponarzekałyśmy razem , ona nie mogła znaleźć prezentu a ja sukienki dlatego umówiłyśmy się że jutro po pracy pójdziemy na zakupy do galerii . Dochodziła pierwsza w nocy a ja nadal nie zmrużyłam oka , kochałam noc ale jednocześnie nienawidziłam . Nigdy nie zostawałam wtedy sama , zawsze towarzyszyły mi myśli , te natrętne myśli . Demony wracające z przeszłości , wspomnienia które już na zawsze zostaną tylko wspomnieniami . Pierdolę to . Nalałam do kieliszka wina i odpaliłam aliexpress , za każdym razem kiedy gorzej się czułam wydawałam pieniądze , pomagało . Nawet nie zauważyłam kiedy przysnęłam a telefon wydzwaniał przeklęty dźwięk budzika . Ta sama rutyna co zwykle , po przyjściu do pracy uzupełnianie raportów , zbieranie śladów małych zbrodni i lunch z Theo i Hoshi . Potem godzina szesnasta zakupy gdzie nareszcie znajduję sukienkę a przyjaciółka prezenty dla szefa . Jest czwartek , czyli najgorszy dzień tygodnia , jutro impreza na którą w ogóle nie mam ochoty iść . Siedzę z Hoshi w kawiarni popijając gorzką kawę . Brunetka opowiada mi o nowo poznanym chłopaku natomiast ja totalnie jej nie słucham . Zawiesiłam się i podoba mi się ten stan . Po chwili włączam się do rozmowy opowiadając jej o tym jak stresuje się jutrzejszym spotkaniem , ta mnie uspokaja a chwilę później jestem już w domu . Zawsze czuję dziwną pustkę kiedy przychodzi czas rozstania . Pakuję prezenty w ozdobną torbę i piszę życzenia . Zmywam makijaż , biorę prysznic a na końcu idę do łóżka razem z  kotem , noc mija w miarę spokojnie tak samo jak poranek . W pracy wszyscy wyglądają jakby mieli kija w dupie . Mijam pobliskie korytarze żeby dostać się do mojego sektora , witam się z moją ekipą i zwracam się do Hoshi .

-Czemu wszyscy tacy spięci ? .

-Jak to czemu ? ty nie wiesz? - pyta zdumiona ubierając rękawiczki.

-O czym . - robię to samo

-Wrócił Vivien Offender - mówi grzebiąc w jakiś tkankach .

-Jaki kurwa Vivien Offender - podnoszę głos

-Ciszej idiotko . - karci mnie - nasz prokurator, kuzyn prezesa .

-Aaaa to źle? - pytam zainteresowana

-Szczerze nie znam gościa , ale każdy kto miał z nim doczynienia mówi że jest chamski i wymagający . Nie życzę ci pracy z nim . Podobno prezes zaprosił go na urodziny . - mówi ściszonym głosem jakby bała się że ktoś usłyszy.

- To chyba normalne skoro są kuzynami .

-Nie nie nie , nie przepadają za sobą . Nikt nie wie dlaczego ale może pokłócili się kiedyś o stanowisko ? Kto wie.. a teraz pomóż mi zapakować tkanki do badania .

Posłusznie wykonuje zadania i trawię to co przed chwilą mi powiedziała . Praca mija szybko i nawet przyjemnie . Po pracy robię szybką drzemkę , koło 17 zaczynam się szykować . Podkręcam brązowe włosy , nakładam makijaż który wykańczam bordową szminką , nakładam sukienkę i szpilki po czym idę do lustra. W odbiciu patrzę na czarną sukienkę sięgającą do połowy łydki która opina moje kruche ciało , podkreślając małe wcięcie w tali . Sukienka ma dekolt który za dużo nie pokazuje , z resztą nie ma czego . Na nogach mam czarne czółenka na platformie MEDUSA AEVITAS z ozdobnymi kamykami z versace , które dostałam od ojca na urodziny . Biorę małą czarną torebkę z prady , przeglądam się jeszcze parę razy w lustrze i wychodzę . Pod blokiem widzę już samochód Theo który macha do mnie ręką . Wsiadam na miejsce pasażera posyłając mu i Hoshi uśmiech . Ruszamy pod wskazany adres . Podjeżdżamy pod duży biały dom z basenem wokół którego krąży masa osób. Powoli wysiadamy z samochodu i analizujemy otoczenie wchodzimy przez ogród , gdzie wita nas narzeczona solenizanta . Podchodzę do Eda składając mu życzenia i łapię drinka którego proponuje kelner , chwilę później jestem już na parkiecie tańcząc z jakimś brunetem do jakiegoś remixu mamma mia . Chwilę pózniej znowu jestem przy barze analizując otoczenie , nie widzę nigdzie ani Theo ani Hoshi . Zamawiam jeszcze jedną kolejkę gadając z jakąś blondynką chyba o imieniu Lizzy . Alkohol już porządnie wszedł w moje żyły , wszędzie są ludzie na moje oko jest ich tu koło dwustu . Przepycham się między ludźmi mijając już całkowicie opitego solenizanta . Widzę ścieżkę która prowadzi gdzieś za dom , przemierzam ogród  potykając się co chwilę . Jak się okazuje dotarłam do ogrodu po drugiej stronie . Jest tu cicho i spokojnie , siadam na trawie i wpatruję się w pełnie przymykając oczy . Po chwili wyjmuje paczkę papierosów , nie palę ale zdarzy mi się . Zawzięcie poszukuje zapalniczki . Nie ma . 

-Kurwa - mamrocze do siebie z petem w ustach . 

-Trzymaj - słyszę za sobą chłodny tembr męskiego głosu , wzdrygam się i widzę za sobą wysokiego bruneta wyciągającej do mnie zapalniczkę, patrzymy się na siebie przez chwilę . Biorę zapalniczkę i odpalam papierosa . 

-Dzięki - szepczę oddając zapalniczkę . Brunet też odpala papierosa po czym siada obok mnie . Patrzy się gdzieś przed siebie więc ja robię to samo. Siedzimy tak przez chwilę w ciszy gdy nagle pyta .

-Z jakiego sektora jesteś - mówi nawet nie patrząc się na mnie , wydaję się trzeźwy.

-Yyy A2 - odpowiadam analizując czy napewno mam rację . Brunet gasi papierosa i się śmieje .

-Ahhh detektywi - odpowiada chrząkając .

-Dokładnie - patrzę na niego . - A ty który  sektor?

-Sektor ? pracuje sam . - mówi patrząc na mnie zdziwiony

-Ohh... Pandora - wyciągam rękę w jego stronę - patrzy na mnie a to na moją rękę , po czym odwraca wzrok ode mnie . 

-Vivien . - mówi - Vivien Offender - poprawia .

 O w mordę 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 11, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

First MurderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz