Dziecko ze złota

22 1 0
                                    

	Wszyscy, którzy słyszeli krzyk mówili potem, że to co dobiegało zza murów pallatium, bardziej do zwierzęcego wycia przyrównać można było albo do skowytu najdzikszych demonów, a niźli do głosu ludzkiego

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wszyscy, którzy słyszeli krzyk mówili potem, że to co dobiegało zza murów pallatium, bardziej do zwierzęcego wycia przyrównać można było albo do skowytu najdzikszych demonów, a niźli do głosu ludzkiego. Wrzask rozdzierał duszę tych co zmuszeni byli go słuchać, a ciało tej z której dobywał się ten ryk nieposkromiony musiało piekielnych tortur doświadczać. Spodziewano się, że to jakieś bestie słowiańskie opanowały dom kniazia za krzywdę poprzedniej kniachini. Jedni święte ognie wzniecali, inni modlitwy, a wszyscy razem czekali dnia. Ani słowa zrozumieć nie można było z tego bo nie w mowie nadwiślańskiej złorzeczyła ta bestia, a w obcej, ludziom tu niezrozumiałej. Bystre ucho uczonych braci rozpoznać mogło mowę czeską i węgierską i łacińską. jakoby cała rozpacz i ból tego świata w głosie jednym się zawarła.

Noc, kiedy ziemią i niebem rządzi Perun, nigdy nie bywała głośniejsza, a było to dokładnie cztery niedziele od perunowego święta, gdy słońce zgasło a, światem przestał rządzić i krzyż i miecz i tylko grom rozdzierał niebo. Tej nocy władały żywioły, wiatr łamał gałęzie i porywał każdą ludzką myśl, woda zmieniła srebrną Wisłę w demona tak groźnego, że nie tylko sieci, ale i wszystkie łodzie porwał, aż je potem i we Włocławku i w Toruniu nad brzegiem znajdywano. Ryk, który zawładnął Mazowszem wzbijał się do samych gwiazd, wznosił dalece ponad grodem i niczym mara rozpełzał pomiędzy drzewami otaczającej go puszczy. Dopiero świtem wraz z pierwszymi promieniami późnosierpniowego słońca wrzask ustąpił czyniąc miejsce dla dziecięcego kwilenia. A gdy szary wilgotny poranek ukoił i Wisłę, jasnym stało się, że to nie demony rozdarły noc, a głos niewiasty, Judyty Przemyślidki, czeskiej królewny i księżnej małżonki Władysława Piastowicza, znanej ze swego bogobojnego życia, umiłowanej w skromności w modlitwach i w dobroczynności upojonej, która potomka panu porodziła. Rankiem, gdy promień słoneczny spoczął na główce dzieciątka w kołysce ułożonego, pani, nim zapadła się w sobie ze zmęczenia i bólu jedno zdanie wyrzec zdołała:

- Porodzony wam panem dla Plocka i królem dla Polski. Bolesław.

Nie przystawiła go do swej piersi, nigdy nie otarła ni kropli mleka z jego ust spływającej bo natychmiast omdlała gorączką i utratą krwi strudzona. Na oblicze jej jednak jasna myśl wstąpić musiała bo rozpromieniło się ono i taką na długie miesiące w nieprzytomności pozostała jakoby z samą Najświętszą Panienką o matczynych rozterkach rozmawiać jej przyszło. A czy komuś brakowało jej bytności na dworze trudno dziś rzec. Gasła tak samo jak i za życia.

Odkąd Judyta przekroczyła bramy Plocka minęło już wiele lat, a jakoby wciąż była tu zaledwie gościem, a nigdy gospodynią. Nigdy też nie używała polskiej mowy choć było więcej niż pewne, że jest w niej uczona bo od samych narodzin zasiliła poczet książęcych przemyślidowych córek, do sojuszów chowanych, które w polityce nie mniejszą odgrywały role, gwarantem wzmacniania pozycji i bezpieczeństwa swych rodów się stając. Tak samo było z Judytą.

Piorunem zdecydowano, że jeszcze przed kolejnym nowiem Judyta, królewna czeska poślubi Władysława mazowieckiego księcia, którego i Czesi i Niemcy na tronie polskim widzieć woleli niż jego brata. A, że w owych czasach do ożenku nawet obecność pana młodego nie była wymagana, gdy moc najwyższą sakrament przed obliczem gwarantował, zwłaszcza, że o sojusz chodziło i sprawy wagi najwyższej. I choć Judyta, w swej dziewczęcej wyobraźni, po stokroć inaczej wyobrażała sobie dzień, w którym będzie godna poślubić jakiegoś znamienitego rycerza do ślubu poszła sama. Pod białym welonem szczelnie zasłaniającym jej twarz płynęła rzeka łez gorzkich niczym piołun, a gdy poseł w imieniu wybranka odrzucił tę białą mgłę, zamiast ujrzeć oblicze ślicznej młodej dziewczyny zobaczyć mógł jedynie czerwoną i spuchniętą twarz. Trudno było nie zauważyć śmiechu mazowieckiego poselstwa, a i trudno byłoby przeoczyć wściekłość Wratysławowego dworu, o którym opowiadano potem, że na narzeczoną szkaradę wystawił, a na ślub Władysław przyjechać nie chciał gdyż wyprawiał pogański obrzęd postrzyżyn swego pierworodnego umiłowanego syna. Od tego dnia ani na czeskim ani na mazowieckim dworze Judyta nie była już u siebie i czym prędzej w podróż ją wyprawiono.

Dziecko ze złotaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz