1

3 0 0
                                    

Miłość to uczucie które przynosi szczęście i sprawia, że to co nieprawdziwe staje się prawdziwe. Miłość to coś niesamowitego, coś co sprawia, że promieniejesz. Nie ma nic na świecie ważniejszego niż miłość, nie ma nic innego co by przyniosło tyle samo szczęścia. Miłość jest wspaniała. Przynajmniej tak kiedyś myślałam. Może zacznijmy jeszcze raz.
Miłość to uczucie które przynosi ból i sprawia że to co nieprawdziwe staje się prawdziwe. Miłość to coś niesamowitego, okłamuje cię przez co czujesz chwilowe szczęcie. Nie ma nic na świecie zdradliwego niż miłość, nie ma nic innego co potrafi tyle kłamać. Miłość jest beznadziejna.
- Ziemia do Mii – uniosłam głowę i spojrzałam się na moją przyjaciółkę – koniec zajęć, mamy na dzisiaj wolne – Znowu przespałam całą lekcje. Jak to jest, że w nocy nie umiem spać, a na wykładach zasypiam od razu?
- Kto ma ten ma- odpowiedziałam Sarze – Mam dziś nocną zmianę. – Sara jest dobrą przyjaciółką, mimo braku empatii który jej na początku okazywałam, nie poddała się. Nie wiem czy to przez jej upór czy przez jej uśmiech ale dałam jej szanse i mam nadzieję, że ona przynajmniej mnie nie zdradzi
- Dlaczego zawsze chodzisz na nocne praktyki? Potem na zajęciach śpisz i masz dodatkową naukę w domu, albo bardziej w pracy. - wstałam i zaczęłam pakować książki do plecaka. Takie życie mi pasuje, nie mam czasu myśleć ani spotykać się z innymi ludźmi. Po co zawracać sobie głowę kimś kto później i tak odejdzie.
- Dobrze wiesz że po wykładach pracuje, a w nocy i tak nie umiem zasnąć – Przyjaciółka zrobiła to co ja i razem wyszłyśmy z klasy – Po za tym wolę spędzać czas z książkami i na pracy. – Sara nic nie odpowiedziała. Dobrze wie, że nie przekona mnie na żadne wyjście a tym bardziej na spanie w nocy. Od dwóch lat próbuje mnie zmienić, ale ja nie chcę się zmieniać.
Poszłyśmy razem w stronę szafek, by wyjąć z nich książki na jutrzejszą anatomie, nie wiem czy znajdę dzisiaj czas na naukę, w poniedziałki jest zawsze najwięcej pacjentów w szpitalu i najwięcej klientów w restauracji. Poniedziałki to są naprawdę najgorsze dni, obojętnie gdzie pracujesz i co studiujesz. Pierwszy dzień tygodnia powinien zaczynać się od wtorku.
Mam nadzieje, że anatomia serca nie jest trudna lub przynajmniej łatwo mi wejdzie do głowy. Nie miałam czasu uczyć się w inny dzień, zostało mi tylko dzisiaj. Jutrzejsza wejściówka będzie straszna. Jak tego nie zaliczę do będę musiała poprawiać ustnie a to jest jeszcze gorsze.
Z daleka rozpoznałam Marcusa który idzie w naszą stronę. Chłopak przynajmniej raz w miesiącu zaprasza mnie na randkę, a ja za każdym razem odmawiam. Odwróciłam się plecami, mając nadzieje, że nie widział, że go zauważyłam.
- Mia? – usłyszałam swoje imię za plecami. Odwróciłam się do chłopaka, czekając aż zada te samo pytanie co zawsze – Mam dwa bilety do kina, może chciałabyś się ze mną wybrać?- Ile można przerabiać to samo. Ile razy muszę mu odmówić, żeby dał sobie spokój. Każdy kto mnie zna wie, że nie lubię z nikim wychodzić, ani z nikim rozmawiać. Nie jestem duszą towarzystwa oraz nie chce być. Za dużo wycierpiałam, żeby pozwolić sobie na emocje.
- Jest mi przykro Marcus, ale dzisiaj nie mogę- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Nie wiem czemu, ale staram się go nie zranić. On i tak zaraz pójdzie do innej dziewczyny i zaspokoi swoje potrzeby
- To może w inny dzień? – Dalej drąży temat
- W inny dzień też nie mogę- Dlaczego on jest taki upierdliwy?  Powinnam napisać sobie na czole jakiś odstraszający napis, żeby dał mi spokój
- Nie powiedziałem w jaki dzień – Boże, zabijcie mnie. Spojrzałam na niego smutnymi oczami, wzięłam głęboki wdech i położyłam swoją dłoń na jego prawym barku. Widziałam kiedyś takie coś w filmach, postanowiłam zrobić tak samo.
- Przykro mi – Mając nadzieje, że zrozumiał  a trik z filmu się udał ruszyłam w stronę wyjścia Akademii. Usłyszałam, że Sara za mną podąża i wiedziałam, że znowu zaczniemy ten temat.
- Dlaczego się z nim nie umówiłaś? Przecież to najprzystojniejszy chłopak w akademii.- Powiedziała od razu, gdy się na nią spojrzałam
- Może być nawet najbogatszy, nie widzisz, że on startuje do wszystkich dziewczyn na studiach? On chce tylko jednego. Poza tym nie lubię ludzi – Powiedziałam na jednym wydechu.
- Nawet jeżeli chce tylko jednego, to możesz się od czasu do czasu zbawić- Chwyciła za mój nadgarstek bym się zatrzymała- Skoro nie lubisz ludzi to co ty tu robisz? – gestem pokazała cały budynek.
- Uczę się– powiedziałam. Wzięłam głęboki wdech i dodałam - Proszę nie zaczynaj znowu tego tematu.- Spojrzałam jej prosto w oczy – Dobrze wiesz dlaczego nie chce się bawić i nawiązywać nowych znajomości
Tym zdaniem zakończyłam rozmowę i poszłam w stronę auta. Dlaczego, każdy chce mi mówić co mam robić. Nic tylko słyszę uwagi na temat mojego wyglądu i moich decyzji. Zawsze to samo, musisz schudnąć, musisz więcej pracować, więcej się uczyć, musisz to i tamto. Już mam tego dość.
Wiem, że Sara chce dla mnie jak najlepiej i stara się mi pomóc ale ja tak nie umiem. Zawsze powtarza mi, że muszę się ratować, tłumacząc tym samym, że nie uratuje nikogo nie umiejąc uratować siebie, ale jak mam uratować siebie skoro nie umiem zapomnieć tego co było. Mam wrażenie, że to wszystko moja wina, że ja wszystko spieprzyłam. Najpierw mój chłopak i przyjaciółka, rok później mój ojciec. Może gdybym się nie urodziła, każdemu byłoby lepiej. Ojciec by żył. Matka by nie piła a mój już były chłopak byłby szczęśliwy ze swoją wymarzoną dziewczyną. Te walone studia oraz te walone praktyki pozwalają mi zapomnieć. Przynajmniej nie muszę siedzieć w domu z matką alkoholiczką. I pomyśleć, że jeszcze dwa lata temu byliśmy szczęśliwą rodziną. Ja z kochającymi rodzicami i chłopakiem, oraz przyjaciółka która zawsze mnie wspierała. Życie idealne. Ale zawsze przecież musi być coś nie tak. Prawda? Można na przykład przyłapać dwie ważne osoby w twoim życiu na zdradzie. W swoim łóżku. Bez ubrań. Ale też można pozwolić swojemu ojcu umierać w męczarniach. Na ulicy. Pod kołami ciężarówki. To nic, że wykrwawiał się na moich oczach. Po co mu pomóc. Stałam tam jak słup i tyko patrzałam. Brawo Mia. Jesteś idealną córką, a przynajmniej byłaś bo straciłam obojga z rodziców.
Zatrzymałam się na poboczu starając uspokoić myśli. Zaczęłam głęboko oddychać, oddychałam tak pięć, dziesięć, piętnaście minut, aż w końcu krzyknęłam, zdzierając sobie gardło. Dobrze wiedząc co mnie uspokoi ruszyłam prosto do domu. 

Heal yourselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz