IV

87 5 5
                                    


   Aria przyjechała po mnie nawet jej nie podałam mojego adresu zamieszkania. Tłumaczyła się przez poranny telefon, że jej ojciec zna się z moim wujem i przez przypadek usłyszała, że potrzebuje podwózki. Tak więc teraz idę w stronę swojej przyjaciółki, która trąbi jakieś 5 minut żebym się pospieszyła. Kiedy jestem blisko samochodu macha mi na przywitanie. Otworzyłam drzwi ze strony pasażera i wsiadłam do jej auta. 

- Panna spóźnialska wreszcie raczyła wyjść z domu. - zaśmiała się

- Hej, ciebie też miło widzieć. - uśmiechnęłam się do niej uroczo - I wcale nie spóźnialska bo do szkoły jeszcze 15 minut.

- Dobra dobra, zapinaj pasy i ruszamy do tej cudownej szkoły! - było słyszalna irytacja w jej głosie 

- Widzę, że dopisuje Ci humor - zaśmiałam się

- A weź mnie nie denerwuj Nickoll - powiedziała z rezygnacją w głosie. Gdy zobaczyła mój wzrok powiedziała od razu - Nie pytaj bo nawet ci nie odpowiem. 

- Okej. To ruszamy? 

- Tak ruszamy.

°••°••°••°••°••°••°••°••°*°••°••°••°••°••°••°••°

Kieruje się własnie w stronę bibloteki gdy na kogoś wpadam.

No tak kolejny raz. Jaką ja jestem ciamajdą.

- Wybacz, nie zobaczyłam Cię - uniosłam wyżej głowę i zobaczyłam wysokiego blondyna.

- Nic się nie stało. To też moja wina.

I sobie poszedł.

Zauważyłam, że był jakiś spięty. Złoto włosy szedł przez korytarz z pośpiechem jakby chciał uciec.

Pierwszo co u niego zobaczyłam to, że był przystojnym, wysokim z pięknymi ale dziwymi oczami mężczyzną. Właśnie jego oczy wyglądały dziwnie, miały kolor czerni ale pod światłem jakby czerwone. Może mi się przewidziało. Gdy znikną z moich oczu to weszłam do biblioteki, żeby wypożyczyć jakieś książki. Gdy otworzyłam drzwi zobaczyłam średnią bibliotekę w białym kolorze. Nie była tak piękna jak miałam w swojej dawnej szkole ale mam nadzieję, że w tej znajdę jakieś książki. Poszłam w stronę bibliotekarki, która sprawdzała coś na komputerze.

- Dzień dobry, gdzie znajdę dział z fantastyką?

- Prosto a potem w lewo. - odpowiedziała mi nawet na mnie nie patrząc - A i proszę nie dotykać książek z brudnymi dłońmi.

- Dobrze, dziękuję.

Ominełam biurko bibliotekarki i ruszyłam w stronę działu z fantastyką. Pierwszo co mi się ukazało to tylko dwa małe regały z fantastyką. Tak mało? Przecież przeczytam to w niecały rok. Dobra Nicoll nie dąsaj się znajdź książki i musimy się spieszyć, żeby nie spóźnić się na lekcjie.

Szłam właśnie spowrotem do bibliotekarki z trzema książkami. Które jako jedyne mnie jakoś bardzo zaciekawiły. Czyli jednak będę musiała kupić jakiś zapas książek bo te w szkole są beznadziejne. Położyłam książki na blat i spojrzałam na kobietę. Wyglądała jak każda bibliotekarka. Okulary, ciemne włosy i jakieś kolorowe ubrania. Spojrzała się na mnie i zaczęła skanować moje książki.

- Jak się panienka nazywa?

- Nicolletta Wilson

- Ah to ty - powiedziała jakby mnie znała

- Znamy się?

- Osobiście nie ale znam twojego wuja. Mówił, że przyjedziesz. - popatrzyła na mnie swoimi niebieskimi oczami - Proszę tu są twoje książki.

- Dziękuję i do widzenia.

°••°••°••°••°••°••°••°••°*°••°••°••°••°••°••°••°

Szłam właśnie z Arią do stołówki. Była długa przerwa więc każdy korzystał to, żeby sobie zjeść albo odpocząć od lekcji.

- Słuchasz mnie? - zapytała nagle

- Tak tak..

- To jak przyjedziesz?

- Mm gdzie?

- Czyli nie słuchałaś - powiedziała z wyrzutem - Dobra powiem to jeszcze raz ale teraz masz mnie słuchać. - milknie i zaczyna po chwili mówić - U mnie w rezerwacie jest impreza przy ognisku, opowiadamy tam różne historie i będzie tam jedzenie. Tak naprawdę to rodzinne spotkanie ale nie będą mieli na złe jeśli Cię zaproszę.

- Napewno? Wiesz nie chce się narzucać.

- Napewno. Opowiadałam im o tobie i powiedzieli, że mam cię przyprowadzić kiedyś.

- To super, o której i kiedy mam przyjechać?

- W piętek wieczorem, więc masz masz jeszcze czas na rozmyślanie czy napewno chcesz iść, bo zapewniam cię, że to są dzikusi. - zaśmiała się i nałożyła mi jakąś sałatkę na tackę - Powinnaś więcej jeść jesteś strasznie chuda. - i nałożyła mi jakieś mięso w sosie i do tego pieczone ziemniaczki

- Nie jestem inwalidą, że musisz nakładać mi jedzenie

- Może i nie ale wczoraj widziałam ile sobie nałożyłaś, a ja jako twoja dobra nowa przyjaciółka będę dbała o to, żebyś mi się tu najdała. A nie, że później trzeba będzie z tobą się wyleczyć do lekarza. - wskazała na mnie palcem wskazującym podkreślając swoje słowa - A i przyjadę po ciebie bądź gotowa na 18.

- Jasne

Położyłam tackę na stół i usiadłam na krzesło. Popatrzyłam na Arię, która już pałaszowała swój obiad.

- Na co się gapisz ruda?

- Dopiero co usiadłyśmy a ty już nie masz połowy czarna.

-  Cóż po prostu mam wilczy apetyt - popatrzyła się dziwnie na jeden z stolików. Obróciłam głowę i zobaczyłam tego samego kolesia co na niego wpadłam.

- Kto to?

- To Cullenowie. Przybrane dzieci państwa Cullenów, Esmy i Carlisl'a. On jest lekarzem a ona architektem. - spojrzała w stronę Cullenów - Ten umięśniony to Emmet a koło niego to Rosalie jego dziewczyna, ta dziewczyna, która wygląda jak elf to Alice a tamten to Kai też jej chłopak. Ten brązowo włosy to Edward

- A ten ostatni to kto?

- To jest Jasper i nie ma dziewczyny tak samo jak Edward jakbyś pytała, ale nawet nie masz szans u nich.

- Niby czemu?

- Z nikim nie rozmawiają oprócz siebie nawzajem są dziwni więc lepiej się z nimi nie zadawaj. - Uśmiechnęła się do nich - Cóż ale ja ci wystarcze - Zaśmiała się a ja razem z nią.

°••°••°••°••°••°••°••°••°*°••°••°••°••°••°••°••°

Dalszy ciąg w następnym rozdziale

Moja Na Zawsze / Jasper Hale ∆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz